Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#60922

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O obfitującej w małe piekielności wizycie u lekarza.

Dopadło mnie niedawno przeokropne przeziębienie, które ciągnęło się dobre dwa tygodnie. Wizja śmierci przez kaszel stawała się coraz bliższa więc zadzwoniłam do najbliższej przychodni celem umówienia się na natychmiastową, choćby i płatną wizytę. Okazało się, że w "obcej" przychodni mam prawo do jednej wizyty na NFZ i to już za 5h. Super. Poleciałam o wyznaczonej porze,a tu okazuje się, że przyjmuje mnie lekarz pogotowia. Dobra, nie znam się, lekarz to lekarz. Snuję sobie opowieść o kaszlach i katarach, doktor kiwa głową, zabiera się za badanie... aż tu piekielność nr I: do gabinetu nagle wbija chyba kierowca karetki i zaaferowany rzecze, że wyjazd jest, wezwanie, choooodźmy doktorzeee! Ucichł jednak gdy wzrok jego padł na mój stanik, albowiem akurat byłam w trakcie osłuchiwania i bluzki się musiałam czasowo pozbyć. Nie powiem, dziwny uśmieszek i taksujące spojrzenia pana delikatnie mnie onieśmieliły. Lekarz, spokojnie niczym tybetański mnich, rzekł, że on ma jeszcze jednego pacjenta, może za 20 min, żegnam. Myślę sobie: hmm, spoko, ktoś wzywa karetkę, a ten: za 20 min. Ale dobra, ja się nie znam, może nic pilnego (choć podniecenie kierowcy wskazywało na co innego)
W czasie gdy pan kierowca otworzył drzwi, wzrokiem zdybała mnie starowinka, siedząca na korytarzu. Gdy tylko za kierowcą zamknęły się drzwi, piekielność nr II: wbiła ona! I dawaj w krzyk: jakże to tak! taka młoda i po lekarzach się szlaja! JAAA jestem naprawdę chora! Wychodź mnie stąd, taka młoda! I dalej w ten deseń. Chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę drzwi (a ja cały czas w staniku, spoczko). Na szczęście doktor, nadal spokojny jak głaz, spacyfikował panią słowami, że skoro się tak drze to chyba nic jej nie jest, po czym delikatnie wypchnął ją za drzwi, gdzie aż do mojego wyjścia dawała głośny upust swojemu niezadowoleniu.
Na koniec tej dziwacznej wizyty, zajęczałam doktorowi, że moja odporność słaba, żem ciągle chora, majątek rodzinny trwonię na chusteczki, oj jak boli, oj jak boli, co robić.
Doktor podrapał się w łysą głowę, spojrzał na mnie spod byka i zawyrokował: JABŁEK WIĘCEJ JEŚĆ!

Aha. :) Kupiłam kilogram w drodze powrotnej. :)

przychodnia prywatna

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (60)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…