Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63308

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Z powodu tego, że ostatnia historia spotkała się z Waszą aprobatą, za co serdecznie dziękuję, postanowiłem napisać Wam dalsze dzieje walki z rodziną Łęckich.

Gdzieś tydzień po cięciu drewna (http://piekielni.pl/63280#comments), Łęccy wyjechali na wakacje do Egiptu.
Skąd wiem? Bo trąbili o tym cały czas, siedząc w ogrodzie lub gdziekolwiek wychodząc, tak by wszyscy słyszeli. Było to przeprowadzone w sposób tak sztuczny, że nie można było odebrać tego jako temat losowy podczas rozmowy.
Wszyscy, oprócz naszego drugiego sąsiada-Parsona (tak, nazwisko postaci literackiej opisuje jego charakter idealnie) mieli ich gdzieś. Tylko on wpatrzony był w nich jak w obrazek, bo "śfiatowi".

Córka Łęckich, (a niechaj będzie) Izabela, została w domu z powodu "jakiegoś uczulenia na tamtejsze jedzenie"(TAK, to też słyszeli wszyscy za każdym razem kiedy wychodzili na dwór).
W każdym razie, wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy wyjechali. Sąsiedzi nawet żartowali widząc się "O, tak cicho to odkąd Łęccy się wprowadzili nie było". Aż do pewnej nocy.

Izabela, mając więcej moresu niż matka (widać w niektórych momentach, że Łęcki próbuje ją wychować), przeszła po okolicznych domach z zapytaniem "czy nie będzie Państwu przeszkadzać mały wieczorny grill ze znajomymi". Super, nie?
No nie. Niestety krew Łęckiej wzięła górę.
Przyszli jej znajomi, zachowywali się głośno. No nic-impreza imprezą, było pytanie, była zgoda. Zagryźć zęby i odliczać do 22.

Wreszcie wybiła magiczna dziesiąta wieczorem. Ci, którzy myślą że towarzystwo słabło, niech zejdą na ziemię. Jakiś "inteligent" lub sama Iza puściła dupstepopodobne coś, sprawiające, że szyby zaczęły nam tańczyć Harlem Shake.
Sąsiad poszedł, upomniał. Sama Iza nie podeszła nawet, jej koledzy i koleżanki za to odpowiedzieli "poezją rynsztokową". Poszedł ojciec, taka sama reakcja.
Poszła matka, cała sina na twarzy. Pijane gieroje zauważyły chyba mord w oczach, bo od razu zawołały Izę, która na razie lekko się zataczała. W paru prostych słowach wyjaśniła jej, co myśli o zabawie w ogrodzie o tej porze.

Towarzystwo przeniosło się do domu. Przez parę godzin było cicho. Parę.

Około drugiej w nocy obudziło nas "umca umca" na cały regulator przy otwartych oknach domu Łęckich i co najmniej chamskie komentarze i okrzyki "I CH*J NAM ZROBICIE FRAJERZY!", oraz żebyśmy wsadzili sobie męski narząd rozrodczy w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, skierowane do całej okolicy.
Ojciec ostatkiem sił powstrzymał matkę przed masową rzezią i zadzwonił na policję. Co ciekawe, dyżurny dwa razy pytał o adres, bo nie słyszał co ojciec mówi przez telefon.

Jak na nasze służby, funkcjonariusze przyjechali dość szybko (30 minut).
Paru na widok radiowozu zaczęło uciekać. Mimo ich pokracznego chodu, policja nawet się nimi nie zainteresowała!
Podeszli do drzwi i zapukali. Otworzyła im wisząca na drzwiach Iza, nawalona jak messerschmitt.

Koniec prosty - wytrzeźwiałka dla tych co zostali i nie byli się w stanie ruszyć w stronę wyjścia.
Łęccy wrócili z wakacji dzień później, w trybie przyspieszonym.

Nie wiem co było głośniejsze - "umca umca" Izabeli, czy krzyk jej matki, który rozległ się zaraz po powrocie do domu. Wyzwała od różnych sąsiada i nas. Dlaczego? Bo "jakże śmieliśmy upominać jej dziecko i dzwonić na policję! Oni są porządnymi ludźmi i w przeciwieństwie do wiochmenów muszą się wyszaleć ze znajomymi!*".
Gratuluję prędkości zrażania do siebie ludzi. Oczywiście Izabela niewinna, nie mówi nawet "dzień dobry", bo "źli sąsiedzi się uwzięli".

*według Łęckich jesteśmy mieszkańcami wsi, a oni miasta. Dlaczego? Bo oni się tu przeprowadzili z CENTRUM, a my jesteśmy na przedmieściach, które kiedyś (pocz. XX wieku) było wsią!

kochani sąsiedzi

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 352 (532)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…