Sprzedaję rowery.
We wtorek przyszedł klient po rower z katalogu Rometu, model Vintage, cena katalogowa 899zł. U mnie ten sam model, ale z zeszłego roku, kosztował 620 zł. - jako, że sezon się kończy, mój zarobek to 80 zł. Normalnie sprzedaję po 670 zł.
Podchodził do tego roweru wcześniej ze trzy razy, no i kupił, no i się przejechał, wrażenia z jazdy świetne, zapłacono gotówką, gwarancja podbita, rower zapakowany do busa, standard.
Wczoraj przyjechał i od razu z gębą, bo:
- Co żeś mi pan za gówno sprzedał?! Jak pedałuję, to coś strzela w pedałach! Nowy rower kupiłem i taki shit!
Przejechałem się i faktycznie na półobrocie czuć było przeskok w suporcie. Rower fajny, ale nie wiedzieć czemu Romet robi w średnich modelach suport na koronkach - wiele reklamacji miałem. I mówię do klienta:
- Takie rzeczy się niestety zdarzają, robią gówniane suporty, ale proszę zostawić rower na dwa dni, a wymienimy Panu suport na łożyskowany, tzw. "Thun" i przejeździ Pan na nim dziesięć lat bez awarii.
- Cooo? Ja mam czekać na jakiegoś Thuna dwa dni? Ja tu nowy rower kupiłem i żądam, i wymagam! (i jestem chamem przy okazji)
- Dobrze proszę Pana - odpowiedziałem - widząc, że klient to zwykły buc, z którym nie ma sensu dyskutować - W takim razie zwrócimy Panu pieniądze i serdecznie przepraszamy za zaistniałą okoliczność (że rowery się mogą psuć - ale tego już nie dodawałem, bo i po co)
- No! Za te pieniądze to ja kupię używanego Giant'a, albo Gazelę!
Dzisiaj przychodzi ten sam i mówi:
- Dzień dobry - grzecznie - wie Pan co? Ja jednak wezmę ten rowerek, tylko proszę mi wymienić suport na ten łożyskowany i jakiś koszyk na bagażnik dorzucić gratis.
- Wie Pan co? Rower już jest sprzedany. Wymieniliśmy suport, przyszedł klient i odjechał zadowolony.
- Yyyy, ale jak to? Przecież...
- Ano tak to. Przecież Pan z niego zrezygnował.
- No tak, ale...
PS.
Rower stoi w serwisie i czeka na wymianę suportu, i na nowego nabywcę. A cebulak niech szuka swojego Gianta, skoro nie potrafi się dogadać jak człowiek z człowiekiem.
We wtorek przyszedł klient po rower z katalogu Rometu, model Vintage, cena katalogowa 899zł. U mnie ten sam model, ale z zeszłego roku, kosztował 620 zł. - jako, że sezon się kończy, mój zarobek to 80 zł. Normalnie sprzedaję po 670 zł.
Podchodził do tego roweru wcześniej ze trzy razy, no i kupił, no i się przejechał, wrażenia z jazdy świetne, zapłacono gotówką, gwarancja podbita, rower zapakowany do busa, standard.
Wczoraj przyjechał i od razu z gębą, bo:
- Co żeś mi pan za gówno sprzedał?! Jak pedałuję, to coś strzela w pedałach! Nowy rower kupiłem i taki shit!
Przejechałem się i faktycznie na półobrocie czuć było przeskok w suporcie. Rower fajny, ale nie wiedzieć czemu Romet robi w średnich modelach suport na koronkach - wiele reklamacji miałem. I mówię do klienta:
- Takie rzeczy się niestety zdarzają, robią gówniane suporty, ale proszę zostawić rower na dwa dni, a wymienimy Panu suport na łożyskowany, tzw. "Thun" i przejeździ Pan na nim dziesięć lat bez awarii.
- Cooo? Ja mam czekać na jakiegoś Thuna dwa dni? Ja tu nowy rower kupiłem i żądam, i wymagam! (i jestem chamem przy okazji)
- Dobrze proszę Pana - odpowiedziałem - widząc, że klient to zwykły buc, z którym nie ma sensu dyskutować - W takim razie zwrócimy Panu pieniądze i serdecznie przepraszamy za zaistniałą okoliczność (że rowery się mogą psuć - ale tego już nie dodawałem, bo i po co)
- No! Za te pieniądze to ja kupię używanego Giant'a, albo Gazelę!
Dzisiaj przychodzi ten sam i mówi:
- Dzień dobry - grzecznie - wie Pan co? Ja jednak wezmę ten rowerek, tylko proszę mi wymienić suport na ten łożyskowany i jakiś koszyk na bagażnik dorzucić gratis.
- Wie Pan co? Rower już jest sprzedany. Wymieniliśmy suport, przyszedł klient i odjechał zadowolony.
- Yyyy, ale jak to? Przecież...
- Ano tak to. Przecież Pan z niego zrezygnował.
- No tak, ale...
PS.
Rower stoi w serwisie i czeka na wymianę suportu, i na nowego nabywcę. A cebulak niech szuka swojego Gianta, skoro nie potrafi się dogadać jak człowiek z człowiekiem.
Ocena:
621
(791)
Komentarze