Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#57543

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś będzie o kierunkach zamawianych. Dla tych którzy nie wiedzą, są to takie kierunki studiów o których ktoś stwierdził, że brakuje specjalistów z danej dziedziny i należy ich jak najszybciej rozmnożyć. Ludzi zachęca się do tego wysokimi stypendiami, dodatkowymi kursami itp. Całą tą farsę sponsoruje Unia Europejska. Właśnie kończę studia na takim kierunku , na jednej z chyba bardziej znanych Polskich uczelni technicznych. Opowiem jak odbywa się to u nas.

Po pierwsze marnujemy masę papieru na jakieś bzdurne rzeczy typu podanie o podanie o wydanie deklaracji. Co roku wypełniamy mnóstwo podań, ankiet, zgód, deklaracji których i tak nikt chyba nie czyta, a co roku i tak jest to samo. Wszystko odbywa się na śnieżnobiałym papierze.

Na kierunki takie przyjmuje się dużo więcej osób niż gdy nie jest on zamawiany. Niestety, żeby uczelnia mogła mieć korzyści z tego tytułu ( z tego co wiem przy niespełnieniu tego warunki zwracają kasę, którą dostali od unii) konieczne jest aby co najmniej 70% początkowej liczby ukończyło studia. Tak, że tym razem to uczelni zależy żeby ktoś studia skończył. Zamiast dwóch terminów są cztery, a na dwóch ostatnich zadania o wiele prostsze. Poziom kształcenia leci ostro w dół.

Na początku pierwszego roku razem z całą masą innych papierów dostaliśmy do podpisania deklarację, że nie podejmiemy studiów na innym kierunku. Niby ok, płacą żebyśmy byli specjalistami w danej dziedzinie to i może mają prawo zakazywać. Niestety tego też nikt nie pilnuje. Jest cała masa ludzi studiujących dwa kierunki na raz ale to jeszcze nie jest takie złe. Są osoby, które studiują dwa kierunki zamawiane na raz i z obu pobierają stypendium.

Kwestia kolejna- kursy. Niby fajna sprawa, można się nauczyć czegoś czego nie ma w programie studiów albo też poszerzyć wiedzę, nabyć więcej doświadczenia. Niektóre są dla wszystkich, niektóre tylko dla najlepszych. Problem z kursami jest tego typu, że trwają one za krótko, żeby się czegoś nauczyć. Lepszym pomysłem byłoby zrobienie jednego czy dwóch kursów w większym wymiarze godzin niż siedmiu tak o po łepkach, z których i tak wynosimy nie wiele ale certyfikat jest. Na początku takiego kursu wypełnia się ankietę startową. Oczywiście cicha prośba od prowadzącego żeby w ankiecie tej wypaść jak najgorzej. Na ostatnich zajęciach wypełnia się ankietę końcową, taką samą jak początkowa, i tu już wypadałoby wypaść jak najlepiej. Jeszcze sprawa obecności na kursach. Na ostatnim spotkaniu zawsze trafiają do nas listy obecności ze wszystkich zajęć ( każde spotkanie na osobnej kartce) i jest prośba o zwiększenie frekwencji.

Ostatnią sprawa- to, że kierunek znalazł się na liście zamawianych wcale nie oznacza, że brakuje specjalistów w tej dziedzinie i jest po nim praca.

I po co to wszystko?

edukacja

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (193)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…