Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#53802

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Część druga "kwiatków" z szukania pracy. Dla ciekawskich - znalazłam tymczasowe zatrudnienie, bardzo fajny projekt. Dostałam się też na rewelacyjne praktyki, więc odzyskałam nieco nadzieję na lepszy byt. No i... lepsze zaczepić się gdzieś na miesiąc, niż wcale. Coś z rekrutacjami ruszyło... coś nie ruszyło... coś zgrzytnęło... zapraszam do lektury.

- Portal z "tych lepszych/ wiarygodnych". Ogłoszenie z "rekrutacją ukrytą". Zatrudnią studentkę do pracy przy pisaniu tekstów pod pozycjonowanie. Firma ukryta, ale potrzebują kogoś na cito. No dobra, niech będzie, ryzyk-fizyk. Odzywają się po dwóch tygodniach mailowo, proszą o napisanie dwunastu artykułów po 2500 znaków każdy, a to wszystko celem "sprawdzenia" czy na pewno się nadaję. Choćby je napisał Bukowski, to na pewno się nie nadają oficjalnie - raz już byłam tak głupia (może nie na taką skalę, ale artykuł za darmochę "oddałam"). Każdy by chciał mieć coś za darmo przecież.

- Pan *ogłoszenie dotyczyło tłumaczeń korespondencji* dzwoni i pyta, czy na pewno znam angielski. Ale na pewno? Ale na pewno pewno? Ale zupełnie jestem pewna, że znam? Aha, to on dziękuje, właśnie tego chciał się dowiedzieć.

WHAT? :D

- Telefon o siódmej rano w sobotę. Zapraszają na rozmowę o ósmej na drugim końcu miasta. Koniecznie w stroju oficjalnym. Wciąż nie do końca wierzę w to, że owe połączenie naprawdę jest w moich przychodzących.

- Szkoła językowa, zapraszają na rozmowę w sprawie pomocy w sekretariacie. Rozmowa przyjemna, pan miły, zresztą szkoła przeze mnie kończona w innym mieście. Ale pan "niestety nic mi nie może zaproponować", ponieważ studiuję dziennie. Facet przepytał mnie z całego CV, w którym jak wół stoi, że moje studia są W TOKU w TRYBIE STACJONARNYM, czyli DZIENNYM. Podziękował mi za poświęcenie czasu. Czasu, który mogłam zagospodarować inaczej.

- Serwis w drogerii. Praca poranna: sprawdzić braki na półkach w drogerii (tylko jedna marka produktów, każda firma ma swojego serwisanta), zjechać do magazynu, poczekać na magazyniera, który przyniesie braku, uzupełnić braki i sprawdzić oznaczenie cen. Drogeria bardzo blisko mojego miejsca zamieszkania. Myślę sobie: super, akurat przed zajęciami wyskoczę, szybko się uwinę, na bułkę i obiad w bufecie uczelnianym zarobię. Wszystko ok, pani oprowadza, pan dzwoni w sprawie umowy, gites. Przyjęłam z radością. Zgrzyt zaczął się dziś - umowa niepodpisana, ale już mam przyjść, bo nikogo nie ma na cały sklep. Nie znam swojej stawki. Magazyn jest czynny od siódmej i mniej-więcej o tej porze chciałabym zaczynać serwis, żeby w roku akademickim zdążyć dostać się na uczelnię, a obecnie do mojej tymczasowej pracy (ta sama godzina, czyli dziewiąta). Niestety, magazynierzy są fizycznie dopiero dopiero w okolicach ósmej trzydzieści, w magazynie dziada i baby brak, uzależnienie od innych ludzi powoduje kilkunastominutowe straty, do pracy docieram półtora godziny spóźniona. Z lekkim niesmakiem, ale i nie bez żalu (bo praca prosta, a na bułkę i obiad zawsze fajniej mieć, niż tylko patrzeć, jak jedzą inni) szykuję rezygnację, jeśli nic nie poprawi się (zgłosiłam to, że inaczej było umawiane do osoby "opiekującej się" serwisem) do końca tygodnia.

EDIT: właśnie dotarła na mojego maila umowa. Zagmatwana, niezrozumiała, drobny druk, "zleceniodawca" nie zapewnił i nie zapewni warunków do jej pomyślnej realizacji, zaś za uchybienia przewidziane nakładanie kar pieniężnych na zleceniobiorcę. A to wszystko za 6 zł brutto. Jutro oświadczam, że niczego nie podpiszę, a za dzisiejszy serwis bez umowy mogą mi podarować jeden z kremów do twarzy... wyjdą na tym tak samo. Co ciekawe, umowy z przewidzianymi karami spotkałam w życiu tylko u pośredników pracy. Hm... drugi raz głupia nie będę (raz się ostro przejechałam, ale o tym kiedy indziej).

- Ogłoszenie z rekrutacją ukrytą, firma ukryta, pisanie tekstów reklamowych. Jak na polskie warunki, w ogłoszeniu znalazłam niemal dokładny opis wymagań i oferty. Aplikuję: CV, list motywacyjny, linki do wcześniejszych publikacji lub tylko ich tytuły i miejsca opublikowania. Prawie miesiąc ciszy. Dziś dostałam maila, że jestem szczęśliwcem, który przeszedł do drugiego etapu rekrutacji, mam wypełnić trzy testy i napisać osiem próbnych artykułów. Mail dziś, termin artykułów do jutra, termin testów do wczoraj. What?

Nagle wyrażenie "tylko poważne oferty" zaczyna się wydawać obowiązkowym dopiskiem do CV :)

szukanie pracy

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 325 (373)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…