Klient z typu "wszystko wiem lepiej, nawet jeśli nie wiem, to będę się kreował na znawcę".
Zlecił mi pewien Pan weryfikację i zmianę tekstów marketingowych: ze strony internetowej firmy i oferty. Błędów masa, poprawiałam kilkanaście godzin, wszędzie literówki. Na prawie 200 linijek tekstu może w 15% nie było błędu. A zdarzały się kwiatki takie jak: ogrudek, konefką, czy ogrdozenei. W dodatku tekst praktycznie bez przecinków, a jeśli już to w miejscach, gdzie ich być zdecydowanie nie powinno (mimo, że itp.). Zlecenie jakich wiele, no może odrobinę więcej pracy, bo tyle błędów nieczęsto się zdarza.
W końcu odsyłam klientowi zlecenie do weryfikacji. W odpowiedzi (dosłownie):
"Co mi Pani tu pisze wogule się Pani nie zna na interpunkcji stylistyce bo przecinki są źle, np. w zdaniu `.... zawsze mamy na uwadze wizję klienta, a także najbardziej efektywne rozwiązania' - tu nie ma przecinka bo się przed A nie stawia przecinków."
I cała wiadomość w tonie: co Ty wiesz o języku polskim, ja jestem chodzącym słownikiem poprawnej polszczyzny, ortograficznym itp. Wszystko napisane nawet nie z przekąsem, po prostu z pretensją? wyrzutem? chęcią zgnojenia (?!) i udowodnienia, że on jest górą.
Odpisałam Panu na wiadomość podając kilka linków z poradni językowej dla uzasadnienia tych przecinków. Ale Pan przecież wie lepiej(znów dosłownie): "Pani się posługuje nieżetelnymi źródłami ten link to jak jakaś wikipedia a każdy wie że w wikipedii są złe informacje".
I tylko jedno mi się nasuwa: skoro klient taki biegły w języku polskim, dlaczego sam nie zweryfikuje swoich tekstów?
Zlecił mi pewien Pan weryfikację i zmianę tekstów marketingowych: ze strony internetowej firmy i oferty. Błędów masa, poprawiałam kilkanaście godzin, wszędzie literówki. Na prawie 200 linijek tekstu może w 15% nie było błędu. A zdarzały się kwiatki takie jak: ogrudek, konefką, czy ogrdozenei. W dodatku tekst praktycznie bez przecinków, a jeśli już to w miejscach, gdzie ich być zdecydowanie nie powinno (mimo, że itp.). Zlecenie jakich wiele, no może odrobinę więcej pracy, bo tyle błędów nieczęsto się zdarza.
W końcu odsyłam klientowi zlecenie do weryfikacji. W odpowiedzi (dosłownie):
"Co mi Pani tu pisze wogule się Pani nie zna na interpunkcji stylistyce bo przecinki są źle, np. w zdaniu `.... zawsze mamy na uwadze wizję klienta, a także najbardziej efektywne rozwiązania' - tu nie ma przecinka bo się przed A nie stawia przecinków."
I cała wiadomość w tonie: co Ty wiesz o języku polskim, ja jestem chodzącym słownikiem poprawnej polszczyzny, ortograficznym itp. Wszystko napisane nawet nie z przekąsem, po prostu z pretensją? wyrzutem? chęcią zgnojenia (?!) i udowodnienia, że on jest górą.
Odpisałam Panu na wiadomość podając kilka linków z poradni językowej dla uzasadnienia tych przecinków. Ale Pan przecież wie lepiej(znów dosłownie): "Pani się posługuje nieżetelnymi źródłami ten link to jak jakaś wikipedia a każdy wie że w wikipedii są złe informacje".
I tylko jedno mi się nasuwa: skoro klient taki biegły w języku polskim, dlaczego sam nie zweryfikuje swoich tekstów?
uslugi
Ocena:
617
(691)
Komentarze