Parę dni temu zaliczyłem spotkanie z kobietą, która prawo jazdy chyba wygrała na loterii.
Wychodzę ze sklepu i kieruję się na przystanek autobusowy umiejscowiony jakieś 50 metrów dalej. Między sklepem a przystankiem parking. Na parkingu dosyć tłoczno.
Widzę małą Toyotę, a w niej kobieta. Cofa. Patrzę i nie wierzę - miejsca pełno, żeby wykręcić, a ona uparcie jedzie wprost na drugie auto (marki nie zanotowałem).
Nie trzeba było długo czekać - zanim zdążyłem zareagować, podbiec, machnąć, cokolwiek, kobita przywaliła w drugie auto.
Zatrzymała się? A gdzieżby! Jeszcze z tyłem w tyle auta 2 śmiało zakręca kierownicę w prawo. Może jeszcze bym uwierzył, że nie słyszała, ale nie ma mowy, żeby nie czuła takiego uderzenia!
Pech chciał, że w uderzonym aucie siedziała dwójka mężczyzn, którzy wyskoczyli i zagrodzili drogę ucieczki [D]amie. Stoję obok i przyglądam się sytuacji, może będzie wzywana policja, trzeba będzie świadka?
Dama wychodzi z samochodu.
[D]: Co ty odp*erdalasz?! Złaź z drogi! Spieszę się!
Facet z auta: Uderzyła pani w moje auto i właśnie próbuje pani uciec!
[D]: Ty chyba pop*erdolony jesteś! Nic nie uderzyłam! Sp*erdalaj dziadu z drogi, bo zadzwonię po mojego męża!
I dalej w ten deseń. Podchodzę do drugiego faceta, mówię, że widziałem sytuację, dzwonić na policję i tyle. Na te słowa odwraca się Dama:
[D]: Tylko spróbuj zeznać przeciwko mnie! Ja cię dojadę, ty suk*nsynu!!! Nie wiesz, kim ja jestem!!!
Rzeczywiście, nie wiem. Policja też nie wiedziała. Spisali zeznania, panowie z auta podziękowali, a ja udałem się w końcu na przystanek autobusowy, w akompaniamencie sku*wysynów i innych barwnych określeń.
No nic, teraz czekam, aż mnie "dojedzie". ;)
Wychodzę ze sklepu i kieruję się na przystanek autobusowy umiejscowiony jakieś 50 metrów dalej. Między sklepem a przystankiem parking. Na parkingu dosyć tłoczno.
Widzę małą Toyotę, a w niej kobieta. Cofa. Patrzę i nie wierzę - miejsca pełno, żeby wykręcić, a ona uparcie jedzie wprost na drugie auto (marki nie zanotowałem).
Nie trzeba było długo czekać - zanim zdążyłem zareagować, podbiec, machnąć, cokolwiek, kobita przywaliła w drugie auto.
Zatrzymała się? A gdzieżby! Jeszcze z tyłem w tyle auta 2 śmiało zakręca kierownicę w prawo. Może jeszcze bym uwierzył, że nie słyszała, ale nie ma mowy, żeby nie czuła takiego uderzenia!
Pech chciał, że w uderzonym aucie siedziała dwójka mężczyzn, którzy wyskoczyli i zagrodzili drogę ucieczki [D]amie. Stoję obok i przyglądam się sytuacji, może będzie wzywana policja, trzeba będzie świadka?
Dama wychodzi z samochodu.
[D]: Co ty odp*erdalasz?! Złaź z drogi! Spieszę się!
Facet z auta: Uderzyła pani w moje auto i właśnie próbuje pani uciec!
[D]: Ty chyba pop*erdolony jesteś! Nic nie uderzyłam! Sp*erdalaj dziadu z drogi, bo zadzwonię po mojego męża!
I dalej w ten deseń. Podchodzę do drugiego faceta, mówię, że widziałem sytuację, dzwonić na policję i tyle. Na te słowa odwraca się Dama:
[D]: Tylko spróbuj zeznać przeciwko mnie! Ja cię dojadę, ty suk*nsynu!!! Nie wiesz, kim ja jestem!!!
Rzeczywiście, nie wiem. Policja też nie wiedziała. Spisali zeznania, panowie z auta podziękowali, a ja udałem się w końcu na przystanek autobusowy, w akompaniamencie sku*wysynów i innych barwnych określeń.
No nic, teraz czekam, aż mnie "dojedzie". ;)
kierowca
Ocena:
730
(764)
Komentarze