Stoję sobie przed dworcem PKP w Gdańsku i klikam sobie coś tam na telefonie (niszczę wrogi portal w Ingressie, dla tych co znają), a że klikanie trochę mi czasu zajmuje, to z okazji korzysta i podchodzi do mnie żulka - zarośnięta brudem baba, w podartych łachmanach, o zaczerwienionych oczach i nosie, woniejąca na kilometr alkoholem i to chyba nawet dzisiejszym.
- Da pan złotówkę na bułkę, bo nie mam za co żyć, renta dopiero jutro...
- Nie - odpowiadam i klikam sobie dalej.
- Głodna jestem, renta dopiero jutro, a dzieci mi wszystko zabrały, nie mam za co jeść, poratuje pan...
- Powiedziałem "nie" - przerwałem jej litanię w pół słowa.
- A żeby ci gówno w dupie na beton stwardniało - krzyknęło babsko tak, że połowa ludzi w okolicy się obejrzała, a następnie z wielkim fochem oraz werwą poszło w drugą stronę.
A ja stałem przez dłuższą chwilę z wytrzeszczonymi oczyma, bo wprawdzie zdarzało mi się słyszeć różnego typu wyzwiska od żuli, ale dawno już nie słyszałem tak oryginalnej i kreatywnej klątwy.
- Da pan złotówkę na bułkę, bo nie mam za co żyć, renta dopiero jutro...
- Nie - odpowiadam i klikam sobie dalej.
- Głodna jestem, renta dopiero jutro, a dzieci mi wszystko zabrały, nie mam za co jeść, poratuje pan...
- Powiedziałem "nie" - przerwałem jej litanię w pół słowa.
- A żeby ci gówno w dupie na beton stwardniało - krzyknęło babsko tak, że połowa ludzi w okolicy się obejrzała, a następnie z wielkim fochem oraz werwą poszło w drugą stronę.
A ja stałem przez dłuższą chwilę z wytrzeszczonymi oczyma, bo wprawdzie zdarzało mi się słyszeć różnego typu wyzwiska od żuli, ale dawno już nie słyszałem tak oryginalnej i kreatywnej klątwy.
Dworzec PKP w Gdańsku Głównym
Ocena:
641
(749)
Komentarze