Wybrałam się dzisiaj z mamą na rynek.
Zauważyłyśmy pewną Panią [S], która sprzedawała warzywa z szyldem informującym o ich ekologicznym pochodzeniu - z własnej działki.
Stajemy w kolejce, przed nami jeszcze dwie osoby, w tym pewien [P]an. Gdy nadchodzi jego kolej, Pan podchodzi, marszczy brwi i nawiązuje się krótki dialog
[P]: Przychodzę, bo znalazłem robala w Pani rzodkiewkach!
[S]: Najmocniej przepraszam. Przebierałam je i myślałam...
[P]: Wie Pani co to oznacza?
Sprzedawczyni z przerażoną miną zaprzeczyła i opuściła głowę, najpewniej obawiając się kolejnych pretensji.
Pan uśmiechnął się, po czym rzucił tekstem
[P]: Oznacza to, że szyld nie kłamie i faktycznie są to ekologiczne warzywka! Wpadłem po kolejny kilogram.
Mina sprzedawczyni i reszty kolejki była nie do opisania. A klient zrobił taką reklamę, że natychmiast zlecieli się kolejni kupcy :)
Zauważyłyśmy pewną Panią [S], która sprzedawała warzywa z szyldem informującym o ich ekologicznym pochodzeniu - z własnej działki.
Stajemy w kolejce, przed nami jeszcze dwie osoby, w tym pewien [P]an. Gdy nadchodzi jego kolej, Pan podchodzi, marszczy brwi i nawiązuje się krótki dialog
[P]: Przychodzę, bo znalazłem robala w Pani rzodkiewkach!
[S]: Najmocniej przepraszam. Przebierałam je i myślałam...
[P]: Wie Pani co to oznacza?
Sprzedawczyni z przerażoną miną zaprzeczyła i opuściła głowę, najpewniej obawiając się kolejnych pretensji.
Pan uśmiechnął się, po czym rzucił tekstem
[P]: Oznacza to, że szyld nie kłamie i faktycznie są to ekologiczne warzywka! Wpadłem po kolejny kilogram.
Mina sprzedawczyni i reszty kolejki była nie do opisania. A klient zrobił taką reklamę, że natychmiast zlecieli się kolejni kupcy :)
Rynek w Gdańsku
Ocena:
976
(1088)
Komentarze