Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#60266

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przedszkole, w kraju oficjalnie świeckim. Zajęcia z religii (jedynej słusznej) dwa razy w tygodniu z katechetą. Od początku września. Rodzice dostali co prawda papierek z pytaniem czy wyrażają zgodę na zajęcia z tychże zajęć, ale... o tym na koniec
Zaznaczam, że nie życzę sobie.

Pod koniec listopada w szatni, w każdej z dziecięcych półeczek znajduję obrazek z papieżem. Pytam młodego, co to jest (w sensie prezent czy jaki czort?), na co ten z oczywistością w głosie, że przecież papież. Idę więc do wychowawcy i pytam czy młody chodzi na religię? Tak, oczywiście - z uśmiechem mi odpowiada. Więc pytam dlaczego, skoro zaznaczyłam, że nie ma. Wychowawczyni przeprasza mnie i obiecuje, że się to nie powtórzy.

Ale co jakiś czas synkowi wymsknie się, że był pan Piotr (ów katecheta) i że coś opowiadał o Bogu, o Jezusie, o papieżu. Więc w sumie po paru miesiącach od pierwszego zgrzytu idę znowu zapytać o co chodzi? Wychowawczyni przeprasza, ale mój synek nie zawsze chce wyjść jak przychodzi katecheta, no to go nie zmuszają. No i w pewnym sensie go rozumiem, macham ręką - skoro nie chce wyjść to nie zmuszę dziecka, przyjdzie czas to i tak sam wybierze swoją drogę, jednak proszę, żeby postarali się robić tak, żeby w zajęciach nie uczestniczył.

Ale kiedy za jakiś czas syn zaczyna mi nie tylko śpiewać coś ewidentnie nauczonego przez pana Piotra, ale i do tego opowiada, że jak pójdziemy kiedyś do miasta i tam będzie jakieś czerwone światełko to znaczy, że tam jest Jezus, to już zaczyna mnie to naprawdę drażnić.

Znowu więc rozmowa z wychowawczynią, od której dowiaduję się, że terminy (w tym wypadku czwartek i piątek o godz. 10 po ok kwadrans) owych zajęć narzuca kuratorium i oni niewiele mogę zrobić. Rozumiem, choć oburzających jest kilka kwestii, poza wspomnianą na samym początku tej o świeckim państwie:

* zajęcia zaczynają się kiedy katecheta wchodzi do sali pełnej już dzieci - przy czym jeśli któreś z dzieci ma nie uczestniczyć w zajęciach to jest wyprowadzane (powiedz dziecku, że ma wyjść kiedy jego koledzy zostają - taaa)

* deklaracja co do chęci uczestniczenia w zajęciach dawana jest rodzicom już po kilku takich spotkaniach, koniec wrześnie - początek października

* na moją nieśmiałą sugestię, że powinni jakoś rozwiązać problem wyprowadzania mojego dziecka z zajęć usłyszałam, że oni są chętni na moje sugestie co do tego, jak to robić (WTF?).

O tym, że magluje się głowę dzieciakom w tym wieku już nie wspomnę - bo może jestem przewrażliwiona. Usłyszałam na początku roku, że jest kilkoro dzieci, które na religię nie chodzą, ale chyba albo tylko ja mam problem z tym, albo jednak jestem sama. Nie mówiąc już o tym, że tak naprawdę to nie jest religia jako taka (po co dzieciom w tym wieku?!?), tylko nauka opowiadań i wierszyków z zakresu jednego odłamu religii - ale to temat rzeka.

Możecie uznać, że przesadzam, że co mi szkodzi, że jestem wojującą ateistką. Ja, po pierwsze nie życzę sobie indoktrynowania mojego syna przez KK, po drugie - pewnie mniejszy byłby problem, gdybyśmy byli "tylko" innego wyznania; po trzecie wreszcie - powtórzę z początku - ponoć nasze państwo jest państwem świeckim nie narzucającym nikomu żadnego wyznania.

Czyżby?

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (53)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…