zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Parę lat temu byłam z mamą na pływalni. W holu, przy pierwszej szatni, gdzie zostawia się kurtki stał automat z kawą. Taki wiecie: wrzuć monetę, wciśnij przycisk.
Akurat do wyjścia szła grupa leciwych już pań, kilka z nich wpadło na pomysł, ze dobrze by było coś jeszcze wypić. Otoczyły kołem automat i ani be ani me.
Rozumiem, że pierwszy kontakt z takim urządzeniem może być trudny, ejcia dobra duszyczka podeszła i zaczęła tłumaczyć. Panie zachwycone, aż przyszedł moment wyjmowania gotowego napoju. Niby po latach studiów umiem to robić, ale tym razem widocznie nalało "z czubkiem" bo od samego delikatnego uchwytu gorąca kawa polała mi się na rękę. Szybko postawiłam kubek na stoliczku tuż obok i wybiegłam do łazienki, do zimnej wody.
Mama opowiadała mi potem, że babsztyle wołały za mną: pani, a mi? A mi?
Na szczęście zdążyła je jakoś osadzić, nim wróciłam.
Akurat do wyjścia szła grupa leciwych już pań, kilka z nich wpadło na pomysł, ze dobrze by było coś jeszcze wypić. Otoczyły kołem automat i ani be ani me.
Rozumiem, że pierwszy kontakt z takim urządzeniem może być trudny, ejcia dobra duszyczka podeszła i zaczęła tłumaczyć. Panie zachwycone, aż przyszedł moment wyjmowania gotowego napoju. Niby po latach studiów umiem to robić, ale tym razem widocznie nalało "z czubkiem" bo od samego delikatnego uchwytu gorąca kawa polała mi się na rękę. Szybko postawiłam kubek na stoliczku tuż obok i wybiegłam do łazienki, do zimnej wody.
Mama opowiadała mi potem, że babsztyle wołały za mną: pani, a mi? A mi?
Na szczęście zdążyła je jakoś osadzić, nim wróciłam.
Ocena:
-2
(42)
Komentarze