Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#61670

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedyś obiło mi się o uszy pojęcie śmierci łóżeczkowej u noworodków. Gdy okazało się, że jestem w ciąży pierwszym moim zakupem nie było łóżeczko, czy buciki dla potomka lecz monitor oddechu. Małe urządzonko, które pomaga sprawować pieczę nad bezpiecznym snem maleństwa.

Córka urodziła się zdrowa.

Monitor włączaliśmy o ile o tym pamiętaliśmy.

2 tygodnie po porodzie, mała nakarmiona, wykąpana o 20 idzie spać. Godzinę później wyszłam do drugiego pokoju rozwiesić pranie. Po chwili słyszę alarm pochodzący z monitora. W pierwszej chwili, nie wiedziałam co tak piszczy. Jednak zaraz zorientowałam się o co chodzi. Pomyślałam jednak, że mała się obudziła i mąż wyjął ją z łóżeczka nie wyłączając urządzenia (już się tak zdarzyło). W tym momencie usłyszałam klikanie myszką lubego z trzeciego pokoju i zamarłam. Mała była w łóżeczku a alarm dzwoni! Nogi mi się ugięły, przed oczami czarno ale w porę się opanowałam i biegiem do córki. Wpadam do pokoju, dziecko z łóżeczka przerzuciłam na kanapę i próbuję ją obudzić. Nic z tego! Dziecko nie oddycha! Wstyd się przyznać ale w panice nawet nie wiedziałam jak udzielić pierwszej pomocy własnemu dziecku. Moje krzyki szybko zwabiły męża. Przejął małą w obroty a ja w tym czasie zadzwoniłam po pogotowie. Dosłownie po po paru sekundach już słyszałam R-kę. W tym momencie mąż wpadł na genialny pomysł i pobiegł z dzieckiem do kuchni, odkręcił zimą wodę po czym chlusnął dziecko tą lodowatą wodą po całym ciałku, łącznie z twarzą! Poskutkowało. Mała się spięła i zaczęła płakać. Ufff... Będzie dobrze...

Sanitariusze chwilę później wpadli do domu w gotowości do akcji. Wyjaśniłam, że jest ok, mała złapała oddech. Odetchnęli z ulgą. Zabrali mnie i córę na SOR w celu sprawdzenia co było przyczyną.

Badania, wyniki, skierowania do specjalistów nic wykazały. Dziecko zdrowe jak ryba. Ja się cieszę i to bardzo!

Tylko po co te docinki lekarzy typu:

"A kto Pani kazał kupować to urządzenie?!"
"A po co?!"
"A dlaczego?!"
"A czy to ma atesty? licencje? Bo jeśli nie to nic nie warte jest!"
"Dziecko na pewno głęboko spało, a pani to panikara!"

Po pierwsze: Nikt mi nie kazał, sama chciałam ;)
Po drugie i trzecie: Właśnie w razie takich wypadków!
Po czwarte: Niem wiem czy ma atesty i nie obchodzi mnie to! Uratowało moje dziecko!
Po piąte: Nie wiozłam dziecka do szpitala tylko dlatego że jakieś urządzonko wszczęło alarm! Zrobiłam to dlatego, że widziałam co się z nią dzieje, a monitor mnie jedynie "zawołał" na miejsce.

Żadnego z lekarzy nie interesowały potencjale przyczyny bezdechu tj. poród po terminie, zielone wody, niedotlenienie, masa antybiotyków jakie mi podawano w czasie porodu oraz straszliwy upał jaki wtedy panował. Najważniejsze było czy monitor ma atest.

A najśmieszniejsze było to, że po tych wszystkich wywodach, poproszono mnie aby ten monitor przywieść na oddział dziecięcy i monitorować małą ponieważ oni nie posiadają takiego "specjalistycznego" sprzętu!

Poza tą cała sytuacją dodam, że warto zainwestować w takiego "aniołka". Rzadko się zdarza aby się na coś przydał ale jeśli już to ratuje życie! Fałszywe alarmy, owszem, także się zdarzają, lecz mi to nie przeszkadza. Wolę się zerwać z łóżka te 3 razy w roku niepotrzebnie, niż spać spokojnie do rana i zastać przykrą niespodziankę...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (89) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (916)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…