Wpadłam na kilka historii o zbiórkach odzieży i o tym, jak "pomysłodawczyni" zręcznie przebierając w kupkach ubrań szukają czegoś dla siebie.
"Miałam" znajomą, nazwijmy ją Beata. Strasznie zapatrzona w siebie dziewucha, gdyby ktoś mi powiedział, że robi coś dla innych - wyśmiałabym. Któregoś dnia przeglądając portal społecznościowy, dostałam zaproszenie na wydarzenie, które organizowała Beata. Pod wydarzenie podczepiona była prywatna wiadomość o treści:
"Hej, tu Beti - mam ogromną prośbę, wpadłam na pomysł zorganizowania zbiórki odzieży dla dzieci z domów dziecka i tu moja ogromna prośba - jeśli taką posiadasz daj znać - sama ją od ciebie odbiorę i zawiozę do ośrodka."
Prawie spadłam z krzesła kiedy to przeczytałam, ale dobiło mnie to, ilu ludzi zgłosiło swoją chęć pomocy. Pewnie myślicie - co w tym dziwnego? Dobrze, że dziewczyna wpadła na taki pomysł! Otóż nie, nie ona, to nie w jej stylu! Beata nie pracowała, a jej źródłem dochodów była hurtowa sprzedaż ciuszków na jednym z portali aukcyjnych. Od razu ją rozszyfrowałam i wtajemniczyłam w odkrycie kilku znajomych, którzy już dali się nabrać i oddali po kilka worków ciuchów. Bardzo szybko na jej koncie pojawiły się wystawione ubrania, po ludziach się rozeszło i każdy mógł dokonać rozpoznania oddanych ubrań.
Zrobiła się afera, Beatkę prawie zlinczowano, nieudolnie coś tam wspominała, że pieniądze z aukcji ubrań miały iść właśnie na paczki dla dzieci, ale kto jej tam wierzył...
"Miałam" znajomą, nazwijmy ją Beata. Strasznie zapatrzona w siebie dziewucha, gdyby ktoś mi powiedział, że robi coś dla innych - wyśmiałabym. Któregoś dnia przeglądając portal społecznościowy, dostałam zaproszenie na wydarzenie, które organizowała Beata. Pod wydarzenie podczepiona była prywatna wiadomość o treści:
"Hej, tu Beti - mam ogromną prośbę, wpadłam na pomysł zorganizowania zbiórki odzieży dla dzieci z domów dziecka i tu moja ogromna prośba - jeśli taką posiadasz daj znać - sama ją od ciebie odbiorę i zawiozę do ośrodka."
Prawie spadłam z krzesła kiedy to przeczytałam, ale dobiło mnie to, ilu ludzi zgłosiło swoją chęć pomocy. Pewnie myślicie - co w tym dziwnego? Dobrze, że dziewczyna wpadła na taki pomysł! Otóż nie, nie ona, to nie w jej stylu! Beata nie pracowała, a jej źródłem dochodów była hurtowa sprzedaż ciuszków na jednym z portali aukcyjnych. Od razu ją rozszyfrowałam i wtajemniczyłam w odkrycie kilku znajomych, którzy już dali się nabrać i oddali po kilka worków ciuchów. Bardzo szybko na jej koncie pojawiły się wystawione ubrania, po ludziach się rozeszło i każdy mógł dokonać rozpoznania oddanych ubrań.
Zrobiła się afera, Beatkę prawie zlinczowano, nieudolnie coś tam wspominała, że pieniądze z aukcji ubrań miały iść właśnie na paczki dla dzieci, ale kto jej tam wierzył...
koleżanka
Ocena:
962
(1008)
Komentarze