Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#55903

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam takie szczęście, że mieszkam na osiedlu które upodobali sobie egzaminatorzy nauki jazdy. Strefa zamieszkania, jedna strona ulicy zastawiona przez samochody, mnóstwo miejsc do parkowania – dla egzaminatora raj.

Historia miała miejsce w wakacje. Jechałem samochodem (jak już wspominałem na terenie całego osiedla wyznaczono strefę zamieszkania, więc na liczniku nie mogłem mieć więcej jak dwadzieścia parę kilometrów na godzinę) i w oddali zobaczyłem samochód oznaczony jako jazda egzaminacyjna. Samochód stał na parkingu tyłem do ulicy, więc domyśliłem się, że zdający będzie chciał wyjechać. Kiedy zbliżyłem się do „elki” lekko przyhamowałem (strzeżonego pan Bóg strzeże) i w tym samym momencie kiedy byłem prawie na wysokości parkingu „jazda egzaminacyjna” szarpnęła nagle do tyłu i auto wytoczyło się kawałek na ulicę. Wyglądało to mniej więcej tak jakby ktoś chciał cofać i nagle zrezygnował z tego pomysłu, wciskając mocno hamulec. Ja odruchowo wcisnąłem hamulec i zatrzymałem się, moim błotnikiem przyciskając lekko tylni błotnik „jazdy egzaminacyjnej”. Byłem w lekkim szoku, bo sam prawo jazdy mam od niedawna, a poza tym auto którym jechałem nie należy do mnie. Po kilku sekundach z „elki” wyskoczył zdający i dosyć głośno krzycząc, doskoczył do mojego okna (które z racji wysokiej temperatury było otwarte).

Zdający: - Ku**a człowieku coś ty narobił? Przez ciebie
egzaminu nie zdałem. Głupi jesteś czy co?

Powiem szczerze, że mnie zamurowało. Facet wymusił pierwszeństwo, prawie wjechał w moje auto i ma do mnie pretensje. Z „elki” wysiadł egzaminator i próbował uspokoić zdającego. Nie tylko nie przyniosło to efektu, ale tylko pogorszyło sprawę, bo obelgi oprócz mnie zaczęły dotykać również jego. Egzaminator nie widząc innego wyjścia wyjął telefon i zadzwonił po policję. Ja w tym samym czasie wysiadłem z samochodu i próbowałem wytłumaczyć zdającemu, że w tej sytuacji nie ma żadnej mojej winy i nic poważniejszego się nie stało tylko dlatego, że egzaminator nacisnął szybko swój pedał hamulca.

Panowie policjanci pojawili się dosyć szybko. Na ich widok zdający spokorniał i krzyk zamienił na mamrotanie pod nosem. Policjanci wysłuchali mojej wersji, potem egzaminator ją potwierdził. Nadeszła chwila aby zapytać o zdanie pana zdającego, a on sprawił, że wszyscy na chwilę zamilkliśmy. Spowodowały to jego słowa: „było tak jak oni mówią”.

Po chwili policjanci otrząsnęli się ze zdumienia i kontynuowali rozmowę ze zdającym.

Policjant: - Panie, to po co pan cyrk robisz jak sam pan wie, że pana wina?
Zdający: - Bo on (w tym momencie pokazuje palcem na mnie) mnie oszukał.
Policjant: - Ale jak oszukał?
Zdający: - Bo jechał powoli, potem jeszcze zwolnił, to myślałem, że chce mnie wpuścić. A przecież jak ktoś chce ustąpić pierwszeństwa komuś kto wyjeżdża z parkingu, to pierwszeństwo jest tego który wyjeżdża.

Ja w śmiech, egzaminator w śmiech, nawet policjanci uśmiechnęli się pod nosem. Ponieważ po chwili oględzin okazało się, że na moim samochodzie nie ma żadnych nowych rys czy wgnieceń, to podpisałem papier podany mi przez policjantów, wsiadłem do auta i odjechałem. Na odchodne usłyszałem jeszcze, że zdający złoży odwołanie od przebiegu egzaminu, a jak zostanie ono negatywnie rozpatrzone to mnie znajdzie i ja zapłacę mu za następny egzamin.

Dzisiaj w telewizji słyszałem, że w sejmie pracują nad nowelizacją prawa o ruchu drogowym. Może warto byłoby zamieścić tam interpretację przepisów tego pana?

ulica

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 412 (460)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…