zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
O zadziwiającej bezczelności i ludzkiej pomysłowości.
Chyba jakoś w pierwszej połowie 2012 roku szłam na kurs języka angielskiego - wysiadłam na stacji metra Centrum i niespiesznie zmierzałam do schodów ruchomych, co mnie miały wyprowadzić na patelnię i podziemie na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Jerozolimskich. Podchodzi do mnie kobieta - szczupła, wydaje mi się, że już ostro po czterdziestce, ubrana normalnie, jasne, tlenione włosy z równą grzywką nad brwiami.
"Przepraszam, czy mogę o coś zapytać?" - pada ze strony kobiety, a mnie już zaczyna się tlić w głowie, że chyba ją już gdzieś widziałam.
-Tak, proszę.
-"Wyciągnęli mi cały portfel z torebki, potrzebuję pięć złotych, by dojechać do domu, czy mogę prosić o wspomożenie? Oczywiście jeżeli może mi Pani pomóc..."
Marszczę brwi, coraz wyraźniej zaczyna mi świtać... ale nie, nie jestem pewna, nie będę chryi robić. Odpowiadam, że przykro mi, nie mam drobnych - kobieta zwija się szybciutko, trochę jakby ze wstydem, sekundę potem już jej nie widzę. Idę na kurs, potem wracam do mieszkania, mój wzrok pada na książki do niemieckiego - i nagle- iluminacja! Oświecenie! A potem szeroki uśmiech i, kurde, chyba podziw, bo ja w życiu bym czegoś takiego nie wymyśliła.
Retrospekcja - wakacje 2010, kurs języka niemieckiego w tej samej szkole językowej, ta sama stacja metra, no i ta babka - wtedy widziana po raz pierwszy.
-"Przepraszam wyciągnęli mi cały portfel, potrzebuję 5 złotych by dojechać do domu..." itd. Ja, kierowana wrażliwością na ludzką krzywdę, sięgnęłam do kieszeni i dałam to co przy sobie miałam - chyba trzy złote,oczywiście, że dam, przecież każdemu się taka przykrość może przydarzyć! I oddalam się, ściskając torbę z książkami bliżej siebie - strasznie kradną w tej Warszawie!
Od 2012 przebywam w stolicy prawie cały czas, bo niestety musiałam zawiesić studiowanie i wychodzi mi, że kobieta ta jest bezecnie okradana dwa-trzy razy w miesiącu. Zawsze mówi, że "WYCIĄGNĘLI CAŁY PORTFEL" (serio, ani jednego słowa w gadce nie zmienia)i prosi biedna na ten bilet. Jakoś od lutego tego roku jej nie widziałam, miałam nadzieję, że policja ją jakoś nastraszyła albo po prostu zarobek z dnia miała za mały i się poddała. Swoją drogą ciekawe ile wyciągała, bo zapewne u przechodniów chęć wspomożenia osoby poszkodowanej była większa niż przeciętnego żebraka. Dziś jednak schodzę do stacji metra politechnika i co nagle słyszę?
- "Przepraszam wyciągnęli mi z torebki cały portfel..."
Chyba jakoś w pierwszej połowie 2012 roku szłam na kurs języka angielskiego - wysiadłam na stacji metra Centrum i niespiesznie zmierzałam do schodów ruchomych, co mnie miały wyprowadzić na patelnię i podziemie na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Jerozolimskich. Podchodzi do mnie kobieta - szczupła, wydaje mi się, że już ostro po czterdziestce, ubrana normalnie, jasne, tlenione włosy z równą grzywką nad brwiami.
"Przepraszam, czy mogę o coś zapytać?" - pada ze strony kobiety, a mnie już zaczyna się tlić w głowie, że chyba ją już gdzieś widziałam.
-Tak, proszę.
-"Wyciągnęli mi cały portfel z torebki, potrzebuję pięć złotych, by dojechać do domu, czy mogę prosić o wspomożenie? Oczywiście jeżeli może mi Pani pomóc..."
Marszczę brwi, coraz wyraźniej zaczyna mi świtać... ale nie, nie jestem pewna, nie będę chryi robić. Odpowiadam, że przykro mi, nie mam drobnych - kobieta zwija się szybciutko, trochę jakby ze wstydem, sekundę potem już jej nie widzę. Idę na kurs, potem wracam do mieszkania, mój wzrok pada na książki do niemieckiego - i nagle- iluminacja! Oświecenie! A potem szeroki uśmiech i, kurde, chyba podziw, bo ja w życiu bym czegoś takiego nie wymyśliła.
Retrospekcja - wakacje 2010, kurs języka niemieckiego w tej samej szkole językowej, ta sama stacja metra, no i ta babka - wtedy widziana po raz pierwszy.
-"Przepraszam wyciągnęli mi cały portfel, potrzebuję 5 złotych by dojechać do domu..." itd. Ja, kierowana wrażliwością na ludzką krzywdę, sięgnęłam do kieszeni i dałam to co przy sobie miałam - chyba trzy złote,oczywiście, że dam, przecież każdemu się taka przykrość może przydarzyć! I oddalam się, ściskając torbę z książkami bliżej siebie - strasznie kradną w tej Warszawie!
Od 2012 przebywam w stolicy prawie cały czas, bo niestety musiałam zawiesić studiowanie i wychodzi mi, że kobieta ta jest bezecnie okradana dwa-trzy razy w miesiącu. Zawsze mówi, że "WYCIĄGNĘLI CAŁY PORTFEL" (serio, ani jednego słowa w gadce nie zmienia)i prosi biedna na ten bilet. Jakoś od lutego tego roku jej nie widziałam, miałam nadzieję, że policja ją jakoś nastraszyła albo po prostu zarobek z dnia miała za mały i się poddała. Swoją drogą ciekawe ile wyciągała, bo zapewne u przechodniów chęć wspomożenia osoby poszkodowanej była większa niż przeciętnego żebraka. Dziś jednak schodzę do stacji metra politechnika i co nagle słyszę?
- "Przepraszam wyciągnęli mi z torebki cały portfel..."
metro Warszawa
Ocena:
97
(195)
Komentarze