Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51208

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pod marketem, w którym regularnie robię zakupy, koczuje cyganka. Czasem sama, czasem w towarzystwie małej dziewczynki. Najczęściej podtyka wchodzącym lub wychodzącym ze sklepu klientom brudne łapsko pod nos, oczekując że sypną groszem. Często, prosi, a raczej żąda żeby jej bądź dzieciakowi kupić coś do jedzenia. Nie chleb czy mleko. Najlepiej czipsy, napój gazowany i inne tego typu produkty jakże niezbędne do życia i prawidłowego rozwoju małego dziecka...

Dla porównania, w markecie, przy kasach urzędują chłopaki z Afryki (sytuacja ma miejsce za granicą). Pakują klientom produkty do siatek, robią dostawy do domów (wystarczy podać adres i godzinę, najczęściej są to duże ciężkie zakupy typu kilka zgrzewek wody, które trzeba wnieść na wysokie piętro), biegają po markecie sprawdzając ceny i ważąc produkty jak się komuś zapomni. Dodatkowo, służą kasjerom nie tylko drobnymi, ale również tłumaczeniem z angielskiego jak trzeba. Bo kasjerzy w mieście gdzie turyści są prawie cały rok, w markecie w centrum gdzie obcokrajowców prawie tyle co miejscowych, po angielsku ani be ani me.
Market nie płaci chłopakom ani grosza, jedyne co dostają to łaskawe pozwolenie na stanie przy kasach. Ich pensje to to, co dostaną od klientów. Najczęściej kilkadziesiąt centów. Mimo to, zawsze są uśmiechnięci i pomocni.

Kiedyś, stojąc w kolejce, zostałam zaczepiona przez jednego z nich pytaniem czy chciałam kupić wodę gazowaną. Kiedy zaprzeczyłam, porwał moją zgrzewkę i po chwili wrócił z inną, tej samej firmy tłumacząc, że się pomyliłam i że wydało mu się dziwne, że z bąbelkami bo zawsze kupuję niegazowaną.

Wiem, że opis przydługi, ale chciałam dobrze przedstawić kontrast miedzy cyganką, a chłopakami.
Cyganka oczywiście, łeb trzyma prawie w drzwiach sklepu i filuje kto chłopakom sypie groszem ,coby mu tym nachalniej łapy podstawiać.

Dzisiaj, wychodząc z zakupami, jak zwykle "nadziałam" się na Romkę, która albo po prawie dwóch latach nadal mnie nie kojarzy, albo jeszcze nie dotarło do niej, że ode mnie złamanego grosza nie dostanie. Normalnie, ją olewam, ale jako że, tym razem nawarczała na mnie, że jestem niesprawiedliwa, bo chłopakom daję pieniądze a jej nie, postanowiłam odpowiedzieć.
Wyjaśniłam "grzecznie", że chłopaki dostają bo pracują, a ona siedzi na dupie więc nic nie dostanie. Się babsko rozwściekło...

Nawrzeszczała na mnie i wszystkich wokoło, że ona jest biedna i dziecko ma głodne do wykarmienia i jej każdy ma dawać. Kiedy zapytałam, czy w związku z powyższym, mam zadzwonić po opiekę społeczną, zostałam zapewne przeklęta z pięć razy, po czym cyganka dzieciaka złapała pod pachę i pogalopowała w bliżej nieokreślonym kierunku. Pewnie i tak niedługo wróci...

sklepy

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 869 (903)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…