Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#52908

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
.
Z klatki prowadzącej na piętro do mieszkań lokatorów, już dawno urządzono sobie miejsce spotkań pijaków, wolną chatę dla spragnionej seksu młodzieży, toaletę dla tych, którzy takiego wynalazku w domu nie posiadają. Interwencje nie pomagały, Straż Miejska też nie wykazywała chęci pomocy, Policja tym bardziej, Administracja miała to gdzieś, tłumacząc się brakiem pieniędzy.
Jednak stał się cud i pewnego dnia na klatce pojawili się panowie robotnicy i zabrali się za robotę. Najwidoczniej jednak Administracja się zlitowała.
Co prawda nie do końca widzę sens w remontowaniu czegoś, co stoi otwarte i każdy tam wchodzi, robi co chce i idzie dalej, ale może ja się nie znam. Może to miało na celu uprzyjemnienie otoczenia tym wszystkim osobnikom, którzy na tej klatce załatwiali swoje pilne potrzeby.
No nic. Remont skończony, klatka pięknie odnowiona, więc jeśli o nią zadbamy, to będziemy mieć ładnie. Spoko, nie mam nic przeciwko. Przyjemniej się mieszka w ładnym otoczeniu.
Tak więc w ramach tego dbania o czystość i porządek, pewnego dnia wzięłam się za mycie klatki. Byłam już prawie w połowie schodów prowadzących z góry na dół, kiedy nadszedł sąsiad.
- A wie pani, że myć to trzeba od góry do dołu?
Popatrzyłam na niego, na to co umyłam i w mojej głowie zakołatało się jedno – Ki diabeł? Część od góry umyta, właśnie kieruję się w dół. Hm... może sąsiadowi się kierunki pomyliły?
- Za ten remont to wypadałoby zapłacić.
I tu się lekko zdziwiłam. Płacimy czynsz, to nie administracja załatwiała firmę wykonującą ów remont? Sąsiad wynajął prywatnie kogoś i dopiero teraz o tym informuje?
- Zapłacić?
- A kto za tym chodził! Kto to załatwiał! Należy mi się! – podnosi głos.
- Yyyy – nie ukrywam, że zatkało mnie.
Musiałam wyglądać dość głupio, gapiąc się z niedowierzaniem na sąsiada i przetrawiając w umyśle, czy aby na pewno dobrze go zrozumiałam.
- Pan sobie chyba żartuje – próbuję to jeszcze obrócić w luźną rozmowę, w której ktoś ma specyficzne poczucie humoru.
- Nie – padła twarda odpowiedź. I sąsiad mówi to z miną poważną, jakby właśnie obwieszczał, nadejście globalnego kataklizmu, czy innego końca świata.
W dalszej części jego monologu padają stwierdzenia, że on to wychodził, on załatwił, on pisał pisma, podania, nachodził administrację, gnębił urząd miejski. Cały remont jest wyłącznie jego zasługą. Dobrze, że nie przypisał sobie zasług w malowaniu i pracach remontowych. – To poskładać się z resztą sąsiadów, przynajmniej się napiję – pada końcowe stwierdzenie.
WTF?
Nie, nie poskładaliśmy się i nie poinformowałam reszty sąsiadów o tej propozycji. Uznałam to za wpływ nadmiernego upału na głowę sąsiada.

Sąsiedzi. Tym razem bez magicznego psa.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (232)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…