Z cyklu: serwisant komputerów (monter cudów wszelakich)
Umowa o pracę kończyła mi się 31 sierpnia. Praca full serwis komputerów z dojazdem do klienta, niby 8 godzin, ale...laptop, samochód i telefon firmowe na stanie. Nie było opcji nie odebrać telefonu i nie zareagować, nawet w zimę o 5 rano przy -14 stopniach.
[Sz] - szef, [A] - ja.
Miesiąc przed końcem umowy.
[A] - Czy mogę wiedzieć czy przedłużycie mi umowę? Bo jeżeli nie, to bym już czegoś szukała. Rodzina, dom, zobowiązania finansowe itd.
[Sz] - Atena nic się nie martw. Pogadamy później.
Dwa tygodnie do końca umowy, sytuacja powtarza się jak wyżej.
Tydzień do końca, powtórka.
Dzień sądny, czyli 31 sierpnia.
[A] - Szefie i jak z tą moją umową?
[Sz] - Spokojnie Atena. Jutro przyjdziesz do pracy to pogadamy.
Pytam się sekretarki, czy zdać laptopa i telefon, bo w sumie to dzisiaj jestem ostatni dzień w pracy, według umowy. Sekretarka ze szczerym uśmiechem informuje mnie, że mam normalnie pracować.
1 września. Od rana na telefonie, spotkania, wezwania serwisowe, cały dzień zaplanowany z klientami itd. 8:30 wpada szef.
[Sz] - Atena chodź do biura pogadamy.
[A] Ok.
[Sz] - No bo wiesz Atena, my w sumie to stwierdziliśmy, że Tobie umowy nie przedłużymy. Chcesz wiedzieć dlaczego?
[A] - Nie. - daj Bóg, spokojna jestem z natury. Ale wizja mordu zaczynała już kiełkować w mej głowie.
[Sz] - Ale i tak ci powiem ... - tutaj nastąpił cały potok powodów, tak sensownych, że oszczędzę czytelnikom cierpień. Ogólnie można powiedzieć, że aby wszyscy byli zadowoleni, powinnam tańczyć na rzęsach, spać 30 minut na dobę i płacić firmie, że mnie zatrudnia.
Jaką świnią trzeba być, aby powiedzieć pracownikowi, że umowy się mu nie przedłuża, następnego dnia, każąc mu się stawić do pracy?!
Umowa o pracę kończyła mi się 31 sierpnia. Praca full serwis komputerów z dojazdem do klienta, niby 8 godzin, ale...laptop, samochód i telefon firmowe na stanie. Nie było opcji nie odebrać telefonu i nie zareagować, nawet w zimę o 5 rano przy -14 stopniach.
[Sz] - szef, [A] - ja.
Miesiąc przed końcem umowy.
[A] - Czy mogę wiedzieć czy przedłużycie mi umowę? Bo jeżeli nie, to bym już czegoś szukała. Rodzina, dom, zobowiązania finansowe itd.
[Sz] - Atena nic się nie martw. Pogadamy później.
Dwa tygodnie do końca umowy, sytuacja powtarza się jak wyżej.
Tydzień do końca, powtórka.
Dzień sądny, czyli 31 sierpnia.
[A] - Szefie i jak z tą moją umową?
[Sz] - Spokojnie Atena. Jutro przyjdziesz do pracy to pogadamy.
Pytam się sekretarki, czy zdać laptopa i telefon, bo w sumie to dzisiaj jestem ostatni dzień w pracy, według umowy. Sekretarka ze szczerym uśmiechem informuje mnie, że mam normalnie pracować.
1 września. Od rana na telefonie, spotkania, wezwania serwisowe, cały dzień zaplanowany z klientami itd. 8:30 wpada szef.
[Sz] - Atena chodź do biura pogadamy.
[A] Ok.
[Sz] - No bo wiesz Atena, my w sumie to stwierdziliśmy, że Tobie umowy nie przedłużymy. Chcesz wiedzieć dlaczego?
[A] - Nie. - daj Bóg, spokojna jestem z natury. Ale wizja mordu zaczynała już kiełkować w mej głowie.
[Sz] - Ale i tak ci powiem ... - tutaj nastąpił cały potok powodów, tak sensownych, że oszczędzę czytelnikom cierpień. Ogólnie można powiedzieć, że aby wszyscy byli zadowoleni, powinnam tańczyć na rzęsach, spać 30 minut na dobę i płacić firmie, że mnie zatrudnia.
Jaką świnią trzeba być, aby powiedzieć pracownikowi, że umowy się mu nie przedłuża, następnego dnia, każąc mu się stawić do pracy?!
serwis praca umowa o pracę
Ocena:
830
(880)
Komentarze