Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58842

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cześć. Pracuję w pewnym pośrednictwie finansowym, piekielnych sytuacji było tak pełno że nie sposób zliczyć. Zarówno szefostwo i sposób zarządzania całą siecią jest beznadziejny, jak i klienci często inteligencją nie grzeszą.

Doskonale rozumiem, że nie wszyscy ludzie znają się na kredytach, kontach bankowych, albo nie wiedzą skąd się biorą dodatkowe koszty. Co bank to inne procedury, a my obsługujemy ich kilka, więc zdarzało się, że jeden klient brał u nas kredyt w banku A, a później podpisując umowę w banku B był oburzony, że tym razem musiał przedstawić inne dokumenty albo coś dłużej trwało.

Rozumiemy to, tłumaczymy i pomagamy (w ramach możliwości) bo nam też zależy, żeby klient wiedział na czym stoi, był zadowolony i do nas wracał, ale czasami ludzie przechodzą samych siebie.

Przychodzi do mnie klient, niby chce kredyt, ale trochę się waha. Dostaje ode mnie kalkulację i sobie idzie. Kilka dni później wraca, niby zdecydowany, ale dalej nie do końca. Dopytuje, zastanawia się, wreszcie decyzja - wnioskujemy. Kredyt po różnych weryfikacjach został przyznany i umówiliśmy się na podpisanie umowy. Zgodnie z moimi obowiązkami, tłumaczę jak to wszystko wygląda, ale pan mnie pospiesza bo już wie, jakieś kredyty kiedyś miał.

Dla własnego poczucia spokoju i tak przelatuję przez najważniejsze punkty i dodaję jeszcze tylko, że jest 14 dni kalendarzowych na odstąpienie od umowy, bank zwraca wtedy prowizję. Klient był u nas w ciągu tych dwóch tygodniu dwa razy, dopytywał jeszcze o różne nieistotne rzeczy, ale tak jak wcześniej był takim sympatycznym facetem, tak wtedy zachowywał się bardzo arogancko i zdarzyło mu się kilka razy powtórzyć, że on to teraz będzie biznes rozkręcał.

Minęło 14 dni + jeszcze kilka, pan wraca. W świetnym humorze oświadcza nam, że chce odstąpić od kredytu - szybko z koleżanką sprawdzamy i okazuje się, że odstąpić już nie można, a jedynie wypowiedzieć - czyli właściwie spłacić od razu całość. Na początku był jeszcze wesoły i próbował nas przekonać, żebyśmy mu jednak od tego kredytu odstąpiły, ale kiedy dotarło do niego, że nie mamy jak nawet jakbyśmy chciały, to strasznie się wściekł. Na szczęście tylko wyszedł bez słowa, przewracając nam przy okazji krzesło z taką siłą, że odpadł jeden podłokietnik.

Wrócił kilka dni później, przeprosił i chciał drugi kredyt. Co się okazało? Wcześniejsze kredyty miał w jakimś banku, który wymagał wpłaty prowizji przed uruchomieniem. Tym razem bank doliczał kwotę prowizji do kwoty kredytu, żeby sam mógł ją sobie od razu pobrać, a to panu umknęło w momencie mojego tłumaczenia. Był święcie przekonany, że sam musi tą prowizję kiedyś wpłacić, a skoro jeszcze nie wpłacił, to jak bank mu ją "odda" to on automatycznie zyska kilka tysięcy, a wtedy resztę szybko spłaci i już. W ten sposób chciał "zarabiać" na bankach, które oczywiście są naiwne i chętnie rozdają pieniądze, co wiadomo od dawien dawna. W dodatku pomylił dni kalendarzowe z roboczymi - spłacił sobie sam całość kredytu jak było już po czasie.

Podsumowując: klient nie ma już dodatkowych pieniędzy z kredytu i jest kilka tysięcy do tyłu, bo bank dodał mu tą prowizję do kwoty kredytu, a on ten "powiększony" kredyt spłacił.

Drugi kredyt brał jeszcze bardziej niechętnie, bo jak powiedział: "te banki to jednak oszukują."

oszukańcze banki

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 262 (354)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…