Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62264

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj poznałem wyższy poziom piekielności lub jeśli na to spojrzeć inaczej idiotyzmu. Ale od początku.

Jak co wieczór wyszedłem na spacer z moim psem. Idziemy spokojnym krokiem trasą, którą powtarzamy od wielu lat. Ja słuchawki na uszach, pogrążony w swoich myślach, pies sobie coś wącha, ogólnie luz i spokój. Nagle patrzę, a w naszą stronę mknie czarna smuga. Po sekundzie okazało się, że czarna smuga jest psem rasy bokseropodobnej.

Bydlę podleciało i zaczyna gryźć mojego psa. Wyrwałem słuchawki z uszu i zacząłem coś krzyczeć, byle tylko go przestraszyć. Ponieważ nic to nie dało, złapałem za luźny kawałek smyczy mojego psa i zacząłem machać w stronę boksera. Ten jakby się trochę wystraszył i pobiegł w kierunku z którego się pojawił. Ja się cały trzęsę, widzę, że mój pies też nieźle przestraszony. Po chwili ogarnąłem się i pomyślałem, że podejdę w stronę latarni, żeby zobaczyć czy mojemu pupilowi nic nie jest.

Podszedłem kawałek w stronę światła i widzę, że bokser znowu biegnie w naszym kierunku. Sytuacja w sumie identyczna jak parę chwil wcześniej: bokser próbuje kąsać mojego psa, ja krzyczę, macham smyczą, pies ucieka. Wkur...Wkurzyłem się niesamowicie i zrobiłem pierwsze co mi przyszło do głowy czyli wyjąłem telefon i zadzwoniłem na policję. Tutaj miłe zaskoczenie, bo pan z którym rozmawiałem przyjął zgłoszenie, powiedział, że w ciągu 15 minut pojawi się patrol i żebym w miarę możliwości nie oddalał się z miejsca gdzie miało miejsce zdarzenie. W trakcie oczekiwania na przyjazd policjantów zrobiłem małą obdukcje mojemu psu ale okazało się, że na szczęście nic mu nie jest. Cały czas w myślach modliłem się żeby bokser znowu nie podleciał i na szczęście moje prośby zostały wysłuchane.

Po jakiś 10 minutach podjechał radiowóz z dwoma policjantami w środku. Panowie wysłuchali mojej opowieści o tym co się stało, zapisali wszystko do notesika i powiedzieli, że następnego dnia rozpytają mieszkańców pobliskich bloków czy nie wiedzą kto jest właścicielem psa (zakładając, że pies ma właściciela). Po kilkunastu minutach kiedy wszystko już wyjaśniliśmy panowie wsiedli do radiowozu i już mieli odjeżdżać, kiedy zobaczyłem, że mój psi prześladowca biegnie spokojnym krokiem w stronę otwartych drzwi jednej z klatek schodowych. W drzwiach klatki stała starsza kobieta ze smyczą w ręku. Pies do niej podbiegł, a ona zaczęła mu przypinać smycz do obroży. Krzyknąłem do policjantów, że to ten pies. Wysiedli z auta i ostrożnym krokiem ruszyli w kierunku, który im wskazałem. Zaczęli krzyczeć do kobiety żeby poczekała ale nie przyniosło to efektu. Dopiero kiedy zaczęli machać rękami ta zwróciła na nich uwagę.

Policjanci zachowując bezpieczną odległość podeszli do kobiety, ja stanąłem parę metrów za nimi (cały czas miałem mojego psa na smyczy, więc nie chciałem prowokować tamtego psa do trzeciego ataku). Policjanci zaczęli pytać kobietę czy to jej pies, a ona w tym momencie zaczęła machać rękami. Przez chwilę myślałem, że to ze złości ale jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się, że kobieta "mówi" do nas w języku migowym. Jeden z policjantów jakoś pokazał kobiecie, że ta ma zaprowadzić psa do mieszkania i wrócić na klatkę, a drugi poszedł do samochodu poprosić przez radio o przyjazd tłumacza migowego. Kobieta faktycznie po chwili ponownie pojawiła się na dole i tak w ciszy we czwórkę czekaliśmy na przyjazd tłumacza.

Po jakiś 30 minutach rzeczony pan się pojawił i policjanci mogli przystąpić do rozmowy z kobietą. Nie będę ukrywał, że wynik tej rozmowy był dla mnie lekko przerażający. Kobieta z racji starszego wieku nie ma siły, żeby wychodzić z psem na spacer. Trzyma więc go cały dzień w mieszkaniu, a wieczorami kiedy robi się ciemno wypuszcza go na dwór żeby sobie pobiegał. Po jakimś czasie schodzi na dół i zabiera psa z powrotem do mieszkania. Jak wspominałem kobieta jest głuchoniema, więc nawet jeśli pies się na kogoś rzuci to nie ma możliwości zawołania go. A nie, przepraszam. Jej pies jest bardzo grzeczny i na nikogo się nie rzuca tylko ja sobie coś wymyśliłem. Z racji tego, że cała akcja trwała już grubo ponad godzinę, to zapytałem policjantów czy mają coś jeszcze do mnie bo jak nie, to idę do domu. Powiedzieli, że nie, że jeśli czegoś by potrzebowali to wezwą mnie na komendę. Z racji takiego obrotu sprawy zabrałem psa i ruszyłem w stronę mojego bloku.

I kiedy doszedłem już do domu naszła mnie jedna myśl: ile razy z psem chodziła tamtą drogą moja siostra? 10? Nie, chyba bliżej 100. I właśnie dlatego nie mam zamiaru odpuścić tej sprawy. I na pewno jej nie odpuszczę. Jedyne co cieszy mnie w całej tej historii to reakcja policji, bo odwalili kawał dobrej roboty i chwała Wam panowie za to.

osiedle

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 617 (701)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…