Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#57179

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Boże Narodzenie jak zwykle spędzaliśmy w Budapeszcie. W tym samym okresie do Budapesztu wybrali się nasi znajomi. Nie są to na tyle bliscy znajomi, żebyśmy ich gościli u siebie, ale jeszcze w Polsce zaproponowałam spotkanie w święta u nas czy udzielenie jakiś wskazówek dotyczących miasta. Zaproszenie zostało chętnie przyjęte natomiast co do rad to znajomy powiedział, ze sobie doskonale sobie poradzą że od czego są przewodniki, GPS itd. Na moją sugestię, że w Budapeszcie są liczne remonty, drobne zmiany w komunikacji miejskiej w związku z uruchomianiem 4 linii metra, a także miasto funkcjonuje zupełnie inaczej w okresie świąteczno-noworocznym, prychnął, że nie od wczoraj umie posługiwać się Internetem. Ok nie będę się narzucać. Znajoma natomiast koniecznie chciała odwiedzić pewien sklep z ubraniami i kupić sobie kilka rzeczy. Sugerowałam 23 grudnia, twierdząc, że sklep może później być zamknięty aż do Nowego Roku.

Świąteczne spotkanie byłoby miłe, gdyby nie to, że znajomy został ekspertem od spraw węgierskich, samych Węgrów i Budapesztu, bo przecież 3 dni pobytu w obcym kraju zupełności wystarczy, aby zostać autorytetem w tej dziedzinie. I nie mam na myśli wrażeń i odczuć jakie ma każdy w nowym miejscu czy kraju, ale sądy wygłaszane z całkowitą pewnością, że Węgrzy to, Węgrzy tamto. Odpuściłam prostowanie bo nie było sensu się irytować w święta.

Sam wyjazd znajomym nie do końca się udał. Chcieli zrobić sobie spacer po starym Peszcie zaczynając od parlamentu, a kończąc na moście Wolności. Kiedy dojechali na końcowy przystanek tramwajem, który miał ich zawieść w pobliże parlamentu mieli jedyną i niepowtarzalną okazję podziwiać pewien market budowlany, najbrzydszy most w naddunajskiej stolicy i trakcje linii kolejowej – pojechali bowiem w drugą stronę. Po naprawieniu błędu okazało się jednak, że muszą zmodyfikować trasę, bo planowany spacer wzdłuż naddunajskiego corso musiałby polegać na przeciskaniu się pomiędzy ogrodzeniami osłaniającymi remontowany teren. Innego dnia żle weszli na górą zamkową bo z powodu remontu wejście od tej strony było zamknięte. Stracili półtorej godziny na jazdę do restauracji położonej poza centrum, która okazała się zamknięta. Kupę czasu spędzili na szukaniu jednego z marketów, bo jak wyczytał nasz znawca tam najtaniej można zrobić zakupy (co nie jest prawdą). Jeśli zaś chodzi o ubrania to znajoma ich nie kupiła. Nie byli tam 23 grudnia bo wg eksperta to byłoby niemożliwe, żeby sklep w ścisłym centrum był zamknięty 27 grudnia. O dziwo jakoś nikt w ten dzień nie przyjechał ich obsłużyć.

A skąd to wszystko wiem? Ano, od wściekłej żony, która nie wytrzymała i ostatni wieczór ich pobytu zamiast w fajnej knajpce na kolacji z mężem spędziła ze mną i moim mężem, a święta w Budapeszcie uważa za jedne z gorszych jakie miała. Współczuję jej wyjazdów z mężem, na co dzień jest to dość miły facet i naprawdę sama nie wiem w co w niego wstąpiło. A najbardziej piekielne jest to, że wystarczyłby kwadrans rozmowy ze mną i wielu pomyłek mogliby uniknąć.

Węgry

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (235)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…