Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63902

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z czasów studenckich, studia 3+2, 95% studentów z licencjatu kontynuuje studia na magisterce, pozostałe 5% to ludzie z innych uczelni.

W regulaminie studiów i harmonogramie jak wół stało: do ukończenia studiów I stopnia konieczne jest zdanie egzaminu z języka nowożytnego (inny niż polski) na poziomie min. B2 (ew. można było ubiegać się o zaliczenie poprzez przedstawienie odpowiedniego certyfikatu w uniwersyteckiej szkole języków obcych). Jedni zatem zdawali angielski, inni niemiecki, francuski, hiszpański czy nawet grecki. Co istotne - każdy miał żetony - 120 żetonów uprawniało do zrobienia kursu językowego w wymiarze 120 godzin.
Idąc na II stopień okazało się, że w programie studiów mamy język obcy na poziomie B2+. Wszyscy byliśmy przekonani, że odbędzie się to na tej samej zasadzie jak na I stopniu - dostaje się żetony, internetowo się loguje i zapisuje na dany język, zalicza się na ocenę w uniwersyteckiej szkole języków obcych i po sprawie. Jednak to byłoby za piękne.

Postanowiono, że zajęcia z języka przeprowadzą nasi wykładowcy/ćwiczeniowcy. To jeszcze nic złego - oszczędność wydziału, nic więcej. Okazało się jednak, że jedynym językiem obcym oferowanym przez wykładowców będzie angielski. Stworzono 5 grup, kazano się zarejestrować do jednej z pięciu i uważano sprawę za zamkniętą.
Jednak szybko pojawiły się głosy sprzeciwu - dlaczego ktoś, kto ma certyfikat B2 np. z francuskiego i nie zna angielskiego musi zdawać angielski na B2+? Takich wymogów nie było w momencie przyjmowania na studia. A nie były to pojedyncze jednostki - takich osób było ok. 20% na roku.

Postanowiliśmy, że solidarnie wszyscy podpiszemy się pod pismem do dziekana i kierownika instytutu z prośbą o umożliwienie takim osobom uczęszczania na język, który znają bądź umożliwienie zdania egzaminu na poziomie wyższym niż B2. Równolegle na drugim kierunku uruchomionym w moim instytucie przeprowadzane były zajęcia też z niemieckiego, rosyjskiego, hiszpańskiego i włoskiego, więc osoby, które te języki znały, ubiegały się o pozwolenie na zaliczenie języka w ramach utworzonych na innym kierunku zajęć.

Zgody kierownik nie wyraził, a w odpowiedzi napisał, że nie ma możliwości chodzenia na zajęcia na inny kierunek, mimo że w tej samej jednostce, a instytut nie ma pieniędzy, by finansować takie zajęcia gdzieś indziej, nie ma też pieniędzy na żetony do szkoły językowej i wszyscy muszą chodzić na angielski bo bez angielskiego w dzisiejszych czasach nie znajdziemy pracy itp.
Zostało zatem negocjowanie z wykładowcami - jedna na pięć osób była przychylna i zrozumiała sytuację, pozwoliła zaliczać poprzez pracę z jej merytorycznego przedmiotu. Reszta była nieugięta i kazała czytać pozycje w j. angielskim i z nich szczegółowo odpytywała szczególnie te osoby, które angielskiego nie znały lub znały słabo, co skutkowało tym, że niektóre osoby miały 4-5 "dwój" w połowie listopada.

Dopiero interwencja u rzecznika praw studenta i rektora poskutkowała tym, że część studentów mogła iść do szkoły języków obcych na kurs języka, który umieli na poziomie wymaganym programem studiów.

studia na najlepszym uniwersytecie w kraju

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 310 (404)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…