Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#63973

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moje perypetie w szwedzkim sklepie z meblami.

Zaczęło się już na parkingu, kiedy to rozpędzone małe dziecko prawie wbiegło mi pod koła. Zahamowałam praktycznie w miejscu i nie potrąciłam go, jednak kto normalny puszcza wolno dzieciaka na słabo oświetlonym parkingu po zmroku? Ja toczyłam się jakieś 5 km/h szukając miejsca, ale wiem, że inni kierowcy potrafią tam jechać o wiele szybciej. Najwyraźniej jednak opiekunka malucha była bardziej zainteresowana rozmową przez telefon i tylko zerkała, czy dziecko nie uciekło. Brawo.

W samym sklepie istnieje fantastyczny plac zabaw dla dzieci. Wiem, że jest fantastyczny, bo kilkanaście lat temu uwielbiałam tam zostawać, a obecnie dzieci moich koleżanek również bardzo go lubią ;) Jest tam duży "małpi gaj", basen z piłkami, zabawki, kreskówki i inne atrakcje dla najmłodszych.
Z jakichś przyczyn wiele rodziców nie decyduje się jednak na zostawienie w nim swoich pociech. Wydaje mi się to dziwne, bo wiem jaką "atrakcją" są zakupy z kilkulatkiem i raczej większość moich dzieciatych znajomych błogosławi miejsca, gdzie mogą zostawić latorośl pod opieką na czas zakupów.

No ale może rodzice odczuwają lęk separacyjny, czy coś w tym rodzaju, bo po sklepie kręciło się i biegało mnóstwo dzieciaków.
Poszłam do stoiska z kanapami, bowiem był to mój główny cel zakupów. Na dwóch oglądanych przeze mnie kanapach radośnie podskakiwały sobie brzdące, oczywiście w butach. Rodziców w pobliżu brak, obsługa ma to gdzieś. Tym samym przestrzegam wszystkich potencjalnych nabywców kanap z wystawy (ten sklep meble powystawowe wyprzedaje po niższych cenach). Zanim usiądziecie na takiej kanapie, polecam zamówić pranie!

Przejście przez dział artykułów kuchennych to był prawdziwy koszmar - wszystko tam jest takie kolorowe i ładne, to chyba oczywiste, że przykuwa uwagę każdego malca, więc średnio co dwa metry stał gdzieś dzieciak i ryczał wniebogłosy BO ON CHCE TEN KUBEK! I mamusia odwrócona tyłem, ze spokojem oglądająca inne artykuły. Niebezpiecznie się zrobiło, kiedy rzeczony kubek znalazł się na podłodze, bo rozwścieczone dziecko nim rzuciło. Na szczęście się nie rozbił. Reakcja mamy? Nawet się nie odwróciła. A co ją to obchodzi, najwyżej go stłucze i się pokaleczy.

I ostatnia scenka - na magazynie. Aby dojść do kas, trzeba przejść przez magazyn, a żeby nie marnować powierzchni handlowej, umieszczono tam kosze z rozmaitymi drobnymi przedmiotami - kapcie, szczotki kuchenne i cały kosz pluszaków. Dwóch chłopców okładało się pluszakami, po czym zaczęli wyrzucać je na podłogę i kopać je gdzie popadnie. Ich mama nawet nie spojrzała w ich stronę, tylko kiedy już wybrała odpowiednie części z magazynu zawołała ich do siebie.
Nie wytrzymałam i podeszłam do niej z pytaniem, czy w ten sposób uczy dzieci kultury i poszanowania mienia? Zgadnijcie co odpowiedziała? NIC. Odwróciła się bezceremonialnie i popędziła dalej. Nie będę przecież jej gonić, i tak niczego się nie nauczy.

Podsumowując - ludzie, bardzo was proszę nie pozwalajcie dzieciom na wszystko, bo po pierwsze nie jesteście sami na świecie, a po drugie nauka podstawowego zachowania w przestrzeni publicznej nie jest taka straszna i niemożliwa do zrealizowania.

sklep meblowy

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 326 (530)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…