Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#62693

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Evergrey na temat Suki bez smyczy uzmysłowiła mi, że sama mogę opisać kilka historii na temat psiarzy i ich właścicieli, ale także systemu adopcji ze schroniska.

Jakiś czas temu, po uśpieniu mojego staruszka, otrząsnęłam się na tyle by ze schroniska przygarnąć kolejnego bezdomniaka. Przyznam się, że chciałam starszego psiaka, które mają zawsze nieco ciężej w znalezieniu domu. Wybór padł na kundelka w typie owczarka australijskiego. Na stronie schroniska opisany jako bezproblemowy, łagodny no cud, miód i orzeszki. Nie mieszkam sama; wciąż z rodzicami ze względu na ich zły stan zdrowia zależało mi na tym by pies po ewentualnym przeszkoleniu nie ciągnął i starsza osoba mogła utrzymać go na smyczy (trochę ruchu nikomu nie zaszkodziło). A więc jadę.

W schronisku pierwszy zgrzyt. Psiak był już w adopcji i wrócił, więc trzeba odbyć min. trzy spacery socjalizacyjne. Niby wszystko ok. Ja poznam psiaka, on mnie. Ale czemu wrócił z adopcji? Właściwie nie wiadomo do końca - duka Pani ze schroniska - chyba chciał kogoś skubnąć za łydkę podczas wchodzenia na posesję. No cóż - moje serce już podbite przez właśnie przyprowadzonego pieska. Ryzykuję. I powiem szczerze wszystko było ok. Odbyłam wszystkie spacery - Onix - imię ze schronu; chyba mnie zaakceptował.

Radośnie więc maszerujemy do rejestracji, ale wtedy kolejny zgrzyt. Obowiązkowa kastracja, bo psiak może być agresywny. No ale jak to? Przecież niby taki grzeczny i ułożony. Ale cóż skoro powiedziało się A... No więc grzecznie czekam na swego przyszłego towarzysza.

Mija tydzień, niemal codziennie telefonuje. Operacji jeszcze nie było, operacja już trwa, operacji jednak nie było. Po 3 (!!!) tygodniach udało się w końcu przeprowadzić operację. Piesek zniósł ją dobrze i w kołnierzu został mi wydany. Pojechaliśmy do domu. Nim jednak przekroczyłam próg mieszkania, zadzwonił telefon. (W)olontariusz ze Schroniska.

W- (pytania jak piesek zniósł drogę, czy wzięłam wszystkie zaświadczenia i wreszcie wydusił z siebie prawdziwy powód telefonowania)- Bo widzi Pani... Onix wrócił z adopcji, bo zaatakował dziecko właścicieli jak chciało go pogłaskać. Bo on ogólnie pies po przejściach. Przy budzie niemal całe życie. Nie zna kontaktu z człowiekiem.

Przyznam szczerze, że włos zjeżył mi się na głowie. Oto wprowadzam do domu małego zabijakę? Może to dziecko było pretekstem, bo jednak piesek za stary/za duży/linieje?
Otóż nie było. Onix ugryzł do krwi wszystkich domowników poza mną w przeciągu trzech godzin od przybycia. Przypominam iż są to osoby starsze i chore.

Skontaktowałam się z kilkoma behawiorystami i wszyscy zasugerowali mi jedno. Choroba psychiczna. Onix bowiem nie zdradzał oznak złości czy strachu do ostatnich chwil przed ugryzieniem. Potrafił leżeć spokojnie i nagle zerwać się i rzucić do nóg wujka. Oceniajcie mnie jak chcecie, jednak odwiozłam go następnego dnia. Nie zaryzykuję zdrowia moich bliskich, nieważne jak bardzo byłoby mi żal psa. W poczekalni zaatakował również swą byłą opiekunkę i wolontariuszkę. Dostał się na kwarantannę. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ Onix ponownie jest do adopcji jako psiak bezproblemowy.

Ach i jeszcze jedno. Niedługo potem adoptowałam trzynogiego szczeniaka i ślepego dziadka. Bo trzeba pomagać gdy ma się możliwość to zrobić.

schronisko adopcja psy szczeniaki

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 571 (647)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…