Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#62399

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Stoję sobie dzisiaj w banku w kolejce do "kasy", by wpłacić na konto pieniądze. "Kasy" znajdują się od razu po wejściu do oddziału a dalej jest tzw. Strefa klienta indywidualnego, która składa się z kilku poprzedzielanych ściankami "boksów" z biurkami i konsultantami obsługującymi klientów. Mniej więcej pomiędzy obiema strefami stoi malutki stolik z jakimiś malowankami i dwa krzesełka dla dzieci. Kolejka do "kas" dość długa, ja słuchawki w uszach, muzyczka puszczona cichutko, trochę się zamyśliłam. Moje zamyślenie przerywa głośne "łup". Jakby ktoś rzucił ziemniakiem w podłogę. Mój wzrok padł na stolik dla dzieci i, na oko, 2-letniego chłopczyka leżącego na ziemi. Przewrócone było także jedno z krzesełek i jakieś klocki. Po chwili lekkiego szoku dziecko zaczęło płakać i z jednego z boksów wybiegli rodzice roku. Bałwany siedli sobie z panią i omawiali jakieś swoje sprawy a dwulatka posadzili przy stoliku. Chłopiec prawdopodobnie stanął na krzesełku i nie utrzymał równowagi. Gruchnął nieźle o ziemię, ale poza kilkoma minutami płaczu i strachu myślę, że nic mu się nie stało. Od razu uprzedzę, że nie widziałam dziecka wcześniej, była spora kolejka i jakoś nie rozglądałam się poza strefę "kas". Nie jestem w stanie zrozumieć zachowania rodzica nawet kiedy jest sam w jakimś miejscu, gdzie musi coś załatwić i dziecko zostawia samo sobie, a co dopiero dwoje rodziców. Ludzie mnie zadziwiają brakiem wyobraźni. Może liczyli że obsługa banku ma dziecko na oku?

Bank

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (21)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…