Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50085

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pamiętacie jak pisałam o moim szefie i o chorobie jako tragedii?
No to historii ciąg dalszy, a raczej ostatni rozdział, bo postanowiłam że odchodzę z pracy.

Znowu należy przypomnieć, że moje biuro jest nowe, klientów jak na lekarstwo ale właściciele od początku zapewniali mnie, że zdają sobie z tego sprawę.

Kilka dni temu, dokładnie w poniedziałek, telefon. Szef "senior" jak lubi żeby go nazywać. I taki ładny dialog się nawiązał...
[J] Ja
[S] Szef

[S] - Proszę Pani, ja tu sobie przeglądam raporty i wyniki i widzę, że jest Pani najgorsza. Wyniki sprzedażowe praktycznie zerowe, tym sposobem na premię Pani na pewno nie zarobi!
[J] - No tak szefie, ale jak mam mieć wyniki sprzedażowe, kiedy tutaj ludzi nie ma, zwyczajnie klienci nie przychodzą, jak już przyjdą i jest umowa, to jacyś moi znajomi, inaczej w ogóle nikogo by nie było.
[S] - Ale proszę mi się w taki sposób nie tłumaczyć! To nie jest argument!

Dowiedziałam się też, że koleżankę która odeszła z początkiem maja doprowadził na skraj załamania nerwowego. Widocznie nie bez powodu odeszła jedna w kwietniu.
Teraz na liście jestem ja. A nie zamierzam się z nim szarpać, bo już wystarczająco dużo zdrowia sobie napsułam przez niego...

Co do choroby jako tragedii.
Koleżanka z innego biura poszła na L4. Miała operację, dość poważną, nie wnikałam na co, bo nie lubię rozmów o flakach, a tam wchodziło w grę otwieranie brzucha i grzebanie w bebechach.
Co zrobił i powiedział ten stary szef?

Dlaczego nie poszła pani na urlop przy okazji tej operacji?! L4 sobie wymyśliła!

Koleżanka oczywiście za bardzo się nie przejęła, dostarczyła dokumenty a szef... na miesiąc się na nią obraził. Oczywiście premii nie było.

Praca

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 456 (530)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…