Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#48388

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój przyjaciel ([P]iotrek) jest ratownikiem medycznym. Akcja działa się w zeszłym roku, na przełomie czerwca i lipca, godziny popołudniowe, gorąco i duszno.

Piotrek z załogą dostał zgłoszenie, że praktycznie w samym centrum miasta, na przystanku zasłabła kobieta, ma problemy z oddychaniem. No to wiadomo, sygnał i w drogę. O ile z drogą nie było problemów, to zaraz po przyjeździe pojawiła się pierwsza piekielność. A mianowicie, kobieta faktycznie leży niedaleko przystanku, nieprzytomna. Wokół kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt osób, naprawdę spory tłumek. NIKT, zupełnie nikt, nie udzielił kobiecie pierwszej pomocy, jedynie ktoś podłożył jakiś plecak jej pod głowę. Już to jest piekielne, ale później też nie było już z górki. Piotrek z trudem przeciska się przez tłum, przystępuje do czynności ratowniczych. Jego kolega z załogi dobiega kilka sekund później ze sprzętem i... nie może się przecisnąć przez ten tłum. Ludzie po prostu nie chcą go puścić, bo przecież takie fajne przedstawienie, oni muszę sobie pooglądać z przodu, nie będzie im się ktoś wpychał. Dopiero po krótkiej chwili, zauważyli, że to lekarz i niechętnie się rozstąpili. Ale to jeszcze nie koniec. W pewnym momencie, Piotrek się wyprostował i tym samym uderzył w jakąś panią nachylająca się nad nim pod niemal niemożliwym kątem.

[P]: Proszę się odsunąć, muszę mieć tu miejsce.
[K]obieta: No przecież pan ma.
[P] (już podniesionym głosem): Ludzie, odsuńcie się.

Dało to jakiś tam efekt. Po czym, po kilkunastu sekundach, sięgając po coś tam do torby, Piotrek trąca ręką następną osobą. I wydawałoby się, że nie da rady i trzeba będzie ratować w tym ścisku, gdy nagle ratunek... pan Kazio (PK). Okoliczny menelik, dosyć znany z racji tego, że zawód swój wykonuje od niepamiętnych lat. Z gatunku tych sympatycznych i nieszkodliwych, ale kilka razy zdarzyło mu się odwiedzić pogotowie, więc chyba poczuwał się do obowiązku pomocy.

[PK]: Panie kierowniku, ja pomogę.

Po czym pan Kazio, zaczyna roztrącać tłum jak zawodowy policjant czy ktoś inny kto zajmuje się roztrącaniem tłumów. Po kilku sekundach, krąg o średnicy 2-3 metrów, powiększył się kilkukrotnie i Piotrek z załogą bez problemów mogli kontynuować.

I najlepszy tekst pana Kazia, gdy już załadowali tę nieszczęsną kobietę na nosze i do karetki i zabierają się do odjazdu. Otóż pan Kazio, wyraźnie z siebie dumny podchodzi:

[PK]: No i co panie kierowniku, uratowaliśmy ją :)?

Jak dla mnie piekielne jest to, że jeszcze zdarzają się sytuację, w których w samym centrum miasta, ludzie nie chcą udzielić osobie potrzebującej pomocy. A na dodatek utrudniają pracę ratownikom, bo przecież trzeba pooglądać takie fajne przedstawienie, jak ktoś powoli schodzi z tego świata.

P.S. Tak, pan Kazio wraz z załogą uratował tę kobietę :)

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1080 (1130)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…