Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#48970

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do lamusa można odłożyć słowa piosenki „ Jak dobrze mieć sąsiada”. Mamy psiaka.. ot niewielka bestyjka, drażliwa niekiedy, ostatnio nie przepada za innymi. Jak zwykle wychodzę spokojnie z psem. Na klatce schodowej coś leży. Z daleka wygląda jak kawałki węgla, kamyków, może drewienka? Nie zwróciłam na to większej uwagi, odnotowując tylko w myślach, że pewnie jak sąsiad niósł wiadro z węglem do domu, to coś mu się może wysypało. Przyglądać się nie przyglądam bliżej, bo i po co? Na dole schodów spotykam sąsiada, mijamy się, ja lecę z moją bestyjką na spacerek. Wracam i... sąsiad czeka na mnie przy drzwiach swojego mieszkania z awanturą. Patrzę na niego, nie za bardzo rozumiejąc o co mu chodzi. Mój pies narobił na klatkę... Patrzę na psa, na sąsiada... No kiedy narobił, skoro teraz z nim wracam, a wcześniej żadnych kup tam nie zauważyłam, a tym bardziej pochodzących od mojej bestyjki. Co jak co, ale raczej zauważyłabym, mając psa na smyczy, że przystaje i załatwia się. Nie ma zmiłuj się! To co wychodząc, wzięłam za kawałki węgla jest kupą psa. I to większego niż pies sąsiadów. Nie wiem, nie wnikam, ja tego nie sprawdzałam. Patrzę spokojnie na pieklącego się sąsiada, próbując mu powiedzieć, że to niemożliwe. Niestety sąsiad nie daje się przekonać. Argument, że to zrobił na pewno mój pies, bo jest większy, to kupa też większa, rozbraja mnie. Kolejny, że może wyniósł to na łapach, sprawia, że nie wiem czy śmiać się czy próbować rozmawiać z sąsiadem. Nie wiedziałam, że mój „magiczny pies” ( dlaczego magiczny – napiszę w kolejnej historii) zanim wyjdzie na spacer wynosi coś w łapach z mieszkania. Na następny, że tylko ja mam psa pośród lokatorów, mam ochotę odwrócić się na pięcie i po prostu odejść. Staram się jednak by grzeczna i wyjaśnić nerwowemu mężczyźnie, że to nie sprawka mojej bestyjki. Ostatecznie sąsiedzi dochodzą do wniosku, że kopną to pod moje drzwi, bo oni sprzątać po nie swoim psie nie będą. Nie dziwię im się. Ja również nie mam takiego zamiaru.
Przydałoby się zaangażować detektywa do wykrycia czyj pies narobił. Sprawa wyjaśnia się szybko. Zza drzwi wyłania się inna sąsiadka, a za nią piesio i pokazuje mi, czyje psisko narobiło. Jej słów nie będę przytaczać. Obiecała sprzątnąć po swoim tymczasowym pupilu. Szkoda tylko, że już nie miała odwagi powiedzieć tego nerwowemu sąsiadowi i jak zwykle posądzony został mój.

Magiczny pies

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 11 (173)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…