Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57836

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Oddział kardiologiczny w pewnym szpitalu na Śląsku. Na sali leżę ja oraz dwie babcie. A że jedna chrapie jak smok, to budzę się w nocy średnio co kwadrans. Podczas jednej z takich pobudek zauważyłam, że towarzyszce niedoli spadł z ręki holter ciśnieniowy (taki rękaw do mierzenia ciśnienia połączony z wiszącym na szyi urządzeniem, które przez całą dobę rejestruje to, co ciśnieniomierz zmierzy). Myślę sobie - babinka będzie musiała powtórzyć badanie, trzeba jej to założyć. Ale jak coś zrobię źle, nie w tym miejscu zapnę, albo za luźno czy coś? No to dzwonię po pielęgniarkę. I czekam. 5 minut. 10. 20...

Po pół godziny przeszłam się do dyżurki, gdzie spała jedyna przebywająca na nocnej zmianie pielęgniarka. Budzę ją i tłumaczę, co się stało, ona oczywiście biegiem do sali. Grzecznie pytam, dlaczego u niej nic nie dzwoniło i nie świeciło - czy mój przycisk jest zepsuty? Ale przecież użyłam w międzyczasie wszystkich trzech przycisków w sali. A pielęgniarka z rozbrajającym uśmiechem:
- Ale my mamy remont i to jest tylko tymczasowa dyżurka a dzwonki są podpięte w tej remontowanej, tak że my tu nie widzimy jak pacjenci dzwonią.

Tak tak, powtórzę: oddział KARDIOLOGICZNY. Dla wyjaśnienia: ani ja ani żaden z pozostałych pacjentów na ośmiu czy dziesięciu salach nie był podpięty do kardiomonitora (takie cuda tylko na OIOM-ie). Czyli gdyby ktoś naprawdę miał zawał (wielce niespodziewany na kardiologii), mdlał itp., pielęgniarki znalazłyby go dopiero rano, już sztywnego.

szpital na Śląsku

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 689 (739)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…