Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#62956

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historii o służbie zdrowia było już wiele, czas na moją.

Jakiś miesiąc temu byłam razem z chłopakiem na koncercie. Jak to na tego typu imprezach bywa wypiłam kilka piw. Nie byłam w sztok pijana, po prostu kilka piw wypitych w ciągu 6-8 godzin, dużo "tańczenia".

Pech chciał, że gdy próbowałam opuścić pogo (podczas występu ostatniego zespołu) oberwałam w głowę. Niestety tak niefortunnie, że zrobiło mi się nagle ciemno i muzyka zrobiła się jakby o wiele głośniejsza i zaczęłam mieć nudności. Poszłam usiąść pod ścianą, jednak po chwili okazało się, że nie jestem w stanie siedzieć i położyłam się pod ścianą i zatkałam uszy by nie słyszeć wszystkiego tak głośno. Pomijam fakt, że leżącą pod ścianą osobą zainteresowało się tylko dwóch chłopaków, w końcu to nie ich sprawa, może myśleli, że zwyczajnie przesadziłam z alkoholem.

Gdy zespół skończył grać zostałam odnaleziona przez mojego chłopaka. Jak usłyszał, że czuję się źle i nie pamiętam około pół godziny uparł się, że zaprowadzi mnie do ratowników medycznych, którzy zabezpieczali imprezę. Niechętnie ale dałam się zaprowadzić.

Ratownicy pełen profesjonalizm. Zrobili jakieś badania, które mogli wykonać w karetce i stwierdzili, że konieczne jest odwiezienie mnie do szpitala gdyż jak stwierdzili reakcje neurologiczne nie są do końca w porządku.

W szpitalu na początku było w porządku, zostałam zawieziona na tomografię komputerową a potem na jakąś salę gdzie leżeli inni ludzie.

Pierwsza dziwna sprawa. W sali leży kilka osób w tym mężczyzna, spodnie i majtki opuszczone do kostek, wszystko na wierzchu, pan wygląda na skrępowanego. Parawany stoją- w kącie sali, nikt nie pomyślał, że może by tak pana zasłonić od innych ludzi.

Sprawa druga. Przyszła Pani chyba pielęgniarka czy nie wiem kto. Spisuje ode mnie dane różne oraz pyta o to kogo upoważniam do informowania o moim stanie zdrowia. Dyktuję Pani dane mojego chłopaka. Pani pyta kim dla mnie jest ta osoba, odpowiadam, że chłopakiem. Zobaczyłam tylko skrzywioną minę. Jak się później dowiedziałam od chłopaka, gdy się tylko dostał do szpitala usiłował się dowiedzieć, co mi jest, czy mnie dziś wypuszczą czy raczej zostanę dłużej. Informacji nie otrzymał gdyż podobno nikogo nie upoważniłam.

Ogólnie Panie (chyba pielęgniarki czy tam lekarki- nie wiem, nie znam się) cały czas urządzały sobie pogawędki na temat ducha kradnącego w szpitalu i oglądały telewizor, czasem też komentowały zachowanie pacjentów, którzy byli tam wcześniej. Starsza pani z łóżka obok woła o basen. -Zaraz- odpowiada znudzona pielęgniarka. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy zanim starsza pani doczekała się basenu.

Z za ściany słuchać ożywioną rozmowę. Do rejestracji przyszedł dość młody chłopak, z bólem oka, pielęgniarka/ rejestratorka mówi żeby szedł gdzieś indziej, chłopak zaczął się denerwować, że nikt nie chce mu pomóc, że czeka dwie godziny, tylko po to żeby dowiedzieć się, że tu mu jednak nie pomogą. Co działo się na zewnątrz wiem z relacji chłopaka. Pani wraca do sali obserwacyjnej i wraz z innymi śmieją się z chłopaka, dalej nie reagując na stęki, jęki i prośby innych pacjentów. Najbardziej wkurzyło mnie, że pani śmiała się z argumentu chłopaka, że płaci składki i mu się chyba coś należy. Według niej osoba urodzona w roczniku '89 za krótko płaci składki, żeby móc się czegokolwiek dowiedzieć.

Korytarz, którym wieziono mnie na tomografię cały obrzygany, a w łazience w której byłam kefelki, umywalka i sedes obryzgane krwią. Gdy zgłosiłam to paniom usłyszałam tylko, ze to nie ich sprawa.

Około 7 rano przyszedł lekarz. Wręczył mi wypis i kazał sobie iść do domu. Na pytanie co mi jest powiedział, że wszystko jest w wypisie. Zmęczona (ponad 24h bez snu) zabrałam go i poszłam z chłopakiem do domu. Dopiero w domu przeczytałam wypis. Lekarz napisał w nim, że byłam pijana (tak, użył właśnie takiego sformułowania, trochę mało medyczne wg. mnie ale ok) i że po wytrzeźwieniu wszelkie dolegliwości mi przeszły. Problem w tym, że nie przeszły, głowa nadal bolała, drobne zaniki pamięci i problemy z koordynacją ruchową utrzymywały się jeszcze ze dwa dni. Nikt przez całe 4 godziny, gdy tam leżałam nie zapytał mnie czy czuję się już lepiej, przed wyjściem też nikt się nie zapytał a lekarz pierwszy i ostatni raz widział mnie przy biurku, gdy odbierałam wypis.

Fakt, mogłam przeczytać wypis zanim jeszcze sobie poszłam do domu, moje jedyne usprawiedliwienie jest takie, że nadal bolała mnie głowa i byłam bardzo zmęczona.

Podobno to najlepszy szpital w mieście. Aż strach pomyśleć co byłoby w takim cieszącym się sławą najgorszego.

szpital

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (80)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…