Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#47105

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ta historia miała miejsce jakiś czas temu, mimo tego do tej pory jak widzę tą panią, to aż mi się na wymioty zbiera.
Mieszkam w małej miejscowości, gdzie każdy każdego zna właściwie od zawsze. Jest jednak pewna rodzina, która mimo tego że mieszka w tej miejscowości już jakiś czas, zadaje się tylko i wyłącznie z moimi sąsiadami. Dzieci tej rodziny idąc ulicą nie mówią nikomu dzień dobry, a to moim zdaniem już jest już kwestia dobrego wychowania - kiedy się zna ludzi których się mija.
Ale nie o ich wychowaniu. Chodzi mianowicie o mamusię, panią W.

Pani W ma kota. Kot jak kot, zwykły dachowiec, którego czasami wpuszczają do domu. Jakąś szczególną troską się go nie otacza, zdarzały się sytuacje że kot szedł za mną i miauczał - czy to głodny czy z braku miłości - kto to wie.
Dla Pani W. problemem jednak stał się mój pies. Pies jak to na wsi, gdzie teren ogrodzony, biegał luzem. Owczarek niemiecki, duży bo duży, ale łagodny jak baranek. W życiu nikomu krzywdy nie zrobił, a dzieci mogą z nim robić co chcą, ciągać za uszy itp. Nawet nie warknie.
Najlepsze jest to, że my też mamy kota. Kotkę właściwie. I zdarza się, że mamy w domu małe kociaki. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że pies nasz koty uwielbia i krzywdy żadnemu zrobić nie da. Liże, zanosi do kartonu, śpi z nimi - lepiej niż kotka.

Mimo wszystko, Pani W. mieszkająca od nas niedaleko, uznała że mój pies zagraża jej kotu. Że warczy na niego, biega po jej podwórku itp. Oczywiście na początku człowiek się przejął - bądź co bądź, pies duży i inni ludzie mają prawo się go bać. Pies trafił pod "ścisły nadzór".
Wydawałoby się, że wszystko będzie OK, ale nie. Pani W. nie przeszkadzało, że pies biega, ale sam fakt jego istnienia. Złożyła skargę do gminy - gdzie usposobienie mojego psiaka jest ogólnie znane. Pracownicy chcąc nie chcąc, zadzwonić musieli że skargę dostali. Więc pies trafił na dzień niestety na łańcuszek. (Wiadomo że nie na cały dzień, tylko kiedy kogoś nie było na podwórku)

Miarka się przebrała, kiedy wyjechałam z psem, do babci. Wtedy Pani W. również złożyła skargę, tym razem, że pies nie dał jej wyjść z domu i na nią warczał, przy jej drzwiach.
Była do tego stopnia pewna siebie, że przyszła z policją. Jakie było jej zdziwienie, na wieść, że psa nie ma w domu od ponad trzech dni, dodatkowo są osoby które to mogą potwierdzić...

Dostała podobno ładną grzywnę i od tego czasu nasz pies znowu ma spokój.

sąsiadka

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 721 (785)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…