Z serii: durne przepisy.
Jestem wychowanką Domu Dziecka. Teoretycznie osobie usamodzielnianej (czyli pełnoletniemu wychowankowi, który zaczyna życie poza placówką) przysługuje tzw. rzeczowka, czy dodatek na usamodzielnienie, zawierający sprzęty drobnego gospodarstwa domowego.
Teoretycznie. W praktyce, aby dodać taką zapomogę, należy udowodnić odpowiedniej instytucji tzw. chęć stałego osiedlenia się na terenie podległym do ww. instytucji. Jak to zrobić? Należy mieć własne mieszkanie i stałą pracę.
Pytanie: skąd, do cholery, wychowanek DD ma wziąć własne mieszkanie?
Powiedzmy sobie szczerze - większość osób umieszczonych w DD to nie sieroty, na które zaraz po skończeniu osiemnastu lat czeka odziedziczone po zmarłych rodzicach mieszkanie. To najczęściej dzieci odebrane rodzicom z powodu zaniedbań, a ich "dom rodzinny" jest często siedliskiem szeroko rozumianej patologii. Aby wyrwać się z zaklętego kręgu, taka osoba powinna zerwać lub ograniczyć kontakty z patologiczną rodziną. Kłopot w tym, że jeżeli wróci do "rodzinnej meliny", ma praktycznie zapewnioną "rzeczówkę". Jeśli spróbuje za to wyrwać się i żyć z dala od pełnego ciepła rodzinnego domu, np. wynajmując mieszkanie, nie dostanie nic.
Kolejną kwestią jest sprawa pracy. Jeśli po szkole średniej postanowiłeś studiować dziennie - zapomnij o dodatku, chyba że ostatecznie zakończysz studia przed 25 rokiem życia.
Z czego prosto wynika, że idealnym odbiorcą "rzeczówki" jest żyjący ze swoimi patologicznymi rodzicami wychowanek o wykształceniu średnim lub mniej. Bo nie ma jak to wspierać młodych ludzi, którzy próbują wyjść na prostą w życiu.
(Cały opis opieram na wyjaśnieniach urzędniczki z MOPSu, do którego przynależę. Jeśli coś pokręciłam, z góry przepraszam, mi całość procedur tłumaczono właśnie w ten sposób.)
Jestem wychowanką Domu Dziecka. Teoretycznie osobie usamodzielnianej (czyli pełnoletniemu wychowankowi, który zaczyna życie poza placówką) przysługuje tzw. rzeczowka, czy dodatek na usamodzielnienie, zawierający sprzęty drobnego gospodarstwa domowego.
Teoretycznie. W praktyce, aby dodać taką zapomogę, należy udowodnić odpowiedniej instytucji tzw. chęć stałego osiedlenia się na terenie podległym do ww. instytucji. Jak to zrobić? Należy mieć własne mieszkanie i stałą pracę.
Pytanie: skąd, do cholery, wychowanek DD ma wziąć własne mieszkanie?
Powiedzmy sobie szczerze - większość osób umieszczonych w DD to nie sieroty, na które zaraz po skończeniu osiemnastu lat czeka odziedziczone po zmarłych rodzicach mieszkanie. To najczęściej dzieci odebrane rodzicom z powodu zaniedbań, a ich "dom rodzinny" jest często siedliskiem szeroko rozumianej patologii. Aby wyrwać się z zaklętego kręgu, taka osoba powinna zerwać lub ograniczyć kontakty z patologiczną rodziną. Kłopot w tym, że jeżeli wróci do "rodzinnej meliny", ma praktycznie zapewnioną "rzeczówkę". Jeśli spróbuje za to wyrwać się i żyć z dala od pełnego ciepła rodzinnego domu, np. wynajmując mieszkanie, nie dostanie nic.
Kolejną kwestią jest sprawa pracy. Jeśli po szkole średniej postanowiłeś studiować dziennie - zapomnij o dodatku, chyba że ostatecznie zakończysz studia przed 25 rokiem życia.
Z czego prosto wynika, że idealnym odbiorcą "rzeczówki" jest żyjący ze swoimi patologicznymi rodzicami wychowanek o wykształceniu średnim lub mniej. Bo nie ma jak to wspierać młodych ludzi, którzy próbują wyjść na prostą w życiu.
(Cały opis opieram na wyjaśnieniach urzędniczki z MOPSu, do którego przynależę. Jeśli coś pokręciłam, z góry przepraszam, mi całość procedur tłumaczono właśnie w ten sposób.)
Ocena:
885
(943)
Komentarze