Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#48194

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj miarka się przebrała, a ja nadal jestem bezsilna, czyli dwuletnia walka z sąsiadami i spółdzielnią, bez widoku na koniec.

Ponad dwa lata temu spółdzielnia zarządziła wymianę pionów wodnych w łazienkach. W związku z tym trzeba było łazienki rozbebeszyć, łącznie z wystawieniem wanny na kilka dni do przedpokoju. Potem wszystko wróciło do normy. Wilgotna plama na suficie jeszcze nie budziła niepokoju, tłumaczyłam to świeżym tynkiem i jakimiś resztkami po starych rurach.

Na przełomie roku plama pojawiała się systematycznie. Zgłosiłam do spółdzielni. Raz, drugi, dziesiąty. Sąsiadka z góry wypinała się, że to nie od niej, że mnie zalewa ze strychu (sic!).

Przez dłuższą chwilę był spokój. Potem zrobiłam całkowity remont łazienki. Plama zaczęła wyłazić na nowy biały sufit.
Znów spółdzielnia, znów wizyty inspektora.

Po dłuższych kontemplacjach okazało się, iż od czasu wymiany pionów sąsiadka nie raczyła zasilikonować szczeliny (2cm!!) między wanną a ścianą i ilekroć się kąpała, wszystko szło do mnie. Aktualnie mam w suficie strzępki zerwanej farby i resztki zżółciałego tynku. Wszystko odpadło.

Inspektor zobowiązał się składać wizyty sąsiadce i sprawdzać, kiedy to zrobi. Ja nadal obserwowałam sufit, przy okazji robiąc zdjęcia.

Jako, że sytuacja się nie zmieniła, w listopadzie, po dwóch latach walk słownych w końcu powiedziałam dość i wystosowałam do spółdzielni pismo. Do pisma dołączyłam wszystkie zdjęcia przed i po remoncie mojej łazienki, raporty ich inspektora, pismo z firmy ubezpieczeniowej. W piśmie powołałam się na regulamin spółdzielni, oficjalnie dostępny na ich stronie. W regulaminie jak byk stoi, że jeśli sąsiad działa na moją szkodę, spółdzielnia wjeżdża mu na dom, naprawia usterkę, obciąża kosztami itp.

Odpowiedź od kierownika spółdzielni: "wysłaliśmy pismo zobowiązujące sąsiadów do naprawy".
Po otrzymaniu tego świstka dzwonię. Pan kierownik, który podpisał się nazwiskiem pod tym pismem mówi mi, że on nie wie o co chodzi (!!!) i żeby udzielić mi informacji musi się zapoznać ze sprawą i skonsultować z inspektorem. Czekam tydzień. Dzwonię. Nadal nic nie wiadomo. Pytam o pismo, które wysłał do sąsiadów, o jakiś termin zobowiązania, cokolwiek. Nic nie wiadomo. Pytam o regulamin.

Otóż moi mili, regulamin spółdzielni ma być STRASZAKIEM bo spółdzielnia NIE MA PRAWA SIĘ ZASTOSOWAĆ do podpunktów, na które się powołałam. Jest to po prostu nielegalne. A dodatkowo, od kiedy sąsiedzi dostali tamto pismo, nie otwierają drzwi i nie chcą wpuścić nikogo ze spółdzielni do swojego mieszkania.

Aktualnie ja nadal mam plamę na suficie, możliwe, że w stropie rozwija się grzyb. I nie mam bladego pojęcia, co dalej z tym zrobić.

dom słodki

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 606 (652)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…