Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#58187

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie tym razem z cyklu piekielnych lekarzy.

Rok temu, powiedzmy że moja znajoma i podwładna dajmy jej Ola poprosiła mnie o tydzień urlopu bo chciałaby pojechać do rodziców, gdzie cudem załatwiła sobie wizytę u specjalisty.

Spoko, aż tak długo się nie działo więc dałam jej urlop, chociaż już wtedy trochę niemrawa mi się wydawała.


3 dni przed zakończeniem jej urlopu dostaję maila, że jest na zwolnieniu lekarskim z powodu bardzo poważnych problemów zdrowotnych.

Napisała na mojego prywatnego maila a nie na służbowego żeby ktoś przypadkiem go nie odczytał, więc musiało być nie wesoło.

Wróciła kilka dni przed kończącym się zwolnieniem ( i tak przedłużyła je) żeby porozmawiać.

Okazało się, że była w ciąży. Myślę super! i dobrze, że nic nie powiedziałam tylko słuchałam dalej.

Otóż poszła do swojego lekarza w miejscowości w której wynajmowała mieszkanie z narzeczonym.

Pani dr robi usg i mówi:

[Dr]- niestety płód jest martwy, nie ma bicia serca.

Wypisała jej receptę na tabletki na poronienie i wysłała do domu.

Oczywiście po takiej wiadomości raczej nie leci się do apteki i nie wykupuje recepty, tylko idzie się do domu aby przysposobić wiadomość.

Na szczęście Ola wyjeżdżała od razu do rodziców.

Tam jeszcze raz poszła do ginekologa.

USG:

[DR]- o i słyszy Pani jak serduszko ładnie bije?

Tak płód żył i miał się dobrze.

Aż strach pomyśleć, że ona jednak mogłaby się posłuchałać lekarza i tabletki by wykupiła i zażyła.

Boże widzisz i nie grzmisz!

Na szczęście kolejny raz mogę być ciocią.

Nie wiem czy sprawa potoczyła się w bardziej drastycznym kierunku, bo Ola już u mnie nie pracuje. Ale gdyby mi to się przytrafiło to chyba pierwszej kobiecie zrobiłabym krzywdę.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 176 (356)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…