Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#53491

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z cyklu: "Cierpliwość mi się kończy, może ktoś poradzi..."

W marcu razem z małżonkiem staliśmy się właścicielami swojego wymarzonego mieszkanka, na ostatnim piętrze w czteropiętrowym bloku (co ważne). Już po tygodniu okazało się, że z wentylacją w kuchni jest coś nie halo.

A jak na to wpadliśmy?
Mokra ściana przy oknie, że aż farba spływała, podczas gotowania, była jedną z ważniejszych wskazówek. Drugą, bardziej odczuwalną wiatr wiejący z kratki na kuchnię, dosłownie wiejący, aż przystawiona zapalniczka gaśnie.

Zgłosiliśmy fakt do Pana Piekielnego w spółdzielni. Odpowiedź: musicie sobie zrobić odpowietrzniki w oknach (koszt 200 zł jedno okno) lub rozszczelniać okna. Dla kredytobiorcy 200 zł za okno, hmmm, to będę rozszczelniała.

Taaak, zgadliście, nic to nie dało.

Znowu wizyta u Pana Piekielnego. On przyjdzie zobaczy. Przybył. Drapie się do kratki. Przystawia cudo z wiatraczkiem i dumnie rzecze:
- Co Państwo chcą? Ciąg dobry, ba nawet świetny! Aż 1,2 a powinno być 0,8, więc nawet ponad normę!
W tym momencie wiatraczek staje i zaczyna kręcić się w drugą stronę, z prędkością 2,8, czyli halny w kuchni znowu wieje. Pan Piekielny karpik. Każe nam biegać po mieszkaniu, rozszczelniać okna.
Finał wiadomy, nic to nie dało. No to on zrobi inwentaryzację pionów, czy ktoś z sąsiadów nie wbił się w nasz szyb, wejdzie na dach, komin obaczy.

Czekamy.....
Tydzień, dwa .. dzwonimy...
Odpowiedź - oni teraz coś robią, ale za tydzień zadzwonić to już coś będzie wiadomo.

Tydzień, dwa .. dzwonimy...
Tak, tak, on pamięta, ale teraz coś innego robią, więc za dwa tygodnie zadzwonić...

Tydzień, dwa .. dzwonimy... razy cztery, zawsze spławka.

I tak pięć miesięcy!

My dalej się upieramy, bo od wilgoci i złej wentylacji, w kuchni grzyb był.
Dzisiaj mówię basta, pójdę i zrobię awanturę. Pan Piekielny na urlopie. Ale inny Pan go zastępuje (nadzór budowlany).
On sprawie się przyjrzy, obiecuje.

I oczywiście, coby nic nie robić, przyjdzie z wiatraczkiem znowu.

Tak więc, drodzy koledzy piekielni. Proszę was ładnie o poradę, co zrobić? Jak zmusić spółdzielnię, żeby w końcu coś z tym zrobili. Będę bardzo wdzięczna, bo już sił mi brak.

spółdzielnia kuchnia

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 386 (440)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…