Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57888

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu w sobotę zatrzymała mnie policja do rutynowej kontroli drogowej i okazało się, że muszą mi zatrzymać dowód rejestracyjny (sprawa błaha, ale prawo jest prawem). Dostałem trzydniowe pokwitowanie pozwalające mi do poniedziałku jeździć autem i miałem w ten poniedziałek naprawić feler, jechać na przegląd i odebrać dowód z referatu komunikacji w starostwie, więc nawet jakoś specjalnie się nie zasmuciłem.

Problem pojawił się w poniedziałek, kiedy zrobiłem wszystko jak miałem i zadzwoniłem do referatu, a tam okazało się, że mojego dowodu jeszcze nie ma i będzie pewnie za trzy-cztery dni. Było mi to bardzo nie na rękę, bo po pierwsze auto potrzebuję, a po drugie w ciągu tygodnia nie mieszkam w miejscu zameldowania więc podjechać do starostwa byłoby mi trudno, no ale jakoś sobie sprawy pozałatwiałem tak, że w następny poniedziałek z samego rana mogłem ten dowód odebrać.

I tu właśnie pojawia się najważniejsza persona w naszej ojczyźnie, czyli PANI URZĘDNICZKA. Nie jestem uprzedzony do osób w tym fachu, wręcz przeciwnie - zawsze trafiam na pomocnych i uprzejmych, więc ich bronię. Ale ta pani niestety taka nie była.

Z przezorności rano zadzwoniłem się upewnić, czy ten dowód mają i znużona pani po drugiej stronie mówi mi, że nie. Trochę się zdziwiłem, no bo to już ponad tydzień i pytam, czy na pewno, a jeśli tak to po jakim czasie zazwyczaj w takich wypadkach pojawia się u nich dowód. Ona nie widzi tu dowodu, ona nie wie. Dzwonić tam, gdzie mi dowód dali.

No to dzwonię na policję autostradową. Miła pani informuje mnie, że dowód wysłali poleconym do starostwa we wtorek, może mi podać numer listu. Zapisałem, podziękowałem. Nie korzystam z poczty, więc może się mylę, ale list polecony to jest taki, co idzie maksymalnie dwa dni i trzeba podpisać jego odebranie, nie?

Dzwonię więc raz jeszcze do starostwa. Odzywa się ta sama znudzona pani - wielce poszkodowana tym, że musi wstrętnym petentom na telefony odpowiadać. Mówię, że dzwoniłem dziesięć minut temu, że kazała mi dzwonić na policję co zrobiłem i że oni wysłali - mogę podać numer listu. Ona nie potrzebuje numeru listu, ona wie, że dowodu nie ma! Niestety, byłem bardzo zdeterminowany więc odpowiadam, że ten dowód przecież musi gdzieś być (chyba, że na poczcie zaginął) i proszę grzecznie, niech sprawdzi jeszcze raz.

"Oj, teraz mi akurat szefowa przyniosła!" - powiedziane tonem "legalnej blondynki".

No jasne. Akurat w tym momencie przyniosła. I akurat od ręki zauważyłaś, że jest tam ten dowód z mojego auta, którego numeru rejestracyjnego pewnie już nie pamiętasz.

Ciekaw jestem, czy gdybym był nieco mniej ustępliwy i się poddał, pani oznaczyłaby w swoim kajeciku, w rubryczce "leszcze, których udało mi się dziś pozbyć" adnotację "+1".

urząd

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 531 (571)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…