Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#50684

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam dziś odwiedzić dobrą znajomą po tym jak wyszła ze szpitala. Niby nic piekielnego, każdy trafia do szpitala, ale piekielny był ciąg wydarzeń, który ją tam zaprowadził.

K. Poznałam jakieś dwa lata temu, pracowała wraz z moją przyjaciółką i jakoś od razu złapała z całą naszą „babską paczką” wspólny język. Spotykałyśmy się często, na plotach, kawie, zakupach. W każdy dzień poza niedzielami, bo K. była bardzo wierząca. Pomagała w kościele, śpiewała w chórze, chodziła na pielgrzymki, może nie moje klimaty, ale zawsze na swój sposób podziwiałam ludzi, którzy potrafią wierzyć.

Po jakimś czasie zauważyłyśmy, że K. źle reaguje na mężczyzn. Nieważne, czy to był mój facet, brat którejś koleżanki, kelner, barman, sprzedawca, ktokolwiek. Ona jakby się ich bała, spinała. Z dziewczyny wygadanej stawała się małomówna, a już nie daj boże jakiś usiadł koło niej, potrafiła się odsuwać, znikać w łazience na kwadrans i tak dalej. W momencie kiedy rozmowa schodziła na temat facetów i związków K. też nagle nie miała nic do powiedzenia.
W końcu A. – najbardziej bezpośrednia osoba jaką znam – podczas jakiejś posiadówy przy winie postanowiła zapytać w czym rzecz.

I dowiedziałyśmy się. Było dużo łez, jej, naszych. K. kiedy była nastolatką została zgwałcona. Wiedzieli o tym tylko rodzice i policjantka. Zwyrodnialca nigdy nie złapali, tak samo jak jej głęboko wierząca rodzina nie zdecydowała się na wysłanie jej do psychologa, żeby wypracować ten problem, pozbyć się koszmarów i wstrętu do mężczyzn. K. odnajdywała spokój i pomoc w kościele, wierzyła że bóg ześle jej odpowiedniego mężczyznę, któremu zaufa i z którym zapomni o traumatycznych przeżyciach.
Dużo z nią wtedy rozmawiałyśmy i powoli spokojnie, z miesiąca na miesiąc było lepiej. Już była w stanie zamówić sama kawę u mężczyzny, podać rękę na przywitanie, było lepiej, dużo lepiej.

Kilka miesięcy temu, po jednej z niedzielnych mszy do K. podszedł chłopak. Nawiązała się rozmowa i K. umówiła się z nim na spacer, potem na kawę, a potem zostali parą. Byłam szczęśliwa, w zasadzie wszystkie byłyśmy szczęśliwe, że K. jest w stanie ułożyć sobie życie, zakochać się i sama być szczęśliwa, pomimo tego, co przeszła. P. wydawał się być odpowiedni dla niej, tak samo wierzący, miły, grzeczny facet. Może nie do końca typ mój czy moich koleżanek, ale K. wpadła po uszy.

W końcu K. stwierdziła, że musi mu powiedzieć o swojej przeszłości. Byli razem kilka miesięcy, powinien wiedzieć. Przygotowywała się wraz z nami na tę rozmowę. Jak powinna mu powiedzieć, czy teraz to dobry pomysł i w końcu pewnego wieczora umówiła się z nim u niej w domu. Na spokojnie, powoli, próbowała mu opowiedzieć o gwałcie z przeszłości.

Jak na tę smutną historię zareagował ten dobry, wierzący i grzeczny facet? Chciał zabić kolesia który skrzywdził kobietę którą kocha? Przytulił i dał jej zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa?
Otóż nie. Ten wspaniały mężczyzna wstał i powiedział coś, czego żaden facet nie powinien zrobić, chyba, że jest skur*** bez serca.
P - Co ty za głupoty mówisz?! Gwałt?! Gdybyś nie dała to by nie wziął! Mogłaś mi wcześniej powiedzieć, że zadaję się z dziwką co daje każdemu!
Trzasnął drzwiami i tyle po nim.

Czy muszę dodawać, że K. wyszła właśnie ze szpitala po nieudanej na szczęście próbie samobójczej?

Skomentuj (94) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1273 (1421)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…