Historia sprzed paru dni - jak zwykle ku przestrodze. Tym razem o szukaniu pracy - temat szeroko rozpowszechniony w ostatnich czasach.
Pracy nie szukam, ale zaciekawiło mnie ogłoszenie dobrze znanej firmy, która poszukiwała osoby z bardzo dobrą znajomością języka angielskiego, do sprawdzania lingwistycznej poprawności instrukcji do gier komputerowych oraz samych gier na różne platformy. W ogłoszeniu oczywiście same superlatywy. Jako, że wymagania spełniam aż nadto, z ciekawości wysłałam życiorys. Odzew natychmiastowy, że tak, że chcą mnie od zaraz, że szybki awans, że rozmowa to tylko formalność, bo poszukują kogoś dokładnie takiego jak ja.
Zaproponowane warunki: umowa zlecenie (czyli brak ubezpieczenia, bezpłatne chorobowe), praca poniedziałek-piątek 8-16 i niektóre soboty, brak gwarancji ciągłości pracy (w każdej chwili mogą powiedzieć, że przez najbliższy miesiąc pracy niet i radź sobie sam) i to wszystko za oszałamiające 1300 na rękę. Dla tłumacza. Pełnoetatowego. Z wykształceniem lingwistycznym, bo byle kogo nie biorą.
Jedyny plus zmarnowanego czasu na rozmowę? Mina faceta jak mu powiedziałam, żeby do mnie zadzwonił jak zmienią podejście do swoich pracowników ;)
Ludzie, nie dajmy się. Dajmy pracodawcom odczuć, że wiemy, że zasługujemy na dużo więcej niż są skłonni nam zaoferować.
Pracy nie szukam, ale zaciekawiło mnie ogłoszenie dobrze znanej firmy, która poszukiwała osoby z bardzo dobrą znajomością języka angielskiego, do sprawdzania lingwistycznej poprawności instrukcji do gier komputerowych oraz samych gier na różne platformy. W ogłoszeniu oczywiście same superlatywy. Jako, że wymagania spełniam aż nadto, z ciekawości wysłałam życiorys. Odzew natychmiastowy, że tak, że chcą mnie od zaraz, że szybki awans, że rozmowa to tylko formalność, bo poszukują kogoś dokładnie takiego jak ja.
Zaproponowane warunki: umowa zlecenie (czyli brak ubezpieczenia, bezpłatne chorobowe), praca poniedziałek-piątek 8-16 i niektóre soboty, brak gwarancji ciągłości pracy (w każdej chwili mogą powiedzieć, że przez najbliższy miesiąc pracy niet i radź sobie sam) i to wszystko za oszałamiające 1300 na rękę. Dla tłumacza. Pełnoetatowego. Z wykształceniem lingwistycznym, bo byle kogo nie biorą.
Jedyny plus zmarnowanego czasu na rozmowę? Mina faceta jak mu powiedziałam, żeby do mnie zadzwonił jak zmienią podejście do swoich pracowników ;)
Ludzie, nie dajmy się. Dajmy pracodawcom odczuć, że wiemy, że zasługujemy na dużo więcej niż są skłonni nam zaoferować.
***
Ocena:
648
(720)
Komentarze