Przygarnęłam psa.
Namierzyłam go, gdy wałęsał się po osiedlu mojego partnera. Piesek mały, miły, do tego samiec - bałam się, że ktoś mi go zabierze, zanim urobię swoją rodzinę i przygotuję mu miejsce u siebie w domu. Pewnego dnia zawołałam go, wskoczył do mojego samochodu - i pojechaliśmy do weterynarza, a następnie do domu.
Minęły mniej więcej dwa miesiące od czasu pojawienia się psa na osiedlu do przechwycenia go przeze mnie.
Gwoli ścisłości, rodzina przyjęła nowego z serdecznością, stary pies z czasem także. Koty - mniej, ale przynajmniej już się tak nie panoszą.
Oczywiście zniknięcie pieska z osiedla zostało szybko zanotowane przez mieszkańców. Mają tam jednego starego psa, który służy chyba w tylko do tego, żeby mieli komu resztki z obiadu wyrzucać przez balkon. Już mój pies był za to osiedlową maskotką - każdy go głaskał, psy mające rodzinę bawiły się z nim na trawniku etc.
Wkrótce mieszkańcy dowiedzieli się, że to ja zabrałam pieska. Niektórzy mówili, że szkoda, bo on taki pocieszny był, ale to dobrze że ma swój dom - generalnie nie spotkałam się z jakimiś negatywnymi opiniami.
Jestem w sklepie, razem z jedną sąsiadką [S] i ekspedientką [E]. Temat pieska - aktualny.
[S] - Bo pani zabrała tego małego pieska...
[J] - Tak, zabrałam.
[S] - No, on był taki fajny, wesoły bardzo.
[J]
[S] Pani X bardzo go lubiła, nawet miała go u siebie jakiś czas...
Przerywnik: tak, piesek zniknął na mniej więcej tydzień z podwórka. Doniósł mi o tym mój partner, sama zresztą widziałam pieska z jakąś obrożą. Już pogodziłam się z tym, że pieska ktoś przejął, po czym znów zaczął pojawiać się na osiedlu bez obroży. Mój wywiad wykazał, że nie śpi w żadnym z mieszkań, więc uznałam, ze znowu jest do wzięcia.
[J] Tak, pani X miała go chyba z tydzień, ale potem znów wylądował na...
[S] No bo ona ma za małe mieszkanie na psa. W sumie racja to, że mogłaby pani dać pani X z 10zł za tego psa...
Spojrzałam ze szczerym niedowierzaniem.
[J] Niby dlaczego?!
[S] A chociażby za te obrożę, co mu nałożyła!
[J] Ten piesek nie miał obroży, jak go zabierałam.
[S] Nie wiem, może zgubił, ale pani X bardzo lubiła tego pieska i coś na pociechę by jej się należało.
No tak, 10zł stanowiłoby wspaniałą pociechę dla staruszki. Bo przecież pies=10zł.
[J] Nie będę pani X dawała żadnych pieniędzy, bo...
[E] Niech ta pani X nie przesadza, że nałożyła psu znalezioną na śmietniku obrożę i czasem rzucała mu kostki z balkonu, to nie znaczy, że to był jej pies. Tak w ogóle kto to widział brać psa na tydzień, a potem go wyrzucać!
[S] Ale ja przecie nic nie mówię! Ja tylko mówię, co mówiła pani X!
Pani X nie wystosowała do mnie żadnych zarzutów, odpowiada na 'dzień dobry' - tak więc nie wiem, czy relacja pani sąsiadki w sklepie była prawdziwa czy zmyślona.
-----
Wieść o tym, że przygarnęłam psa, rozeszła się także po mojej rodzinnej wsi. Małe dzieci przychodziły nawet popatrzeć na nowego. Inni sąsiedzi mieli jednak inny sposób myślenia.
Psy w mojej wiosce często wymykają się ze swoich podwórek. Na szczęście nie są one agresywne, często odprowadzam psy sąsiadów na ich podwórka.
Jeden z psów sąsiadów pałętał się po wiosce. Odprowadziłam psa, sąsiad akurat robił coś w garażu.
- Panie Z, przyprowadziłam panu psa!
Pan Z podnosi głowę i mówi:
- A to gudłaj uciekinier! A zresztą jak chcesz to se go weź!
Pies chce ogon urwać - tak macha ogonem na widok swego opiekuna. Ja się uśmiecham (bo cóż na to odpowiedzieć), na co sąsiad Z:
- Serio mówię, weź se go.
Ja coś tam wyjąkałam, że mam już dwa psy i starczy, i poszłam.
Ktoś zadzwonił do mnie i powiedział, że podobno przygarniam zwierzęta, a on ma akurat małe koty do wydania. Trochę mnie to zirytowało, ale dałam temu chłopakowi kontakt do mojej pani weterynarz, która zajmuje się adopcjami zwierząt i ma mnóstwo ludzi, którzy chcą kotów.
Ale najbardziej chamskie było znalezisko poranne mojego ojca. Po moim podwórku pewnego poranka biegały trzy psy - w tym jeden duży i na pewno obcy. Czemu chamskie? Na noc zamykamy furtkę i bramę, nie ma innej możliwości - ktoś przerzucił psa przez ogrodzenie.
Załatwiliśmy sprawę z obcym - na szczęście była to młoda suczka z wilczurów, na tyle ładna że moja weterynarz jeszcze przed południem znalazła chętnego na nią.
I szczerze pytam - przeczekać czy dać do zrozumienia, że nie interesuje mnie przygarnianie większej ilości zwierząt?
Namierzyłam go, gdy wałęsał się po osiedlu mojego partnera. Piesek mały, miły, do tego samiec - bałam się, że ktoś mi go zabierze, zanim urobię swoją rodzinę i przygotuję mu miejsce u siebie w domu. Pewnego dnia zawołałam go, wskoczył do mojego samochodu - i pojechaliśmy do weterynarza, a następnie do domu.
Minęły mniej więcej dwa miesiące od czasu pojawienia się psa na osiedlu do przechwycenia go przeze mnie.
Gwoli ścisłości, rodzina przyjęła nowego z serdecznością, stary pies z czasem także. Koty - mniej, ale przynajmniej już się tak nie panoszą.
Oczywiście zniknięcie pieska z osiedla zostało szybko zanotowane przez mieszkańców. Mają tam jednego starego psa, który służy chyba w tylko do tego, żeby mieli komu resztki z obiadu wyrzucać przez balkon. Już mój pies był za to osiedlową maskotką - każdy go głaskał, psy mające rodzinę bawiły się z nim na trawniku etc.
Wkrótce mieszkańcy dowiedzieli się, że to ja zabrałam pieska. Niektórzy mówili, że szkoda, bo on taki pocieszny był, ale to dobrze że ma swój dom - generalnie nie spotkałam się z jakimiś negatywnymi opiniami.
Jestem w sklepie, razem z jedną sąsiadką [S] i ekspedientką [E]. Temat pieska - aktualny.
[S] - Bo pani zabrała tego małego pieska...
[J] - Tak, zabrałam.
[S] - No, on był taki fajny, wesoły bardzo.
[J]
[S] Pani X bardzo go lubiła, nawet miała go u siebie jakiś czas...
Przerywnik: tak, piesek zniknął na mniej więcej tydzień z podwórka. Doniósł mi o tym mój partner, sama zresztą widziałam pieska z jakąś obrożą. Już pogodziłam się z tym, że pieska ktoś przejął, po czym znów zaczął pojawiać się na osiedlu bez obroży. Mój wywiad wykazał, że nie śpi w żadnym z mieszkań, więc uznałam, ze znowu jest do wzięcia.
[J] Tak, pani X miała go chyba z tydzień, ale potem znów wylądował na...
[S] No bo ona ma za małe mieszkanie na psa. W sumie racja to, że mogłaby pani dać pani X z 10zł za tego psa...
Spojrzałam ze szczerym niedowierzaniem.
[J] Niby dlaczego?!
[S] A chociażby za te obrożę, co mu nałożyła!
[J] Ten piesek nie miał obroży, jak go zabierałam.
[S] Nie wiem, może zgubił, ale pani X bardzo lubiła tego pieska i coś na pociechę by jej się należało.
No tak, 10zł stanowiłoby wspaniałą pociechę dla staruszki. Bo przecież pies=10zł.
[J] Nie będę pani X dawała żadnych pieniędzy, bo...
[E] Niech ta pani X nie przesadza, że nałożyła psu znalezioną na śmietniku obrożę i czasem rzucała mu kostki z balkonu, to nie znaczy, że to był jej pies. Tak w ogóle kto to widział brać psa na tydzień, a potem go wyrzucać!
[S] Ale ja przecie nic nie mówię! Ja tylko mówię, co mówiła pani X!
Pani X nie wystosowała do mnie żadnych zarzutów, odpowiada na 'dzień dobry' - tak więc nie wiem, czy relacja pani sąsiadki w sklepie była prawdziwa czy zmyślona.
-----
Wieść o tym, że przygarnęłam psa, rozeszła się także po mojej rodzinnej wsi. Małe dzieci przychodziły nawet popatrzeć na nowego. Inni sąsiedzi mieli jednak inny sposób myślenia.
Psy w mojej wiosce często wymykają się ze swoich podwórek. Na szczęście nie są one agresywne, często odprowadzam psy sąsiadów na ich podwórka.
Jeden z psów sąsiadów pałętał się po wiosce. Odprowadziłam psa, sąsiad akurat robił coś w garażu.
- Panie Z, przyprowadziłam panu psa!
Pan Z podnosi głowę i mówi:
- A to gudłaj uciekinier! A zresztą jak chcesz to se go weź!
Pies chce ogon urwać - tak macha ogonem na widok swego opiekuna. Ja się uśmiecham (bo cóż na to odpowiedzieć), na co sąsiad Z:
- Serio mówię, weź se go.
Ja coś tam wyjąkałam, że mam już dwa psy i starczy, i poszłam.
Ktoś zadzwonił do mnie i powiedział, że podobno przygarniam zwierzęta, a on ma akurat małe koty do wydania. Trochę mnie to zirytowało, ale dałam temu chłopakowi kontakt do mojej pani weterynarz, która zajmuje się adopcjami zwierząt i ma mnóstwo ludzi, którzy chcą kotów.
Ale najbardziej chamskie było znalezisko poranne mojego ojca. Po moim podwórku pewnego poranka biegały trzy psy - w tym jeden duży i na pewno obcy. Czemu chamskie? Na noc zamykamy furtkę i bramę, nie ma innej możliwości - ktoś przerzucił psa przez ogrodzenie.
Załatwiliśmy sprawę z obcym - na szczęście była to młoda suczka z wilczurów, na tyle ładna że moja weterynarz jeszcze przed południem znalazła chętnego na nią.
I szczerze pytam - przeczekać czy dać do zrozumienia, że nie interesuje mnie przygarnianie większej ilości zwierząt?
różnie Polska
Ocena:
461
(577)
Komentarze