Historia z cyklu "jak to na budowie".
Robota na Elektrociepłowni dla polsko-fińskiego konsorcjum. Dyrektorem budowy było Polak z polskiej firmy.
Moja firma oczywiście się zgodziła na takie terminy, że żeby je dotrzymać pracowaliśmy praktycznie 24 na dobę 7 dni w tygodniu. Oczywiście na zmiany.
Wypadła mi popołudniowa zmiana w niedzielę tak od 14 do 22.
Gdzieś o 18 dostaję telefon od mojego kierownika, że na placu leżą nasze szalunki w miejscu gdzie Finowie jutro mają rozładować swój transport z jakimiś urządzeniami. Dostał maila od dyrektora budowy, że do jutra do 7 ma naszych rzeczy tam nie być, inaczej Finowie obciążą nas za przestój, postój samochodów z transportem i ogólnie będzie rano armagedon. Oczywiście o jakichkolwiek premiach też będę mógł zapomnieć
Ja wku***ny, bo takie rzeczy mówi się wcześniej i to nie moja wina, bo w piątek to nikomu nie przeszkadzało i koordynator Finów nic nie wspominał o jakimś transporcie.
Kierownik drze się, że dostał maila od dyrektora budowy, że do niego wydzwaniają Finowie i to ma zniknąć do rana.
Nasze rzeczy to było kilkaset płyt szalunkowych o wadze od 30 kg do 600 kg.
Dźwigu brak bo aktualnie nie był potrzebny. Dzwonię więc do miejscowego człowieka z własnym dźwigiem, który wcześniej wykonywał dla nas różne prace i mówię co i jak. On mówi, że teraz nie może bo wypił piwo i nie przyjedzie. Pytam się więc kiedy może. ON, że koło północy da radę.
Wszystkich pracowników rzuciłem do tych płyt, lżejsze poprzenosili ręcznie. Część osób poszła o 22 do domu, kilku zostało za dodatkową stawkę. O północy przyjechał dźwig i przeładunek i sprzątanie trwało do prawie 4 rano.
Ci co zostali dłużej dostali rano wolne, ja niestety o 7 musiałem być znowu na budowie, więc 3 h snu, wstałem, półprzytomny zatoczyłem się po pokoju i pojechałem na budowę.
Rano oczywiście transportu Finów nie dostrzegłem. O 9 łaskawie pojawił się koordynator Finów więc idę do niego.
[Ja] - Takich rzeczy się nie mówi wieczorem w niedzielę, musiałem awaryjnie ściągać dźwig, ludziom dodatkowe stawki dać, bo nie chcieli zostać, spałem dziś 3 h. Widzieliśmy się w piątek przecież. Czemu nic nie mówiłeś o jakimś transporcie? Nie wiedziałeś o nim?!
[Koordynator Finów] - a wiesz wiedziałem, ale jakoś tak wyszło. Zresztą transport przyjeżdża dopiero najwcześniej w środę, ale chciałem, żeby już dziś było posprzątane.
I uśmiech od ucha do ucha.
Wyszedłem bez słowa.
Spaliłem 2 papierosy w 2 minuty.
Robota na Elektrociepłowni dla polsko-fińskiego konsorcjum. Dyrektorem budowy było Polak z polskiej firmy.
Moja firma oczywiście się zgodziła na takie terminy, że żeby je dotrzymać pracowaliśmy praktycznie 24 na dobę 7 dni w tygodniu. Oczywiście na zmiany.
Wypadła mi popołudniowa zmiana w niedzielę tak od 14 do 22.
Gdzieś o 18 dostaję telefon od mojego kierownika, że na placu leżą nasze szalunki w miejscu gdzie Finowie jutro mają rozładować swój transport z jakimiś urządzeniami. Dostał maila od dyrektora budowy, że do jutra do 7 ma naszych rzeczy tam nie być, inaczej Finowie obciążą nas za przestój, postój samochodów z transportem i ogólnie będzie rano armagedon. Oczywiście o jakichkolwiek premiach też będę mógł zapomnieć
Ja wku***ny, bo takie rzeczy mówi się wcześniej i to nie moja wina, bo w piątek to nikomu nie przeszkadzało i koordynator Finów nic nie wspominał o jakimś transporcie.
Kierownik drze się, że dostał maila od dyrektora budowy, że do niego wydzwaniają Finowie i to ma zniknąć do rana.
Nasze rzeczy to było kilkaset płyt szalunkowych o wadze od 30 kg do 600 kg.
Dźwigu brak bo aktualnie nie był potrzebny. Dzwonię więc do miejscowego człowieka z własnym dźwigiem, który wcześniej wykonywał dla nas różne prace i mówię co i jak. On mówi, że teraz nie może bo wypił piwo i nie przyjedzie. Pytam się więc kiedy może. ON, że koło północy da radę.
Wszystkich pracowników rzuciłem do tych płyt, lżejsze poprzenosili ręcznie. Część osób poszła o 22 do domu, kilku zostało za dodatkową stawkę. O północy przyjechał dźwig i przeładunek i sprzątanie trwało do prawie 4 rano.
Ci co zostali dłużej dostali rano wolne, ja niestety o 7 musiałem być znowu na budowie, więc 3 h snu, wstałem, półprzytomny zatoczyłem się po pokoju i pojechałem na budowę.
Rano oczywiście transportu Finów nie dostrzegłem. O 9 łaskawie pojawił się koordynator Finów więc idę do niego.
[Ja] - Takich rzeczy się nie mówi wieczorem w niedzielę, musiałem awaryjnie ściągać dźwig, ludziom dodatkowe stawki dać, bo nie chcieli zostać, spałem dziś 3 h. Widzieliśmy się w piątek przecież. Czemu nic nie mówiłeś o jakimś transporcie? Nie wiedziałeś o nim?!
[Koordynator Finów] - a wiesz wiedziałem, ale jakoś tak wyszło. Zresztą transport przyjeżdża dopiero najwcześniej w środę, ale chciałem, żeby już dziś było posprzątane.
I uśmiech od ucha do ucha.
Wyszedłem bez słowa.
Spaliłem 2 papierosy w 2 minuty.
Ocena:
570
(632)
Komentarze