Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62652

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka tygodni temu uczestniczyłam w poważnym wypadku samochodowym jako pasażer. Wyniosłam z niego trochę siniaków, "problemotwórczy" kręgosłup i traumę.
Od tego czasu jestem cały czas na lekach przeciwbólowych, odwiedziłam ortopedę (co jest tematem na osobną historię, którą opiszę po skończeniu całości leczenia), mam skierowanie na rehabilitację (zapisy dopiero na nowy rok zaczną się w grudniu, życzcie mi szczęścia), krążę po lekarzach, cierpię niemiłosiernie.
Są dni, że jest znośnie, ale bywają takie, że leżę na podłodze płacząc z bólu.

W zeszłą niedzielę coś mi łupnęło, strzeliło, chrupnęło i... utknęłam w pół leżącej pozycji jakiej się znajdowałam. Jakikolwiek ruch wywoływał ogromny, rwący ból, który uniemożliwiał mi poruszenie się. Spędziłam osiem godzin leżąc na dywanie. Próbowałam to rozruszać, próbowałam maści rozgrzewającej, przeciwbólowych. Nic. Po ośmiu godzinach zmieniło się tylko tyle, że potrafiłam doczłapać się do łazienki o swoich siłach pod warunkiem, że kręgosłup pozostawał sztywny i w bezruchu. Najpierw się śmialiśmy, że chodzę jak robot, ale w końcu mój współlokator podjął decyzję, że jedziemy do szpitala, niech mi chociaż podadzą jakieś przeciwbólowe, rozprostują to, cokolwiek, bo tak nie może być.
Pojechaliśmy, pomimo mojego oporu. Na miejscu zjawiliśmy się koło północy.

W środku pusto, poza mną i współlokatorem była tylko kobieta rejestrująca. Wypisałam co trzeba, usiedliśmy pod odpowiednim gabinetem (a właściwie współlokator usiadł, ja stałam, bo zmiana pozycji wiązała się z kolejną porcją bólu). Mija minuta, dwie, kwadrans, pół godziny, czterdzieści pięć minut, godzina. Współlokator idzie zapytać do rejestratorki. Podziałało, minutę później drzwi od gabinetu się otworzyły i do środka zaprosił mnie Gość W Niebieskim Kitlu.

GWNK: Wiesz, gdzie się znajdujesz?

Wcięło mnie.

GWNK: To jest ODDZIAŁ RATUNKOWY. Co ci się takiego dzieje, że musiałaś przyjść aż na oddział ratunkowy?

Zbita z tropu, speszona i już całkowicie wątpiąca w słuszność pojawienia się w szpitalu wytłuszczam całą sprawę. Mówię o wypadku, o postawionej diagnozie, o dzisiejszej sytuacji.

GWNK: Czyli po prostu chcesz przeciwbólowych – stwierdził i wyszedł, zostawiając mnie samą.
Po kilku minutach do gabinetu weszła Lekarka.

L: Co się dzieje, ale szybko, bo to nie czas, ani miejsce na takie sprawy.

Ponownie opowiadam. Wzdycha, układa mnie w różnych pozycjach, bada. Pomiędzy nią a facetem wywiązuje się dyskusja nad lekiem, który mi podać i czy dożylnie czy domięśniowo. W końcu dają mi skierowanie na RTG, ale przedtem każą usiąść na krzesełku na Izbie, żeby pielęgniarka podała mi leki. Siadam. Podchodzi pielęgniarka i pyta mnie jakie leki podać. Odpowiadam, że nie wiem, że lekarka takie informacje powinna jej podać. Pielęgniarka krzyczy na całą izbę do lekarki:

- Jakie leki podać tej młodej?
- Młodej? Żadnych, ona tylko na RTG.

Noż kur... Poinstruowana jak dojść na RTG zwijam się z krzesła i drałuję korytarzami we wskazane miejsce. Zdjęcie zrobione, wracam, z miejsca podbija do mnie kolejny, nowy Gość w Niebieskim Kitlu i pyta czy mam uczulenie na jakieś leki. Odpowiadam, że na aspirynę, a po naproxenie występowały u mnie duszności. Podał mi leki, załączył kroplówkę. Była godzina czwarta nad ranem, zasypiałam na krzesełku i w pewnym momencie – jest! – wybawienie. Przyszła lekarka z wypisem i receptą. Wcisnęła mi to w rękę, rzuciła, że mogę iść do domu.

Zła, zmęczona, obolała w końcu dotarłam do domu. Z receptą na cztery leki, z czego jeden z nich to naproxen, dwa aspirynowe. Jak wezmę je zgodnie z zaleceniami to faktycznie mogę już nie poczuć bólu.

szpital_miejski

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 506 (584)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…