Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61212

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój brat cioteczny (syn siostry mojego taty), rok starszy ode mnie, po technikum samochodowym, ale bez matury szukał pracy. Od ponad roku na bezrobotnym, pomieszkiwał u mojej babci. Zawsze, gdy odwiedzałam babcię (B)rat siedział w kuchni i popalał, babcia mówiła, że pracy raczej nie szuka, wygodnie mu i tyle. Babcia nie narzekała, bo ukochany wnuczek (w przeciwieństwie do mnie i mojej siostry), zawsze lepiej traktowała dzieci swojej córki. Ja mimo to babcię odwiedzałam, choć moi rodzice przeszli w młodości i wczesnym rodzicielstwie bardzo dużo trudnych chwil przez jej zachowanie.

Przy okazji świąt Bożego Narodzenia (2012r.) B. powiedział, że usilnie szuka pracy, bo w kwietniu bierze ślub, organizuje wesele itp. Zdziwiłam się, bo ciotka zawsze narzekała, że nie ma pieniędzy, że ona jest taka biedna, nie to co my (generalnie opowieści o wyczynach i sposobie życia rodziny od strony taty to temat przynajmniej na 2 sezony jakiegoś paradokumentalnego obrazu w stylu Ukrytej prawdy). Okazało się, że dziadkowie ze strony ojca B. finansują wesele (pracowali całe życie poza granicami Polski, tam też wiodą życie emerytów). Trochę się zdziwiłam, że młodzi wolą wydać pieniądze od dziadków na wesele na 150 osób (wg. informacji B.), niż np. zbierać na mieszkanie. No ale to ich wybór, ja się nie wtrącam.

B. przy stole podpytał nas czy nie mamy nikogo, kto szuka pomocy do pracy, obiecaliśmy popytać.
Po 3 dniach - jest praca dla B.
Znajomy taty ma "warsztat" samochodowy, głównie zakładanie klimatyzacji, wymiana opon, obok ma swoją myjnię. Powiedział, że chłopaka chętnie zatrudni, tylko na "już, teraz, zaraz", bo on "po nowym roku idzie na operację i w warsztacie będzie tylko syn, może nie ogarnąć wszystkiego sam, a czasy są jakie są, a on nie chce stałych klientów tracić".
Tata od razu dzwoni do B., mówi co i jak i że trzeba tam pojechać samemu, najlepiej pod wieczór, bo w ciągu dnia to znajomy ma warsztat, ale po 19 zaprasza. Adres, nr telefonu, wszystko przekazane. No nic tylko dzwonić.

Tydzień później.
Wszyscy przekonani byliśmy, że B. już pracuje, a że nie zadzwonił z podziękowaniem, to już taki urok tej rodziny. Przywykliśmy. Jednak dzwoni telefon - znajomy z warsztatu.

B. się nie pojawił, znajomy czekał 5 dni, ale dłużej nie może bo on ma chętnych, którzy gotowi są zacząć "od zaraz". Wszyscy skonsternowani, może się B. pochorował? Może coś się stało?

A gdzie! Zadzwoniliśmy do B., który poinformował nas, że on teraz musi się zająć organizacją wesela, rozwożeniem zaproszeń i nie miał czasu podjechać do warsztatu (warsztat w dzielnicy obok, maksymalnie 8 minut samochodem, nawet bezpośredni autobus spod babci bloku dojeżdża).
Tata powiedział B., że znajomy nie będzie czekał i że to już nieaktualne i się rozłączył.

Podsumowanie: tata wyszedł przed znajomym na gołosłownego (zachwalał B., mówił, jaki on porządny, jak chce pracować, że po technikum samochodowym, z zapałem itp.), babcia narzeka, że B. nie ma pracy i "MUSICIE MU POMÓC", a B. potwierdził nasze przekonanie o tej rodzinie - narzekać pierwsi, do roboty ostatni.

Uprzedzam pytania dotyczące warunków pracy: może nie byłyby to kokosy, ale umowa o pracę po okresie próbnym na czas nieokreślony (gdyby B. się sprawdził), dodatkowo płatne soboty i niedziele (w okresie jesienno-zimowym i wiosennym, gdy ludzie masowo zmieniają opony na letnie/zimowe). Podstawa ok. 2000 zł na rękę + % od wykonanych zleceń +"napiwki" klientów - chłopak mógłby wyciągnąć w "sezonowych" okresach nawet ponad 3 tys. zł.

uslugi

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 500 (536)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…