Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63060

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się pewna historia z dziekanatu.
Z wielką przykrością musiałam odwiedzić ten przybytek w czasie wakacji z krótkim pytaniem. Muszę wyjaśnić, że wtedy mój dziekanat był podzielony na kilka specjalizacji, a dwie przeurocze (a jak..) pracownice zajmowały się określonymi kierunkami. Moje pytanie było z natury bardzo ogólnych, jednak... trafiłam na dzień, kiedy "moja pani z dziekanatu" miała wolne.
- Dzień dobry, chciałabym zapytać...
- Specjalizacja!
- PK....
- Przyjść jutro!
- Ja jednak mam krótkie pytanie....
- JUTRO!
- Może jednak Pani byłaby mi w stanie pomóc?

Wysłuchałam w tej chwili wywodu o braku szacunku, o tym, że my studenci mamy dobrze, bo mamy wakacje i musimy szanować ciężką pracę, przede wszystkim stresującą ze względu na nas, okropnych i najgorszych studentów!
Kobieta czerwona już na buzi od wywodu zamaszyście wstała od biurka, pod nosem ciągle mówiła o stresie. Chyba na dowód tego wyjęła z szafki melisę, wrzuciła torebkę do szklanki, po czym zalała ją wodą gazowaną. Ostatnią czynność robiła już patrząc mi prosto w oczy (do dziś nie wiem jak udało mi się powstrzymać nawet uśmiech).

- Jutro będzie koleżanka!
- Ja tylko chciałam zapytać o deklarację x, ponoć mogę ją dostać tylko w tym dziekanacie...

Tak, to zmieniło cała atmosferę, nagle stałam się "kochanieńką", a pani z dziekanatu była uśmiechnięta. Na odchodne rzuciła mi tylko "a bo ja myślałam, że to o ten usos chodzi, a ja nie wiem jak to się obsługuje to odsyłam do koleżanki". No tak, to stąd ta melisa...

Dziekanat

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 452 (530)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…