Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#64016

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam kolejny powód by "kochać" białą mafię.

Uprzedzam będzie długo.


Ojczulek mój (rocznik 1947) oprócz wielu wad, ma jedną zasadniczą. Nigdy się nie przyzna, że źle się czuje, albo coś go boli. Bo przecież facet musi być twardy. Efektem takiej postawy, jest bardzo późno zdiagnozowany (a więc zaawansowany) reumatyzm oraz osteoporoza.
Tyle tytułem wstępu.
Historia właściwa:
Gdzieś w październiku, szanowny ojczulek wziął był się potknął i upadł (zdarzyć się może każdemu), przy okazji mocno tłukąc sobie biodro. Minął może tydzień, może dwa. Przy kolejnej wizycie w domu rodzinnym zauważyłem, że szanowny rodziciel ma zdecydowanie większe problemy z poruszaniem się niż zwykle. Niestety wszelkie próby przekonania do konsultacji lekarskiej były zbijane jakże "trafnym" i kończącym dyskusję argumentem: "od lat mnie boli a jak się uderzyłem to boli bardziej, nie zawracaj głowy".
Minęło kolejne kilka dni.
Aż tu nagle od śniadanka (bodajże w sobotę) odrywa mnie telefon rodzicielki: "Reinevan przyjeżdżaj szybko, ojciec wije się z bólu i ruszyć się nie może".
No skoro tak to sprawa musiała być śmiertelnie poważna.
Nie wiem jak to zrobiłem, ale u rodziców (drugi koniec Wrocławia) byłem po 20 min. Nie było co deliberować, przy pomocy sąsiada zapakowaliśmy stękającego ojczulka w samochód i pędem na ostry dyżur.
Tam, po odsiedzeniu stosownych kilku godzin, łaskawie wreszcie rodziciela obejrzeli i zdecydowali o przyjęciu na oddział, w celu dalszej diagnostyki.
Koniec końców okazało się:
(lekarzem nie jestem więc mogę coś w żargonie pokręcić) Podczas upadku ojczulkowi ukruszył się fragment stawu biodrowego, którego odłamek z kolei uszkodził tkanki miękkie powodując stan zapalny i w efekcie martwicę (czy coś w ten deseń), w każdym razie staw trzeba było operować i praktycznie usunąć, jedyne rozwiązanie to endoproteza, na którą w przypadku takim jak mój ojciec (stan pilny jak to ocenił pan doktor) będziemy czekać od pół roku w górę. No chyba żeby prywatnie, to wtedy w ciągu miesiąca będzie po sprawie.
Moje pytanie, czy biorąc pod uwagę ogólny stan "części ruchomych" u taty jest jakaś szansa, że po tak długim okresie unieruchomienia rodziciel będzie jako tako mobilny, pan doktor raczył zbyć jedynie wiele mówiącym spojrzeniem.
Cóż było robić, zbiórka po rodzinie, wysupłane zaskórniaki (kilkunastu tysięcy złotych na koncie nie trzymam) i operacja załatwiona na początku grudnia. (na szczęście bez komplikacji).
Po takim zabiegu natomiast wiadomo, przydałaby się rehabilitacja i na ten temat panem doktorem przeprowadziłem bardzo ciekawą rozmową:
R - ja
D - pan doktor (współwłaściciel prywatnej spółki i jednocześnie lekarz w państwowym szpitalu)
R - Panie doktorze nie wiem gdzie ojca zapisać na rehabilitację, wszędzie bardzo długie kolejki, a ja już kasy na dalsze opłaty po prostu nie mam.
D - Nie ma problemu, pan pojedzie na Piekielną do doktora X.
R - Ale tam się czeka najdłużej.
D - Powie pan doktorowi X, że pan ode mnie z kliniki to będzie od ręki.
R - Ale, jak? Prywatnie?
D - Nie no skąd, na NFZ, oczywiście.

Przyznam się bez bicia, pojechałem, załatwiłem, dziś ojczulek już chodzi jako tako. Sprawa jednak nie dawała mi spokoju. Zacząłem grzebać w internecie. Co się okazało. Pan doktor X jest wspólnikiem pana doktora (który operował mojego ojca) w tejże właśnie spółce.

A wy dalej myślcie, że kolejki do lekarzy to tylko i wyłącznie wina NFZ i MZ.

służba zdrowia.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 96 (244)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…