Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszliśmy wczoraj z chłopakiem, do sklepu sportowego we wrocławskiej Koronie. Sklep otwarty "niedawno". Chciałam kupić buty do biegania. Wiedziałam jakie, co z podeszwą itd.
Sytuacje dla mnie szokujące były dwie.

Znalazłam interesujący mnie model, przymierzam, ale nie mogłam znaleźć wolnego lustra, żeby zobaczyć jak wyglądają na nodze (wiem, że do biegania, ale jestem kobietą;)), chłopak proponuje, że zrobi mi zdjęcie. Jeszcze nic nie nacisnął, gdy podbiegł ochroniarz i z rykiem:

O: Zakaz robienia zdjęć, zakaz robienia zdjęć!!!
Ja do chłopaka: Ok, to tylko mi pokaż jak to wygląda na ekranie (tylko podgląd bez zdjęcia)
O: Wykasuj to, wykasuj to natychmiast!(od razu na "ty"cisnął, a co)
Ch: Ale ja nie zrobiłem żadnego zdjęcia, spokojnie.
O: Zrobiłeś, widziałem, wykasuj to.
Ch: Nie zrobiłem.
O: Zrobiłeś!
Ch: A jak nie zrobiłem to co? - i czeka na odpowiedź, ochroniarz stoi z furią na twarzy, ale nic nie mówi.Chłopak otwiera mu folder i pokazuje, że nic tam nie ma, żadnego buta ani sklepu.
O: To zdjęcie gdzieś jest! i próbuje zabrać chłopakowi telefon.
Ch: Nic tam nie ma, a pan nie będzie dotykał mojego telefonu,jak pan chce to proszę wezwać policję, żeby to rozstrzygnęła.

Wstaliśmy i poszliśmy poszukać gościa z działu obuwniczego, bo but był ostatni z tego modelu i był tylko prawy, o lewy należało poprosić obsługę. Pomijam, że sprzedawca powiedział, że podejdzie za chwilę, bo coś tam i żebym sobie pooglądała "jakieś szmatki". Po chwili podszedł, tłumaczę w czym rzecz, pan bierze ode mnie rzeczonego buta i każe czekać przy kasach.
Czekamy...5 minut, 10 minut... Nie ma go.
Prosimy kasjerkę o pomoc, ale ona nic nie może. Generalnie wszyscy się zachowują, jakby pracowali tam z tydzień i jeszcze nie ogarniali, ale ok.

Nagle widzę, rzeczonego sprzedawcę jak wychodzi z jakiegoś zaplecza coś gryząc i w pośpiechu połykając. Buta brak. Podchodzę do niego, a ten skręca między regały i ucieka! Ja w szoku, chłopak za nim. Po 2 minutach chłopak wraca i mówi, że sprzedawca zaczął biec i schował się na jakimś zapleczu z drugiej strony sklepu. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że mój chłopak go woła.
Kierownika oczywiście brak.
Wyszliśmy ze sklepu, bo szok nie pozwalał nam ogarnąć sytuacji.

Sklep istnieje od lutego, więc chyba już jakoś powinni się orientować co i jak.
Poziom kultury ochroniarza, jak i sprzedawcy - uciekiniera bez komentarza.
Przeżyłabym, gdyby sprzedawca przyszedł i po ludzku powiedział, że nie wie gdzie jest drugi but, nie może go znaleźć, coś jest nie tak, cokolwiek. Sama pracuję w handlu i nie wyobrażam sobie takiego traktowania klienta. Zupełnie nie polecam sklepu i pozdrawiam wysokiego, młodego bruneta, który pracuje na dziale obuwniczym.

A jak mijaliśmy sklep w drodze z innego sklepu, to prawy but znowu stał na wystawce.

sklep sportowy obsługa klienta

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 566 (708)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…