Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54648

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Remont kuchni. Członek, za przeproszeniem, wynajętej ekipy sam na posterunku – dzień skuwania płytek i dobierania się do rur i innych wnętrzności ukrytych w ścianach. Kurzy się niemiłosiernie, więc taktycznie opuszczam pole bitwy i barykaduję się w pokoju – otwieram okno, delektuję się powiewem świeżości bezpyłowej.

Co chwilę jednak mój błogostan przerywa rzężenie, wydawane przez otwór gębowy wspomnianego Członka. Kiedy rzężenie się nasila – wracam do kuchni i sugeruję Majstrowi, coby sobie okno otworzył.

- Nie, nie... Żona mówi, że ja się łatwo przeziębiam. Przeciągi źle znoszę, rozumi Pani, nie?

No „rozumim, rozumim” i wracam do pokoju. Rzężenie jest coraz głośniejsze, aż wreszcie przechodzi w (prawie) gruźliczy kaszel. Nastaje złowroga cisza...

Mija parę chwil, zaniepokojona brakiem głosowej aktywności Członka wbiegam do kuchni. Po kilkunastu sekundach, kiedy pył opada i względnie dobra widoczność staje się faktem, oczom moim ukazuje się nachylona nieco nad rurą postać Majstra. Nad taką grubą rurą dokładniej, co się ją ze zlewem łączy. Członek rzyga soczyście gdzie popadnie, starając się celować (mało skutecznie, niestety) w (a jakże!) rurę. Obok stoi wiaderko na gruz.

- A nie mówiłam? Trzeba było okno otworzyć!
- Eeee... Yyyy... (rzyg!)
- No dobra, ale mógłby Pan do tego wiaderka chociaż pawia puścić, nie do rury?
- Ale to wiaderko od mopa. Żony mojej. Pożyczone. A żona mówiła, żebym nie zniszczył. Rozumi Pani, nie?

Nie. Nie „rozumim.

Remont

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 725 (799)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…