Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58491

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio pojawiło się tutaj dużo historii na temat poszukiwań pracy. To i ja dorzucę coś od siebie.

Z racji ukończonej szkoły (gastronomik) szukałam pracy w swoim zawodzie lub pokrewnym. I jest! Zatrudnią kelnerkę. Osoba ucząca się,na pół etatu. Status ucznia posiadam bo zaocznie robię liceum. CV wysłałam i za kilka dni odezwała się Pani Właścicielka. Zadowolona,że po szkole gastronomicznej jestem, a i na kuchni w razie "W" mogę też pomóc, zaprosiła mnie na rozmowę.

Na rozmowie ustaliłyśmy, że będę przychodziła na razie trzy razy w tygodniu. Niedziela, poniedziałek, wtorek, a w sezonie to cały tydzień prócz piątku i soboty. Stawka - 8zł/h. I co ważne umowa o pracę na pół etatu. Umówiłyśmy się, że w najbliższą niedzielę stawiam się o 12 w restauracji. Okej, nie ma sprawy.

Kilka minut przed 12 stawiam się w restauracji. Zostaję przedstawiona Michałowi. Jak się później okazuje jest to jedyny kelner i zarazem syn właścicielki. Z racji tego, że szybko pojęłam ich kartę, zostaję oddelegowana do obsługi gości. I tak sobie czas płynął, goście zadowoleni bo smacznie, bo zostali dobrze obsłużeni, to i napiwki zostawiali. Co ważne, to Michał zapisywał wszystkie napiwki na kartkę, które ja dostawałam. Przyszedł czas końca mojej pracy i się zaczęło.

Pani Właścicielka dała mi do podpisania umowę z rozkazem "Nie czytaj,tylko podpisz!" No cóż, wzięłam, przeczytałam umowę i zapytałam się czy serio. Okazało się, że zamiast umowy o pracę była umowa o dzieło. Zamiast stawki 8zł/h była 6.50zł/h. I miałabym pracować cały tydzień, bez dnia wolnego. Doskonale wiedziała, że mam szkołę w piątki i sobotę. O ile w sobotę to nie problem, bo wcześniej kończę. Podziękowałam PW za umowę i powiedziałam, że chcę dostać za te kilka godzin co tu przepracowałam i napiwki, które dostałam od gości.

Oczywiście musiałam się z nią wykłócać, że umowa była inna i ja chcę 8zł/h. Pokręciła nosem ale dla świętego spokoju dała. I najlepsza część całego cyrku to napiwki. Okazało się, że dostałam 80zł napiwków, a syn właścicielki 54zł. I to jest niemożliwe, że jak to tak? Pierwszy dzień i tyle?! Miała pecha, bo to on zapisywał ile dostałam. Dowiedziałam się, że i tak jakbym przyjęła tą umowę to nie przyjęłaby mnie. Powód? "Mój synuś nie może tak mało dostawać napiwków!"

gastronomia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 518 (604)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…