Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

chamnieromantyk

Zamieszcza historie od: 12 grudnia 2014 - 6:26
Ostatnio: 30 czerwca 2016 - 13:16
  • Historii na głównej: 4 z 9
  • Punktów za historie: 2037
  • Komentarzy: 177
  • Punktów za komentarze: 1074
 
zarchiwizowany

#66420

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótko. Wczoraj byłem w odwiedzinach u babci. Oto co usłyszałem:

"Mam trzydniowy post, bo w Radiu Maryja powiedzieli, że dzięki temu wyprosi się Boga żeby Dudę wybrali. Jak się będzie pościć 3 dni to Bóg się zlituje i wybierze Dudę."

...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (38)

#63760

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W wakacje spacerując Krakowskim Przedmieściem naszła mnie ochota na piwo i coś do jedzenie. Akurat mijałem jeden ze znanych mi pubo-restauracji (takie cudo gdzie oprócz piwa był duży wybór jedzenia) więc zaszedłem. Pub miał ogródek letni. Dla wyjaśnienia powiem, że w takich miejscach kelner podchodzi do stolików, zbiera zamówienia, przynosi napój/jedzenie, a na koniec wystawia rachunek. Żeby po prostu nie płacić kilka razy jak się coś domawia, żeby nie robić sztucznego tłoku przy barze i przede wszystkim, żeby kelner wiedział gdzie siedzimy i nie szukał nas po całym lokalu/ogródku.

W ogródku kilka osób plus kelner manewrujący między stolikami. Usiadłem i czekam. Kelner minął parę razy mój stolik, ale jakby mnie nie zauważał. W międzyczasie jakieś dwie kobiety zjadły obiad, więc kelner podszedł, zapytał czy smakowało i czy coś jeszcze potrzeba. Kobiety poprosiły o rachunek więc pobiegł, przyniósł, zapłaciły i poszły. Ja nadal siedziałem. Posiedziałem z 5 minut, nikt nie podszedł więc uznałem, że jednak osobiście pójdę złożyć zamówienie. Wchodzę, zamawiam piwo biorę i chcę iść z powrotem do ogródka gdy nagle słyszę
[barman] - Hola, trzeba zapłacić x złotych.
[ja] - Myślałem, że rachunek jest na koniec, zresztą chciałem potem jeszcze coś zamówić do jedzenia.
[b] - Płaci się od razu.

Zapłaciłem i poszedłem z powrotem do ogródka, z jedzenia już zrezygnowałem. W międzyczasie przy stoliku obok usiadł facet w garniturze. W ciągu 15 sekund pojawił się przy nim kelner z menu i przyjął zamówienie.

Mam prawie 30-ke na karku i byłem ubrany w jeansy i koszulę z krótkim rękawem, twarz nie najgorsza, więc raczej nie wyglądałem na takiego co chce ich orżnąć na browara, ale jednak uznania wśród obsługi nie otrzymałem.

Dodam, że lokal był klasy typu Bazyliszek/Szwejk więc żadna wytworna restauracja. Nie wymagałem jakiegoś specjalnego traktowania, po prostu zastosowałem się do ogólnych zasad tam panujących, ale jak widać są klienci ważni i ważniejsi.

Następnym razem jak mnie najdzie ochota na piwo to założę garnitur... albo najlepiej frak.

krakowskie przedmieście

Skomentuj (114) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 409 (631)

#63512

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z cyklu "jak to na budowie".

Robota na Elektrociepłowni dla polsko-fińskiego konsorcjum. Dyrektorem budowy było Polak z polskiej firmy.

Moja firma oczywiście się zgodziła na takie terminy, że żeby je dotrzymać pracowaliśmy praktycznie 24 na dobę 7 dni w tygodniu. Oczywiście na zmiany.

Wypadła mi popołudniowa zmiana w niedzielę tak od 14 do 22.

Gdzieś o 18 dostaję telefon od mojego kierownika, że na placu leżą nasze szalunki w miejscu gdzie Finowie jutro mają rozładować swój transport z jakimiś urządzeniami. Dostał maila od dyrektora budowy, że do jutra do 7 ma naszych rzeczy tam nie być, inaczej Finowie obciążą nas za przestój, postój samochodów z transportem i ogólnie będzie rano armagedon. Oczywiście o jakichkolwiek premiach też będę mógł zapomnieć

Ja wku***ny, bo takie rzeczy mówi się wcześniej i to nie moja wina, bo w piątek to nikomu nie przeszkadzało i koordynator Finów nic nie wspominał o jakimś transporcie.

Kierownik drze się, że dostał maila od dyrektora budowy, że do niego wydzwaniają Finowie i to ma zniknąć do rana.

Nasze rzeczy to było kilkaset płyt szalunkowych o wadze od 30 kg do 600 kg.

Dźwigu brak bo aktualnie nie był potrzebny. Dzwonię więc do miejscowego człowieka z własnym dźwigiem, który wcześniej wykonywał dla nas różne prace i mówię co i jak. On mówi, że teraz nie może bo wypił piwo i nie przyjedzie. Pytam się więc kiedy może. ON, że koło północy da radę.

Wszystkich pracowników rzuciłem do tych płyt, lżejsze poprzenosili ręcznie. Część osób poszła o 22 do domu, kilku zostało za dodatkową stawkę. O północy przyjechał dźwig i przeładunek i sprzątanie trwało do prawie 4 rano.

Ci co zostali dłużej dostali rano wolne, ja niestety o 7 musiałem być znowu na budowie, więc 3 h snu, wstałem, półprzytomny zatoczyłem się po pokoju i pojechałem na budowę.

Rano oczywiście transportu Finów nie dostrzegłem. O 9 łaskawie pojawił się koordynator Finów więc idę do niego.

[Ja] - Takich rzeczy się nie mówi wieczorem w niedzielę, musiałem awaryjnie ściągać dźwig, ludziom dodatkowe stawki dać, bo nie chcieli zostać, spałem dziś 3 h. Widzieliśmy się w piątek przecież. Czemu nic nie mówiłeś o jakimś transporcie? Nie wiedziałeś o nim?!
[Koordynator Finów] - a wiesz wiedziałem, ale jakoś tak wyszło. Zresztą transport przyjeżdża dopiero najwcześniej w środę, ale chciałem, żeby już dziś było posprzątane.

I uśmiech od ucha do ucha.

Wyszedłem bez słowa.

Spaliłem 2 papierosy w 2 minuty.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 570 (632)

#63508

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu pracowałem jako inżynier budowy w firmie budowlanej specjalizującej się w budownictwie przemysłowym. Prowadziliśmy prace głównie na elektrowniach, elektrociepłowniach, ciepłowniach.

Oprócz typowych prac budowlanych montowaliśmy czasami też jakieś urządzenia specjalistyczne. Zdarzył nam się właśnie montaż takiego urządzenia, więc trzeba wybrać producenta. Namierzyliśmy największą firmę (nazwijmy ją X), która się w tym specjalizuje i dzwonimy. Tłumaczymy co i jak, jakieś ogólne ustalenia, że oczywiście wyślemy jeszcze oficjalne zapytanie itp., no i wiadomo pytamy o cenę. Pani mówi, że 80 tysięcy. My lekki szok. Wydawało nam się, że cena tego urządzenia jest dużo niższa, więc dziękujemy i że w razie czego oddzwonimy. Pani się żegna i na odchodne dodaje, że "i tak od nas weźmiecie". Ok. Poszukaliśmy w internecie, podzwoniliśmy i inni producenci podawały cenę w granicach 30-40 tysięcy. Urządzenia tych firm różniły się dosłownie jakimiś szczegółami i detalami, ale spełniały wszystkie wymagania potrzebne do montażu na takim obiekcie i przy takiej budowie.

Wszystko pięknie dopóki nie dowiedział się projektant sprawujący nadzór autorski. Pod żadnym wypadkiem nie zgodził się na montaż inne urządzenia niż firmy X. Tamte mają inne parametry i nie pozwala na ich montaż. Tłumaczymy, że wszystkie parametry tamtych urządzeń spełniają wymogi i różnice są kosmetyczne, że nawet inwestor nie ma nic przeciwko. Projektant się uparł i koniec.

Dzwonimy znowu do Pani z firmy X i zaczynamy negocjacje. Pani na słowo upust zareagowała nerwowo i powiedziała, że nic spuści bo i tak musimy wziąć to urządzenie od nich. Skończyło się, że wzięliśmy to urządzenie, do tego musieliśmy je sami zamontować. Inne firmy w cenie dwa razy niższej często dodawały montaż gratis (tzn przysłali swoich ludzi).

Niedługo później dowiedzieliśmy się czemu firma była taka pewna, a projektant taki stanowczy. Kolega z branży, który kiedyś miał podobny problem z tym urządzeniem powiedział, że projektant specjalizuje się właśnie głównie w tych instalacjach i zawsze każe montować urządzenia firmy X, albo tak dopiera specyfikacje, że tylko urządzenia firmy X spełniają te wymagania. A dlaczego? A dlatego, że projektant i szef firmy X to znajomi. I szef firmy X bardzo często zaprasza Pana Projektanta na szkolenia organizowane przez firmę X. Szkolenia te odbywają się głównie w Hiszpanii, Grecji, na Cyprze itp w okresie letnim albo w Alpach w okresie zimowym. Oczywiście szkolenia dla Pana Projektanta są "gratisowe".

I interes się kręci. Tylko szkoda Pana Projektanta, bo chłop nie ma czasu jechać na wakacje gdyż ciągle ma jakieś "szkolenia".

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 329 (389)

#63509

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już wspominałem, pracowałem jako inżynier budowy w firmie budowlanej specjalizującej się w budownictwie przemysłowym.

Mieliśmy do wykonania fundamenty do przeciągarki wagonów do wywrotnicy. Wagony z węglem albo łupinami kokosowymi były dopychane przez lokomotywę do rozmrażalni, a stamtąd do wywrotnicy. Miało to się zmienić i miał to robić specjalny automatyczny system linowy. Działo się to w okresie wakacyjnym i system miał ruszyć we wrześniu. W pewnym momencie firma od tego systemu uznała, że robimy to za wolno i oznajmiła inwestorowi, że jak się nie pospieszymy to oni tego we wrześniu nie uruchomią. Więc inwestor pod groźbą dużej kary kazał nam to przyspieszyć. Więc zasuwaliśmy po kilkanaście godzin dziennie, 7 dni w tygodniu. Bywało tak, że betonowaliśmy z soboty na niedzielę o 2 w nocy. Skończyliśmy robotę na czas (nawet trochę zapasu mieliśmy). Wynieśliśmy się i ja pojechałem w Polskę na inny obiekt.

W grudniu prezes oznajmia, że wygraliśmy przetarg dotyczący zagospodarowania terenu wokół tych urządzeń na elektrowni (kostka, drogi, chodniki, jakieś wjazdy, ogrodzenie żeby nikt nie wlazł pod wagon itp). Jadę na robotę, patrzę, a wagony jak pchała lokomotywa tak nadal pcha, a przeciągarka nieuruchomiona. Jak się okazało do grudnia firma która ją montowała, nie potrafiła jej uruchomić poprawnie, ciągle coś nie działało. Ta sama firma, która twierdziła, że opóźnienia może spowodować tylko nasza wolna praca.

Tylko inżynierowie automatycy od nich już jacyś mało rozmowni się stali i unikali naszych pytań i obecności...

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 320 (376)
zarchiwizowany

#63530

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Taki mały offtop.

Co raz więcej przybywa na forum użytkowników, którzy nie mają żadnych wrzucanych historii a komentarzy nabitych ponad 1k. Szukają zaczepki w komentarzach, wywołują jakieś chore dyskusje w komentarzach. Ktoś wrzuca przykładowo historie z wizyty na poczcie a komentarze w 90% nie na temat i kończą się dyskusją wogóle nie związaną z tematem.

Jak ktoś ma jakieś pytania, problemy to są od tego wiadomości prywatne. Nie szukajcie pokalsku na forum.

Ewentualnie mozna zrobić jakiś panel dyskusyjny albo podwieszony temat (nie wiem czy to mozliwe na tym forum), żeby takie osoby się wyszalały i nabijały sobie "plusów za komentarze"

Szczegolnie, że część osób wszczyna kłótnie na tematy na które nie ma zielonego pojęcia.

Wesołych Świąt.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (49)
zarchiwizowany

#63487

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Można wiedzieć czemu moja historia poszła do archiwum? Nie jestem z jakiegoś tajnego kółka wzajemnej adoracji czy co?

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -22 (40)
zarchiwizowany

#63486

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Stałem ostatnio w Leclercu w kolejce do POK podbić jaką gwarancje na zakupiony towar. Przede mną starszy pan, który zgłaszał, że kupił rękawiczki i cena sklepowa różniła się z tą na kasie(3 złote różnicy).
Wszystko pięknie, pani obsługująca miła, zwróciła 3 złote, przeprosiła i poprosiła o podpis na jakimś dokumencie, że Pan otrzymał różnicę.
No i się zaczęło.

[STARY] Ja nie będę nic podpisywał! Po co Wam moje dane! Ja żadnych informacji nie podam!
[PANI Z POK] Ale ja tylko poprosiłam o czytelny podpis , że Pan otrzymał różnicę.
S - Po co Wam to! A później będzie mi coś wysyłać i udostępniać moje dane!
PZP - ale to tylko imię i nazwisko

Stary pomamrotał, pokalkulował w głowie, wyrwał kartkę postawił wielki X albo inny podobny zygzak, oddał i podsumował:
- tyle powinno Wam wystarczyć, nie skojarzycie już mnie.

I poszedł.

Podziwiam opanowanie tej Pani, ja bym chyba nie wytrzymał.
Co tym ludziom dzieje się w głowie na starość to jakaś zagadka.

Mało tego. Przechodziłem potem koło niego na parkingu jak w bagazniku samochodu wykładał zakupy układając je w jakiś dziwny kolaż. Jeden koło drugiego jakby od linijki i co chwila zamieniał je miejscami(chwile mu się poprzyglądałem).

Leclerc

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -16 (46)
zarchiwizowany

#63352

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zasłyszane na porannym papierosie przed zajęciami na uczelni.

Paliłem sobie i mimowolnie usłyszałem dialog dwóch dziewczyn (D1 i D2).

D1: Ale jestem skacowana.
D2: A właśnie! Jak tam impreza?
D1: Daj spokój, prawie do rana piliśmy, mało co dziś spałam.
D2: ooo, to jak dzisiaj przyjechałaś?
D1: Jak to jak? Samochodem. Przecież nie będę się autobusem tłukła!

EDIT:
Co do zarzutów pewnego użytkownika, że to urban legend to chcę napisać, że historie(czy ta czy inne z komentarzy) są opowiedziane w skrócie i oddają sens wypowiedzi i zdarzenia. Pomijam w nich nieistotne fakty i opisy nic nie wnoszące do opowieści. Na stronie jest pełno monstrualnie długich historii np. o piekielnym członku rodziny gdzie oprócz pierwszego i ostatniego akapitu ważnego dla danej historii jest wpleciony mało ważny opis historii rodziny na 3 pokolenia wstecz.

uczelnia wyższa

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 85 (211)

1