Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#49454

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moi byli sąsiedzi mają syna z upośledzeniem umysłowym w stopniu lekkim. Nie dało się tego nie zauważyć, zarówno po wyglądzie jak i zachowaniu. I wszystko byłoby dobrze (o ile można użyć tego słowa), otoczenie tolerancyjne itd, itp. Problem polegał na tym, że za wszelka cenę starali się to ukryć wyręczając go we wszystkim, żeby tylko ktoś więcej nie zauważył, że radzi sobie gorzej, niż inne dzieci. Mając 11 lat, nie umiał pisać ani czytać, popychany na siłę w "zwykłej" szkole, a zeszyt (nie mam pojęcia, na jakich zasadach) przepisywała mu koleżanka.

Złamał rękę (lewą) - matka karmiła go obiadem, kanapki kroiła na kawałeczki i wkładała do buzi.
Przychodził do domu, rozpinał kurtkę, zrzucał ją z ramion, zsuwał buty przydeptując pięty, wszystko zostawiał na środku przedpokoju i odchodził. Zbierała po nim babcia staruszka. Na wszystko było jedno tłumaczenie: bo on ma okulary i trzeba mu pomagać.
Ja wszystko rozumiem, ale zjeść kanapkę jedna ręką, czy powiesić kurtkę na haczyku naprawdę byłby w stanie.

Później na kilka lat straciłam ich z oczu, wyprowadzili się na drugi koniec miasta, ale doszło do mnie, że w końcu jakiś nauczyciel się chłopakiem zajął porządnie - Kamil (imię zmyślone) skończył zawodówkę, pracuje w warsztacie stolarskim. I można było?

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 560 (630)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…