Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Betoniarka

Zamieszcza historie od: 31 sierpnia 2012 - 14:24
Ostatnio: 17 kwietnia 2019 - 14:06
  • Historii na głównej: 10 z 10
  • Punktów za historie: 5082
  • Komentarzy: 161
  • Punktów za komentarze: 1220
 

#77211

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam samochód. Stary. Dostałam od dziadka. Technicznie sprawny, wizualnie już trochę podżarty rdzą i poobcierany przez dziadka, jak jeszcze nim jeździł.

Jakiś czas temu nagle zaczęła się do mnie dobijać policja. Dość gwałtownie, bo nie zastając mnie w miejscu zameldowania, pojechali do moich rodziców (!), a dowiadując się, że samochodu głównie używa mój partner, zażądali, żeby moja mama natychmiast powiedziała im, gdzie mój partner pracuje. Mama mądrze powiedziała, że nie wie i do kolejnego dnia był spokój.

Następnego dnia okazało się, że pani mieszkająca w tym samym bloku wskazała nas jako sprawcę potężnego zarysowania jej samochodu i musimy się natychmiast zgłosić na policję złożyć zeznania. Na policji dowiedzieliśmy się, że stara baba zawraca d***, bo:

1. W tym dniu staliśmy na parkingu po przeciwnym krańcu niż jej zarysowany samochód.
2. Mamy pełne ubezpieczenie włącznie z ubezpieczeniem od utraty zniżek, więc nie mielibyśmy się czego obawiać rysując komukolwiek samochód.
3. Nie było żadnych świadków - kobieta rano przeszła się po parkingu poszukując uszkodzeń na samochodach tożsamych z jej rysą i uznała, że to my.
4. No właśnie, te uszkodzenia. Rysa na samochodzie Pani miała dobre 10 cm długości, była gruba, całkowicie zdarty krwistoczerwony lakier + wgniecenie. Uszkodzenie świadczące o naszej winie to była 5-centymetrowa kreska na plastikowym lusterku o kolorze cegły (dziadek pewnie przytarł o ścianę wjeżdżając do garażu).

Policjant powiedział, że zgłoszenie jest, co on o tym myśli, to już nieistotne, muszą działać w imieniu prawa. Przestrzegł nas, żebyśmy śledzili pocztę, bo jeśli babsko nas poda do sądu, to takie wyroki są wystawiane zaocznie i bez rozpraw, a na odwołanie, o ile dobrze pamiętam, 7 dni.

Policjant prorok widocznie miał już do czynienia z takimi przypadkami, bo niedługo później rzeczywiście otrzymaliśmy zaoczny wyrok sądu i karę 350 zł. Odwołanie złożyliśmy natychmiast. Rozprawy były cztery, trzy się nie odbyły z powodu choroby sędziny. Choroby, o której poinformowano nas dopiero na miejscu o godzinie, kiedy rozprawa miała się zacząć. Czyli trzy dni urlopu w plecy. Na czwartej dowiedzieliśmy się, że ślady z naszego lusterka nie są kompatybilne z rysą na samochodzie sąsiadki. No cóż za zaskoczenie!

Piekielne w tym wszystkim jest to, że cała sytuacja trwała rok, objęła cztery wizyty w sądzie i trzy na posterunku policji. Piekielne jest również to, że pieniądze podatników są przeznaczane na rozprawy dotyczące takich absurdalnych pierdół. Piekielna jest nasza strata czasu i nerwów i to, że trzeba udowodnić nie winę, ale niewinność.

Po czasie, kiedy już krew przestała się we mnie gotować na myśl o tej wrednej babie, zaczęłam zwracać na nią baczniejszą uwagę, odruchowo. Kobieta nie umie parkować, kompletnie. Zrodziło się we mnie podejrzenie, że sama gdzieś przerysowała samochód i bała się przyznać mężowi, więc poszukała kozła ofiarnego. Ale to już zajeżdża trochę teorią spiskową. Samochód ma obfotografowane wszystkie uszkodzenia, które posiada i więcej się piekielnym babom po sądach nie dam ganiać.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 274 (288)

#73444

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Babcia namówiła mnie na pełną kontrolę wzroku w klinice okulistycznej, która zajmuje się jej schorzeniami oczu. Akcja badania była promocyjna, bezpłatna, na NFZ. Tylko na wizytę czekało się z miesiąc. Od długiego czasu mam wrażenie, że na jedno oko widzę trochę słabiej, więc się zapisałam.

1. Umówiono mnie na godzinę 18. Mnie i dobre 20 innych osób. W małej poczekalni nie było czym oddychać, a kompleksowe badania nie trwają 5 minut - spędziłam w poczekalni dwie godziny.

2. Po wejściu do gabinetu lekarz zakropił mi oczy i kazał na 15 minut wyjść do poczekalni. Wszystko pięknie, tylko już po kilku minutach w sumie zaczęłam widzieć jak za mgłą. Klinika na przedmieściach, dojazd możliwy tylko samochodem i nikt wcześniej mnie nie uprzedził, że przestanę normalnie widzieć - były to moje pierwsze kompleksowe badania okulistyczne i może wykazałam się niewiedzą, ale przyznam szczerze, że nie wpadło mi do głowy sprawdzanie, co mi będą robić. Na całe szczęście był ze mną mój facet - kierowca.

3. Całe badanie było mocno chaotyczne: lekarz badał i jednocześnie nadawał z pielęgniarką w temacie historii o wyłudzaniu zwolnień lekarskich. Na sam koniec dowiedziałam się, że na jednym oku mam wadę -1,7 dioptrii i ogólnie stwarzam zagrożenie za kierownicą dla siebie i innych i nie powinnam w ogóle nigdzie wychodzić bez okularów. Lekarz przymierzył mi odpowiednie szkła i na moją sugestię, że wcale lepiej nie widzę, wręcz bolą mnie oczy odparł, że jestem nieprzyzwyczajona i wypisał receptę.

Jakiś czas później udałam się z receptą do optyka, cały czas głęboko się zastanawiając nad tą moją wadą. -1,7 dioptrii to w moim mniemaniu trochę dużo, a na to oko widziałam nieco słabiej, a nie bardzo źle. Zanim wybrałam soczewki, poprosiłam o powtórzenie badania (sieciówka, która badanie miała "w cenie" okularów). Pani zmieniała mi szkła, aż w końcu zaczęłam naprawdę widzieć lepiej. Nie było żadnego odczucia bólu w oczach, żadnego rozmazania obrazu. Pomyślałam jeszcze, że to wina tych pioruńskich kropli, które mi zakropiono, ale potem dowiedziałam się, że moja wada wynosi -0,7 dioptrii. Taka drobna pomyłka o jedną dioptrię.

W okularach dobranych u optyka chodzę do dziś, wada się nie pogorszyła, zakładam je przeważnie tylko do oglądania filmów czy siadania za kierownicą. I do dziś się zastanawiam, czy prywatna klinika, która bardzo pomogła mojej babci prywatnie, tak mocno olewa klientów na NFZ, czy tylko ten konkretny lekarz jest jaki jest?

okulista na nfz

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (241)

#66524

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O dziwnej sytuacji w pubie.

Siedzimy sobie w kilka osób przy stoliku w ogródku pubu. Godzina ok. 22. I jak to w ogródku w pubie w sobotnią noc. Ludzie rozmawiają, śmieją się, kilka osób pali. Na to wszystko przychodzą dwie panie z wózkiem (w wózku śpiące niemowlę).

Siadają w tymże ogródku i zaczyna się nadawanie, że ludzie palą przy dziecku, że jest za głośno, że muzyka, że to nie są warunki dla małego dziecka.

No nie są. Tylko po co tam w ogóle przychodziły?

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 807 (843)

#65802

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Grypa zmusiła mnie do udania się do lekarza. Siedzę sobie pokornie w kolejce, kiedy do przychodni wchodzi, a właściwie wtacza się pewien pan. Nogi zgięte w kolanach, twarz trupioblada, trząsł się cały. Błagalnym tonem mówi do pielęgniarek w rejestracji, żeby mu pomóc, bo bardzo źle się czuje, zadzwonił po karetkę, a karetka go tu przywiozła z jakimś świstkiem, że niby do szpitala się nie nadaje, bo nie jest umierający...

Lekarz z przychodni zrobił co mógł, czyli EKG, zmierzył ciśnienie, porozmawiał, osłuchał i stwierdził, że przypadek jest kliniczny i musi być zawieziony do szpitala jak najszybciej. Karetka z łaską wróciła. A ja nadal jestem w szoku.

częstochowskie pogotowie

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 288 (404)

#53107

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed paru dni - jak zwykle ku przestrodze. Tym razem o szukaniu pracy - temat szeroko rozpowszechniony w ostatnich czasach.

Pracy nie szukam, ale zaciekawiło mnie ogłoszenie dobrze znanej firmy, która poszukiwała osoby z bardzo dobrą znajomością języka angielskiego, do sprawdzania lingwistycznej poprawności instrukcji do gier komputerowych oraz samych gier na różne platformy. W ogłoszeniu oczywiście same superlatywy. Jako, że wymagania spełniam aż nadto, z ciekawości wysłałam życiorys. Odzew natychmiastowy, że tak, że chcą mnie od zaraz, że szybki awans, że rozmowa to tylko formalność, bo poszukują kogoś dokładnie takiego jak ja.

Zaproponowane warunki: umowa zlecenie (czyli brak ubezpieczenia, bezpłatne chorobowe), praca poniedziałek-piątek 8-16 i niektóre soboty, brak gwarancji ciągłości pracy (w każdej chwili mogą powiedzieć, że przez najbliższy miesiąc pracy niet i radź sobie sam) i to wszystko za oszałamiające 1300 na rękę. Dla tłumacza. Pełnoetatowego. Z wykształceniem lingwistycznym, bo byle kogo nie biorą.

Jedyny plus zmarnowanego czasu na rozmowę? Mina faceta jak mu powiedziałam, żeby do mnie zadzwonił jak zmienią podejście do swoich pracowników ;)
Ludzie, nie dajmy się. Dajmy pracodawcom odczuć, że wiemy, że zasługujemy na dużo więcej niż są skłonni nam zaoferować.

***

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 648 (720)

#51476

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ku przestrodze dla miłośników książek.

Księgarnia z sówką zawsze była super. Świetnie zaopatrzona, dobre ceny, szybki czas realizacji podawany dla każdej pozycji z osobna - realny i nie przedłużający się! - przemiła obsługa, świetny kontakt telefoniczny i mailowy, mało reklamacji, a jeśli już jakieś były ekspresowo załatwiane, nie było kiedy się zdenerwować.

Jakiś czas temu coś się stało. Moja wina, że przegapiłam - trzeba było poczytać profil na FB zanim złożyłam nieszczęsne zamówienie. Książki miały być wysłane w 3-4 dni (mało popularne tytuły) - byłam spokojna, bo miałam dwa tygodnie - książki kupione na prezent. Po 6 dniach lekko się zaniepokoiłam, że ani widu ani słychu, kasa dawno u nich na koncie, a czas leci. Na wysłanego z zapytaniem maila, lakoniczna odpowiedź, że czekają na jeden z tytułów. Na pytanie o przybliżony czas wysyłki odpowiedzi brak. Na ponowione pytanie o czas wysyłki odpowiedź, że nie mają wpłaty. Po minucie odpowiedź na poprzedniego maila, podpisana przez tą sama osobę, że czekają, bo im dostawca nawala. Myślę sobie, czeski film. Pytam czy opłaca mi się czekać czy mam anulować zamówienie, dostaję maila, że anulowali zamówienie i na zwrot kasy dają sobie 14 dni roboczych.

Tymczasem w internecie roi się od negatywnych opinii na ich temat, sięgających marca tego roku. Okazuje się, że w ciągu tych kilku miesięcy to standardowa praktyka - najpierw zwlekanie z realizacją zamówienia, potem jeszcze kolejne 3 tygodnie na zwrot wpłaconej sumy, czyli księgarnia obraca sobie pieniędzmi klientów minimum miesiąc, pewnie spłacając swoje inne zadłużenia, po czym z łaską zwraca należne pieniądze (albo i nie zwraca, bo i na takie opinie się natknęłam). Na maile odpowiadają codziennie inne osoby, nie mające pojęcia o poszczególnych zamówieniach, linia telefoniczna jest ciągle zajęta. Przy tym na stronie internetowej reklamują promocje, ekspresowe czasy wysyłki, realizacje w 24 h i inne cuda na kiju.

Doszukałam się maczkiem informacji w potwierdzeniu zamówienia, że czas realizacji może ulec wydłużeniu i jeśli tak się stanie trzeba dzwonić. Na niedziałający telefon. Przed złożeniem zamówienia/wpłaceniem pieniędzy nie dostajemy żadnej informacji w tym temacie. Jestem ciekawa - czy taki proceder w ogóle jest legalny? Czy ktoś powinien się im porządnie dobrać do tyłka? Nie dajcie się namówić na świetne promocje i czas realizacji - firma nie jest uczciwa i szkoda waszych nerwów i pieniędzy.

selkar

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 354 (410)

#50240

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak to nie opłaca się być starszą osobą w tym pięknym kraju :(

Mój dziadzio już dawno przekroczył magiczne "80". Jakiś czas temu miał wszczepiany rozrusznik serca (skaczące ciśnienie). Po zabiegu miał się zgłosić na kontrolę rozrusznika. Dziadek czasami trochę się gubi w rzeczywistości, do tego ciężko mu chodzić, więc do szpitala pojechałam go zapisać ja, żeby nie musiał tyle czekać. Panie w rejestracji przemiłe: powiedziały o której przyjechać, że trzeba EKG zrobić (bez kolejki!), że potem na drugim piętrze mają ściągnąć szwy i od razu bez kolejki do lekarza. Pytam czy na to drugie piętro można windą (winda niepubliczna - można skorzystać tylko w asyście pielęgniarki). Jasne, że można, tylko powiedzieć i jedziemy. Myślę sobie: super! Moja czujność została uśpiona. Niestety na krótko.

Ściągnęłam dziadka do szpitala o 9:30. O 10 miał go przyjąć lekarz. EKG faktycznie bez kolejki. Pierwsze schody ze... schodami. Pani razem z kluczem do windy widząc dziadka oznajmiła, że żadna winda niepotrzebna, a wchodzenie po schodach jest zdrowe. Nic to, że dziadzio musiał być prowadzony przez dwie osoby i jeszcze asekurowany od tyłu, bo robiło mu się słabo i bolały go nogi - po co dla pacjenta uruchamiać windę dla pacjentów? Po ściągnięciu szwów i przetransportowaniu dziadka z powrotem na parter (a jakże, po schodach!) zadowoleni siedzimy w poczekalni - 9:55.

Wybija 10, lekarza nie ma. No ok, szpital, mogą być różne powody. Czekamy. Lekarz zjawia się o godzinie 11:20 i zaczyna wyczytywać nazwiska. Nazwisko mojego dziadka pierwsze nie jest. Do tej godziny poczekalnia jest wypełniona po brzegi starszymi osobami, które nawet nie mają gdzie usiąść. Zagaduję przemiłą staruszkę, której pomagam wypełnić jakąś ankietę (słabo widzi). Co się okazuje? Przedsiębiorcze panie pielęgniarki, które były tak słodko miłe, WSZYSTKICH umawiają na godzinę 10 rano, bez kolejki. Staruszka jest już 3 dzień z rzędu, bo się nie załapała w poprzednich dniach. Po krótkiej awanturze, że człowiek ze schorzeniami, że mu słabo, że musi stać, że w bardzo podeszłym wieku - dowiaduję się, że tu wszyscy w takim wieku, więc mam nie pyskować. Po pytaniu, który w kolejce jest mój dziadek, wrzask, że lista jest u lekarza i one nie wiedzą. Przy próbie wejścia do gabinetu zostaję niemal znokautowana. Dziadek wszedł do lekarza o godzinie 13:20.

Piekielność nr 1: te rozruszniki muszę być kontrolowane co jakiś okres czasu, ponieważ inaczej trzeba zwrócić NFZ ich koszt.

Piekielność nr 2: Samowola pań pielęgniarek jest niezrozumiała. Skazywać starsze osoby z rozrusznikami (a tylko takie tam były) na kwitnięcie godzinami w dusznym korytarzu jest nieludzkie.

Podsumowanie: lekarz po wizycie powiedział pielęgniarkom, żeby sobie wbiły do głowy, że dziadek przy kolejnej wizycie ma być nr 1 na liście - z racji wieku i stanu zdrowia...

to nie jest kraj dla starych ludzi

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 663 (739)

#49882

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Telefoniczni "konsultanci" chwytają się coraz to nowych sztuczek, żeby tylko naciągnąć ludzi na jakąś "niesamowitą" usługę.

Ostatnio zadzwoniła do mnie Pani (oczywiście zwykły numer, bo biura obsługi już nie odbieram), żeby zachwycić mnie faktem, że zostałam wyróżniona za wieloletnią współpracę i oferuje mi rozmowy bez ograniczeń do wszystkich sieci, nielimitowany internet, najnowszy super smartfon i inne cuda na kiju. To wszystko za jedyne 69,90 zł, tyle że będę mieć nowy numer. Ona dzwoni nie po to, żeby mnie spytać czy taka oferta jest interesująca, ale po to, żeby spytać czy wysłać to wszystko na adres zameldowania czy preferuję jakiś inny...

Na moje pytanie, co z moim starym numerem i abonamentem (bagatela, jeszcze 1,5 roku) zostałam SKRZYCZANA, że przecież to nie jej sprawa, co ja zrobię ze starym numerem, że ja chyba nie rozumiem, co ona do mnie mówi, bo przecież oferuje mi TAKIE WYRÓŻNIENIE, że ona w ogóle nie wie, po co ja o cokolwiek pytam. Kiedy ponowiłam pytanie, powiedziała mi, że się nie rozumiemy, że pożałuję i ... rzuciła słuchawką... Zdębiałam.

Nawiasem mówiąc, kiedy przy przedłużaniu umowy spytałam czy w jakikolwiek sposób doceniają swoich wieloletnich klientów, nie doczekałam się żadnych dodatkowych atrakcji z racji wielu lat współpracy. A tu taka niespodzianka i takie wyróżnienie zaledwie kilka miesięcy później. Ręce opadają.

t-mobile

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 324 (398)

#49556

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o tabletkach "72h po" - do czego służą, każdy wie.

Było to ładnych kilka lat temu. Byłam w stałym związku, lat miałam 23, no i niestety, mówiąc wprost, pękła nam gumka. Pełna naiwności uznałam, że tabletki "72h po" służą właśnie do ratowania w takich awaryjnych sytuacjach. Pełna ufności, wiedząc, że takie tabletki może przepisać każdy lekarz, nawet dentysta, poszłam do mojej przychodni do lekarki pierwszego kontaktu.

Lekko rozhisteryzowana (atak paniki już miałam całkiem niezły) opowiedziałam lekarce, co się stało i czego potrzebuję. Zostałam obrzucona stekiem niewybrednych wyzwisk i wyrzucona za drzwi. Nie chcę opisywać jak się poczułam i jak bardzo zdenerwowana byłam. W tej samej przychodni udałam się natychmiast do ginekologa - nawet nie chciał ze mną rozmawiać. Tabletki udało mi się zdobyć u prywatnej pani ginekolog, która nie tylko ze mną pogadała, ale i wytłumaczyła, jak takie tabletki działają, pocieszyła, uspokoiła. Było mi to bardzo potrzebne. Koszt wizyty i recepty - 200 zł. Apteka, w której w ogóle były takie leki - piąta z odwiedzonych.

Wniosek: jak młodzi ludzie mają zapobiegać niechcianym ciążom, skoro lekarze reagują jakby prosiło się ich o aborcję, a mało kogo stać na prywatną wizytę u lekarza? Dlaczego w innych krajach takie środki (które nie są przecież wczesnoporonne) są dostępne od ręki, a u nas napotyka się na takie problemy? Czy na tym polega prorodzinna polityka kraju, że młody człowiek potrzebuje pomocy, a jest traktowany jak szmata? Smutne.

a to Polska właśnie...

Skomentuj (139) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 574 (1178)

#42542

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ku przestrodze dla ludzi prowadzących firmy.

Ostatnio otrzymaliśmy pocztą fakturę pro-forma na przedłużenie domeny, która zawierała nazwę naszej firmy i kontynuację przekierowania maili. Wszystko ładnie, pięknie, ale ani domena nasza ani maile nasze. Okazuje się, że firma rozsyła "reklamy", w których proponuje usługi, nie wiedzieć czemu zatytułowane "kontynuacja", "przedłużenie", itp. Gdzieś maczkiem na którejś stronie takiej reklamy istnieje zawoalowana informacja, że jest to reklama i że opłacenie tej "faktury" to jednocześnie podpisanie umowy na pół roku świadczenia kompletnie niepotrzebnych usług.

Nie dajcie się nabrać oszustom.

(Po telefonie, gdzie szef mało wybrednie poinformował ich, co sądzi o takich praktykach, usłyszał odpowiedź, że oni nie widzą nic niestosownego w takiej formie reklamy i że, owszem, mają sporo firm, które opłaciły fakturę, bo nie zwrócili uwagi, że to nie ich usługi i domeny. Ciekawy sposób zdobywania klientów...)

Lerkins Group

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 385 (429)

1